20kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Aktualności

Pożegnalny rejs “Wisłoujścia”

Prom WISŁOUJŚCIE GDAŃSK

Dziś odbędzie się pożegnalna przeprawa promem "Wisłoujście" z Nowego Portu na drugi brzeg Martwej Wisły. Krecia robota, czyli tunel pod rzeką, wyeliminował prom z gry. To prawdziwa pływająca historia: od PRL, przez przemiany ustrojowe, do dziś. Losy załogi splatały się z losami kraju i miasta.

O godz. 19 prom wypływa w ostatni rejs. Czy raczej rejsik, bo przeprawa trwa kilka miłych chwil. Prom łączył te brzegi 41 lat! Teraz jednak połączył je lepiej tunel pod Martwą Wisłą. Miasto nie będzie więc dalej finansować promu, który rocznie kosztował budżet 1,5 miliona złotych (głównie koszty paliwa).

Właściciel promu Andrzej Pieńkowski wie, że właśnie kończy się długa epoka w jego życiu. Jest właścicielem tego promu od 1994 roku. A teraz już chyba pogodził się, choć nie bez bólu, z faktem, że prom będzie musiał wkrótce sprzedać.

- No niestety postęp musi być - mówi smutno Pieńkowski. - Taki los. Tunel dużo zdziałał, odkorkował Gdańsk. Krecia robota pode mną została wykonana, tunel wykopany. Trzeba się z tym pogodzić...

Od kiedy otwarto tunel pod Martwą Wisłą, samochody nie ustawiają się już w kolejce do promu. Spędzamy na promie może z pół godziny, w poniedziałek, 30 maja, a w tym czasie prom przewozi góra dwa, trzy samochody osobowe oraz kilka rowerów. - Ruch spadł o 90 procent - przyznaje kapitan Jakubowski.

Prom trafił do Gdańska w 1975 roku. Zbudowany w Kędzierzynie Koźlu według projektu Navicentrum z Wrocławia. Wyposażony w szczecińskiej Stoczni Rzecznej. Władze portu w Gdańsku szybko wybudowały dwa przyczółki, żeby prom miał gdzie przybijać.

W 1992 roku prom przez pewien czas nie kursował. Zarząd Portu Gdańsk nie mógł się dogadać z operatorem promu, czyli Żeglugą Gdańską, w sprawie stawek. W Żegludze Gdańskiej pracował wtedy, jako główny energetyk, Andrzej Pieńkowski.

- Mówię mojemu prezesowi, że ja chętnie wydzierżawię od nich ten prom - wspomina dziś właściciel. - A on na to: “dobrze, ale musisz się zwolnić z pracy”. Zwolniłem się momentalnie, założyłem firmę. Rok później powiedział mi, że muszę kupić prom.

Pieńkowski na szczęście miał pieniądze. Był wcześniej marynarzem w Polskiej Żegludze Morskiej, ale też pływał na kontrakcie dla armatora z Arabii Saudyjskiej. Do Indii, Afryki Wschodniej.
- To był rok 1983 rok, w Polsce średnie zarobki w granicach 20 dolarów na miesiąc, a ja jako pierwszy elektryk przywoziłem wtedy do kraju "zielone" w tysiącach - wspomina. - Pamiętam, że w porcie w Antwerpii moi koledzy z “saudyjczyka” zamówili katalogi samochodowe. “Ja sobie kupię takie auto, a ja takie!” - planowali. A ja sobie kupiłem skromnego fiata uno, a reszta do banku.

Potem jeszcze kontrakt dla armatora francuskiego. Więc jak przyszło do kupna promu, miałem z czego. Pieniądz musiał pracować!

Prom stał się jego życiem, załoga - drugą rodziną. Pracowała tu nawet, jeszcze za czasów studenckich, jego córka, sprzedając bilety. Teraz jest wziętym adwokatem. Ale też płakała, gdy dowiedziała się, że "Wisłoujście" przestanie pływać.

Wygląda na to , że fotografia Antoniego Dubowicza z 2012 roku staje się bardzo aktualna.

Prom Wisłoujście

Załoga promu to 15 osób, w większości emerytowanych marynarzy, którzy wachty mają na zmianę.
- Część odejdzie na emeryturę, inni pewnie pójdą do białej floty, na statki wycieczkowe - mówi Pieńkowski.

W programie pożegnalnego rejsu wspomnienia przewodnika po Gdańsku, wspólne zdjęcie. Podróż sentymentalna do świata, który odchodzi wraz z promem "Wisłoujście". Niestety bilety już wyprzedane.

Fot. Antoni Dubowicz
Źródło: gdańsk.pl

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież