16kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Aktualności

Jeden z najważniejszych programów modernizacji Marynarki Wojennej – zakup trzech nowych okrętów podwodnych – wchodzi w decydującą fazę.

 NB

Jeden z najważniejszych programów modernizacji Marynarki Wojennej – zakup trzech nowych okrętów podwodnych – wchodzi w decydującą fazę. MON i Sztab Generalny finalizują prace nad wymaganiami operacyjnymi dla tych jednostek. Przetarg może zostać ogłoszony w połowie przyszłego roku.

Program modernizacji polskiej armii przewiduje, że do 2026 roku resort obrony będzie przeznaczał rocznie na unowocześnienie Marynarki Wojennej prawie miliard złotych. Za te pieniądze mają zostać kupione nowe okręty: trzy niszczyciele min kryptonim Kormoran II, trzy jednostki patrolowe z funkcją zwalczania min kryptonim Czapla, trzy okręty obrony wybrzeża kryptonim Miecznik oraz trzy okręty podwodne kryptonim Orka. Z tej listy zdecydowanie najdroższe będą okręty podwodne.

– Ceny okrętów, które spełniają wymagania operacyjne określone przez nasze Siły Zbrojne, wahają się od dwóch i pół do trzech miliardów złotych – mówi generał dywizji Anatol Wojtan, zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.

Jak łatwo policzyć na zakup trzech jednostek, polska armia będzie musiała wydać od siedmiu do dziewięciu miliardów złotych.

Cena będzie zależała od tego, na jaki wariant uzbrojenia zdecyduje się polskie wojsko, w jaki napęd będą wyposażone okręty oraz z jakich materiałów i w jakiej technologii zostaną wykonane. Jak jednak podkreślał generał Wojtan na niedawnej konferencji prasowej poświęconej programowi modernizacji Marynarki Wojennej, MON dopiero opracowuje szczegółowe wymagania taktyczno-techniczne, jakie mają spełniać nowe polskie okręty podwodne.

W przypadku uzbrojenia, wiadomo jedynie, że okręty, które kupimy, powinny móc atakować nie tylko okręty przeciwnika, ale również samoloty i śmigłowce oraz cele lądowe.  

– Przyjęte wymagania operacyjne określają, że okręt powinien posiadać uzbrojenie umożliwiające mu prowadzenie ognia woda-woda, tutaj chodzi o torpedy oraz by był wyposażony w pociski rakietowe typu woda-woda, woda-ziemia oraz woda-powietrze – wyjaśniał generał Wojtan. Dodał, że to oznacza, iż wbrew temu, co sugerowały niektóre media, a co podchwycili posłowie opozycji, nie ma mowy o faworyzowaniu okrętów niemieckich U212A. Okręty te nie spełniają bowiem polskich wymagań operacyjnych, ponieważ nie posiadają uzbrojenia rakietowego.

Wymogiem operacyjnym jest też jak najdłuższe przebywanie jednostek w ukryciu, dlatego polska armia oczekuje, że okręty podwodne będą miały napęd diesla (lub diesel plus elektryczny) w wersji AIP (Air Independent Propulsion), czyli niepotrzebujący do działania powietrza atmosferycznego.

Kto może stanąć do w przetargu? Generał Wojtan ocenia, że na świecie jest pięciu lub sześciu producentów, których jednostki spełniają polskie wymagania operacyjne. Choć generał nie wskazał ich nazw, podkreślając, że okaże się to dopiero w fazie dialogu technicznego, można przypuszczać, że będą to najprawdopodobniej francuskie Scorpene, niemieckie U214, szwedzkie A26 oraz hiszpańskie S-80.

Jak dowiedział się portal polska-zbrojna.pl, do europejskiej rywalizacji najprawdopodobniej włączą się również Koreańczycy, którzy pracują nad KSS-III (Changbogo III) – nowym okrętem podwodnym wyposażonym w napęd niezależny od powietrza atmosferycznego. – To bardzo ciekawy projekt i na pewno warto mu się przyjrzeć, tym bardziej, że strona koreańska jest bardzo otwarta na współpracę – powiedział portalowi jeden z urzędników MON zaangażowanych w prace analityczno-koncepcyjne.

Czy do walki o polski kontrakt rzeczywiście staną wymienione producenci wymienionych okrętów? Dziś jeszcze nie wiadomo ale przekonamy się o tym wiosną przyszłego roku, kiedy Inspektorat Uzbrojenia MON zaprosi zainteresowane firmy do dialogu technicznego.

Podobnie jak w przypadku innych programów modernizacyjnych naszej armii, także w tym przypadku MON oczekuje, że na zakupie nowego uzbrojenia zyska nie tylko wojsko. – Musi nastąpić realny przepływ wiedzy i technologii. Środki, które mamy do dyspozycji na najbliższe dziesięć lat upoważniają do takiego oczekiwania. Chcemy, modernizując nasze siły zbrojne, zbudować w gospodarce i nauce określony potencjał – podkreślał Tomasz Siemoniak, minister Obrony Narodowej.

– Nad tym, jak to osiągnąć, zastanawiają się dziś setki osób – ekspertów z najróżniejszych dziedzin, począwszy od marynarzy-podwodniaków, przez taktyków, techników, ludzi od paliwa, napraw, eksploatacji, finansów, prawników, speców od ekologii – komentował  niedawno na łamach portalu polska-zbrojna.pl komandor Janusz Walczak, dyrektor Departamentu Prasowo-Informacyjnego MON.

Przetarg na zakup trzech okrętów podwodnych dla polskiej Marynarki Wojennej ma zostać ogłoszony w połowie 2014 roku, a jego rozstrzygnięcie powinno nastąpić w połowie 2015 roku. Pierwsza jednostka ma trafić do służby w 2019 roku.

Marynarka Wojenna RP dysponuje obecnie pięcioma okrętami podwodnymi:

ORP „Orzeł” projektu 877E (Kilo). Nowy okręt, kupiony od ZSRR. Służbę w MW rozpoczął w 1986 roku.  

ORP „Sęp” typu 207 (Kobben). Służbę w Marynarce Norweskiej – jako HNoMS „Skolpen” –  rozpoczął w 1966 roku.  Podniesienie polskiej bandery – 2002 rok.

ORP „Bielik” typu 207 (Kobben). Służbę w Marynarce Norweskiej – jako  HNoMS „Svenner” – rozpoczął w 1967 roku. Podniesienie polskiej bandery – 2003 rok.

ORP „Kondor” typu 207 (Kobben). Służbę w Marynarce Norweskiej – jako  HNoMS „Kunna” – rozpoczął w 1964 roku. Podniesienie polskiej bandery – 2003 rok.

ORP „Sokół” typu 207 (Kobben). Służbę w Marynarce Norweskiej – jako  HNoMS „Stord”- rozpoczął w 1967 roku.  Podniesienie polskiej bandery – 2002 rok.


Źródło: polska-zbrojna.pl

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Komentarze  

-1 #1 IMOR 2013-12-07 13:56
9 miliardow na morskie zbrojenia to bardzo duza suma. A to tylko pierwszy krok jeszcze wiekszych wydatkow. Zacznijmy wiec od celu, od szukania potencjalnego wroga. W gre wchodzi jedynie Rosja. Niemcy, nasz ulubiony skadinad nieprzyjaciel, sa i pozostana dalekosieznie naszym sojusznikiem w Nato, wiec odpadaja w przedbiegach. Inne kraje baltyckie nie stanowia zadnego zagrozenia, o ile mi wiadomo. Ani Rosja, ani Niemcy nie maja zadnej potrzeby atakowac nas od strony morza. Gdyby naprawde mialo kiedys dojsc do konfliktu (mamy tylko jeden jedyny port wojenny, ktorego wylaczenie jest dziecinna igraszka), zarowno jedni jak i drudzy moga po prostu wejsc na piechote, wjechac i wleciec kiedy i jak zechca. A wiec wydajemy 9 miliardow na zupelnie zbedne okrety podwodne. Ich teoretyczne funkcje moze spelniac stanowisko ladowe ustawione gdziekolwiek, Baltyk to przeciez tylko sadzawka. Wydajmy lepiej te pieniadze na rozwoj technologii i przemyslu w kraju. Wylacznie wlasne projekty, konstrukcje i rozwiazania, wykonane w wylacznie polskich stoczniach. Nic nie stoi na przeszkodzie stworzyc zespol zjednoczonych stoczni, pracujacych wspolnie. Technologie dla wojska sa z reguly przydatne w zyciu cywilnym. Niech uczelnie wyzsze i sztaby naukowcow w kraju pracuja nad tym. Czy zbudowany w ten sposob okret podwodny bedzie mial rownie dobre wlasciwosci bojowe, jak zakupony w Niemczech, Korei czy na ksiezycu, nie ma najmniejszego znaczenia w swietle braku zagrozenia, o czym pisalem na wstepie. Nawet, jesli te krypy natychmiast zezlomujemy, pozostanie nam wartosc wymierna w postaci rozwoju nauki i przemyslowego know-how. I LUDZI! A to jest inwestycja w przyszlosc i w Polske. Jeszcze sa w kraju fachowcy, jeszcze nie wszyscy opuscili kraj, jadac na zmywak, jeszcze daloby sie cos zrobic. Potem juz nie bedzie kim budowac przyszlosci. Nic takiego jednak nie planujemy, wojsko chce kupic sobie kilka nowych zabawek, a polityka wmowic nam, ze staniemy sie dzieki temu mocarstwem. Kompletna bzdura.
Dlatego wcale nie cieszy mnie ta informacja.
Cytować

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież