20kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Aktualności

Gdańskie dźwigi

gdansk zurawie

Kluczowe dla krajobrazu Gdańska dźwigi Kone zostały sprzedane przez Stocznię Gdańsk. Z dnia na dzień te symboliczne obiekty nie znikną z widoku, tym bardziej że nabywcą jest kontrolowana przez skarb państwa spółka.
Największe i najważniejsze dla krajobrazu Gdańska dźwigi stoją w rejonie stoczniowej pochylni. To żurawie fińskiej firmy Kone z lat 70. Gdańscy urzędnicy przez długi czas przekonywali, że te wyjątkowe obiekty są bezpieczne.
- Umówiliśmy się z firmami, że jak będą chciały usunąć lub przenieść któryś z dźwigów, to nas o tym uprzedzą i postaramy się znaleźć wyjście - przekonywała Barbara Szczerbowska, kierownik Wydziału Urbanistyki, Architektury i Ochrony Zabytków Urzędu Miejskiego w Gdańsku.
Kwietniowy numer zakładowej gazetki "Kurier Stoczni Gdańsk" przyniósł informację, że siedem żurawi Kone "już nie należy do Stoczni Gdańsk", choć nadal mają być używane do produkcji.
- Produkcja będzie kontynuowana, dźwigi będziemy wynajmować od nowego właściciela - zapewnia Aldona Dybuk, rzecznik prasowy Stoczni Gdańsk. - Nie mogą powiedzieć komu i za ile sprzedaliśmy dźwigi.
Informacja o transakcji wywołała duże poruszenie, a nawet - jak podało Radio Gdańsk - oburzenie niektórych gdańszczan. Władze Gdańska zwołały pilne spotkanie z dziennikarzami na Górze Gradowej, by wyrazić zdziwienie transakcją i zapewnić, że starają się o zachowanie dźwigów.

Żurawie Kone cały czas stoją na gruncie dzierżawionym przez stocznię od spółki Synergia 99. Jak się dowiedzieliśmy, nowy właściciel ma związki ze skarbem państwa i zamierza wynajmować pochylnię oraz dźwigi nie tylko Stoczni Gdańsk, lecz także innym stoczniom.
- Agencja Rozwoju Przemysłu poprzez swoją spółkę Synergia 99, kupiła dźwigi, które stoją na jej gruncie, aby kontynuowały działalność stoczniową. Spółka nie zamierza ich przenosić - mówi "Gazecie" Roma Sarzyńska-Przeciechowska, rzecznik prasowy ARP.
Wedle naszych informacji celem transakcji było głównie wsparcie stoczni, na dźwigach trudno będzie zarobić, tym bardziej, że produkcja stoczniowa zanika. Należący do Ukraińców zakład od wielu miesięcy nie płaci składek ZUS, ma kłopoty z płynnością finansową, a banki odmawiają mu kredytu.
Z punktu widzenia zachowania dźwigów w krajobrazie Gdańska kupno żurawi przez Synergię 99 jest dobrą wiadomością.
Kone najważniejsze
Miejscy urzędnicy szacują, że dla ochrony krajobrazu Gdańska kluczowe jest zachowanie ok. 20 dźwigów - tych stojących na terenie stoczni oraz Nowego Miasta. Ale najważniejsza jest grupa dziewięciu dużych, najlepiej widocznych dźwigów Kone, które wysokością dorównują bazylice Mariackiej. Kone pracują w należącej do Ukraińców Stoczni Gdańsk. Zgodnie z unijną umową restrukturyzacyjną produkcja statków ma trwać tutaj co najmniej do 2018 r. i teoretycznie do tego czasu większość dźwigów jest bezpieczna. Choć nie ma gwarancji, że wcześniej część nie zostanie gdzieś przeniesiona lub zezłomowana. Jeden z dźwigów Kone runął dwa lata temu pocięty na złom, ponieważ gmina nie zdecydowała się odkupić go od prywatnego właściciela, który żądał ponad milion złotych. A jak się już zdecydowała, było za późno, bo sprzedająca firma miała kłopot z zaległymi podatkami.
Pomysły na ratowanie
W ostatnim czasie pojawiło się kilka pomysłów na ratowanie żurawi. - Według mnie to industrialna część Gdańska rozmawia ze Starym Miastem. Uzupełniają się i tworzą całość - mówiła Aneta Szyłak, dyrektor Instytutu Sztuki "Wyspa", który działa na terenach postoczniowych. - Dlatego musimy ochronić ten krajobraz, a nie konkretne dźwigi.
Gmina Gdańsk rozważała rozpoczęcie akcji zbierania funduszy na kupno dźwigów. Pojawiają się też pomysły objęcia ich ochroną konserwatorską. 

Źródło: trojmiasto.gazeta.pl

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież