29marzec2024     ISSN 2392-1684

Na pokładzie „Pilota-5” / część 3

 

00-DSC 6120-nb

Pamiętacie, jak zakończyła się poprzednia część?

"- A my? Na razie czekamy. Na co? Z pewnością za chwilę się dowiem."

Nie trzeba było wcale czekać długo. Już po chwili pokazał się bowiem kolejny statek. Z któregoś z basenów w głębi portu wyłoniła się niebieska sylwetka „feedera” (dowozowca), dostarczającego towary z mniejszych portów Bałtyku do kilku wybranych wielkich portów, do których zawijają największe kontenerowce świata (to oczywiście dość ogólna informacja – bowiem do tych „największych” należy również głębokowodny terminal w Gdańsku, obsługujący kolosy Maerska).

Nasz jednak „feeder” to „Andromeda J.”, niemiecki kontenerowiec, zbudowany w 2006 roku w stoczni Detlef Hegemann Rolandwert w Berne. Statek ten o długości niespełna 140 m pływa wprawdzie pod flagą Cypru, zarejestrowany jest w Limassol, ale należy do Reederei Jüngerhans z siedzibą w Haren (Ems), zaś firmą maklerską jest Arkon Shipping. „Andromeda J.” może wziąć na pokład 900 kontenerów 20-stopowych (TEU), ma też podłączenia dla 170 kontenerów chłodniczych (klasy E3).

Nas interesują jednak podłączenia dla pilota! O, już je widzę! Na wysokości śródokręcia zwiesza się z prawej burty krótka drabinka. Szyper też już ją zauważył, wykręca zgrabnie i już podchodzimy do niskiej burty feedera. Stojący na pokładzie feedera pilot, a jest nim pan Janusz Chołyst (kapitan żeglugi wielkiej oczywiście– jak i wszyscy gdyńscy piloci), przymierza się krótko – i hyc, już jest na pilotówce. Pożegnalne machnięcie ręką do załogi "Andromedy"– i odchodzimy!

Ale nie wracamy na nasze leże przy Nabrzeżu Rybnym, tylko obieramy kurs na morze. Przemykamy między główkami falochronu i mkniemy w stronę kotwicowiska.

Mijamy idący naprzeciwko samochodowiec „Asian Breeze”, na pokład którego dopiero co (w części drugiej) dostarczyliśmy pana Zygmunta Piwowarczyka – innego pilota z grona czternastu, pracujących w gdyńskim Unipilu (a właściwie piętnastu, licząc również dyrektora, pana Ryszarda Wróbla).

Mkniemy naprawdę szybko, więc nie trzeba długo czekać, by przed dziobem po prawej burcie pokazał się następny „klient”. Podchodzimy nieco bliżej, w locie odczytuję nazwę statku. To „Bianca Rambow” z Hamburga. Kolejny feeder, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Jednoznacznie informuje o tym wielki napis na burcie: UNIFEEDER. Na prawej burcie nie dostrzegam jednak drabinki, widocznie pilot „obsadzi” Biankę od drugiej strony. I faktycznie, za rufą kontenerowca robimy zwrot i już ją widzimy, drabinkę, zwieszającą się z dużo wyższej jednak burty, niż mogłoby się to na pierwszy rzut oka wydawać! Statek jest bowiem mocno wynurzony, linia wodna jest na wysokości czubka nadbudówki „Pilota”! Ale pan Janusz daje sobie świetnie radę, już wspina się w górę i po chwili „Bianca Rambow” zostaje przez niego obsadzona! To statek wielkością zbliżony do „Andromedy J.”, o długości niespełna 134 metrów i zdolności przewozowej 868 kontenerów (TEU), w tym 204 chłodniczych. Zbudowała go stocznia J.J. Sietas KG Schiffswerft GmbH & Co w Hamburgu w 2004 roku. Należy do kompanii żeglugowej W. Rambow KG i pływa pod banderą niemiecką.

Robota wykonana, wracamy. Nic nas już nie goni, więc płyniemy w miarę szybko, ale bez przesady. Mimo to udaje się nam jeszcze tuż przed wejściem do portu dogonić "Asian Breeze". W awanporcie czekają już na niego holowniki. Odwracam się jeszcze raz w momencie, kiedy po przejściu wzdłuż falochronu skręcamy do Basenu II. Między główkami pokazuje się wlaśnie dziób „Bianki Rambow”. Za chwilę widzę ją w całej okazałości od lewej burty. Przed nią wskakuje zaś „Kontroler-8”, który pojawił się nie wiadomo skąd i podąża naszym śladem. Przy Nabrzeżu Śląskim nadal stoi mijany już dziś kilkakrotnie „Wilson Clyde” – najwyraźniej szykujący się teraz do opuszczenia portu. Ładownie pozamykane, przy statku parkuje zielony samochód służb celnych. Znaczy, dokonuje się odprawa!

Ma zaś powolutku dochodzimy do burty „Pilota-3”. Pan Roman rzuca cumy, przestają pracować maszyny. Stoimy. Koniec podróży. Koniec relacji.

Koniec relacji? Naprawdę?

Nie, to nie koniec, będzie jeszcze ciąg dalszy! To tylko chwila przerwy, w trakcie której można zejść z pilotówki, rozprostować kości, albo też usiąść w wygodniejszej (i większej) kabinie na „Pilocie -3” i w spokoju napić się kawy. Co też czynimy.

A już za chwilę...   ... ale o tym w części czwartej (i ostatniej)

c.d.n.

© Antoni Dubowicz 2014

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: