24kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Tall Ships’ Races 2009 Gdynia – dzień pierwszy

00-024-c

W roku 2009 punktem wyjściowym Tall Ships’ Races była Gdynia. Żaglowce przybyć tu miały 2 lipca, aby 5 lipca - po wielkiej paradzie na wodach Zatoki Gdańskiej - wystartować do regat do St. Petersburga w Rosji, Turku w Finlandii i Kłajpedy na Litwie. W pierwszych częściach opisałem, co działo się w Gdyni w dniach poprzedzających zlot.

Dziś dzień pierwszy zlotu, czwartek, 2 lipca 2009. Zaczęło się!

W dodatku do "Gazety Wyborczej"  znalazły się w końcu jakieś konkretne informacje. Program na dziś jest jednak bardzo skromny. Jedyny punkt: - "Oficjalna Ceremonia Otwarcia" – „Dar Pomorza”, godzina 14:00. Znaczy, przyjęcie na żaglowcu, tylko dla oficjeli. Turysta stoi z boku i co najwyżej może usiłować zerknąć na pokład. Ale przyjęcia i tak nie interesują shiploverów, oni przyjechali tu dla żagli. A przyjechały ich całe tłumy. W wielobarwnej masie, rozlewającej się wokół Basenu Prezydenta, usłyszeć można chyba wszystkie języki świata!

Bramy Dalmoru zostały nareszcie otwarte. Można więc obejrzeć z bliska zacumowane tam żaglowce. Przybyło ich bardzo dużo, między innymi aż 21 jednostek klasy A! Największy jest rosyjski, 122 metrowy, czeromasztowy bark „Sedov”.Są też nieco mniejsze (niecałe 109 metrów) fregaty „Dar Młodzieży” i jego rosyjska siostra „Mir”, jest norweski piękny bark „Christian Radich” (73,00 m), jest i drugi Norweg „Sørlandet” (64,15 m), dalej niemiecki szkuner „Grossherzogin Elisabeth” (63,41 m), najstarszy chyba biorący udział w zlocie(rok budowy 1909) i jeden z najpiękniejszych żaglowców świata, również niemiecki „Alexander von Humbold” (62,60 m), rozpoznawalny na wszystkich morzach kuli ziemskiej z racji swych zielonych żagli, jest nowiuteńki holenderski szkuner "Eendracht" (58 m), jest nasz „Fryderyk Chopin” (54,15 m), barkentyna z najdłuższym chyba bukszprytem i jedyny żaglowiec z 6 rejami na maszcie, jest też brytyjski „Lord Nelson” (52,42 m), zaprojektowany specjalnie do pływania z załogą niepełnosprawną (!), bułgarska „Kaliakra” - bliźniacza, choć zdecydowanie bardziej elegancka siostra naszej „Iskry” (52,06 m, projektant: Zbigniew Choreń) oraz duński trzymasztowy „Georg Stage”(51,17 m), wyglądający jak miniatura największych rejowców, którego załoga składa się z młodzieży, nierzadko zaklasyfikowanej jako „trudna”. Nieco tylko mniejsze jednostki w klasie A to niemiecki „Roald Amundsen” (50,20 m), nasza „Pogoria” (49,50 m), rosyjski „Yunyi Baltiets” (48,0 m), holenderskie „Thalassa” (47,25 m) oraz „Morgenster” (46,03 m), przecudna, również holenderska „Astrid” (41,36 m), szwedzki drewniany bryg „Tre Kronor af Stockholm” (35,0 m), zbudowany według starych wzorów w 2008 roku, duńska „Loa” (30,50 m) i polski „Kapitan Głowacki” (28,42 m).

Z żaglowców zapowiadanych zabrakło jedynie rosyjskiego „Shtandarta”. Ale w masie innych jednostek prawdopodobnie mało kto zwrócił na to uwagę.

Spośród 14 żaglowców klasy B wielkością wyróżniał się „Zawias”, harcerski „Zawisza Czarny” (43,90 m). Pozostałe statki tej klasy mieściły się w granicach 15 – 35 metrów, a więc rozpiętość między nimi i tak była ogromna. Większość z nich widziałem w Gdyni już dnia poprzedniego – opisałem je w części 2 tych wspominkowych wrażeń.

Tego dnia żaglowce nie były jeszcze dostępne dla szerokiej publiczności. Pokłady świeciły więc pustkami, choć, jak zawsze, były też odstępstwa od reguły – jak niemiecki bryg „Roald Amundsen”. Część załóg innych jednostek nawiązywała już przyjazne kontakty z ciekawskimi przez burtę, przybijała stemple, reklamowala następne regaty w Antwerpii 2010.

Kogo interesowały, oprócz największych, najsławniejszych rejowców, także i mniejsze żaglowce, mógł się nimi dowoli nacieszyć w Basenie Jachtowym. Tam zebrały się jednostki od ok. 12 do ponad 20 metrów. Aż trudno było uwierzyć, że gdyńska marina pomieścić może tyle jachtów! Choć w sezonie i tak jest tam zawsze tłoczno, tym razem pobito chyba wszelkie rekordy (a nadal bylo jeszcze sporo wolnego miejsca!)

Można więc było snuć się od jachtu do jachtu, odczytywać ich nazwy, przyglądać się krzątaninie na pokładach, podziwiać flagową galę, którą większość z nich wywiesiła, studiować informacje na tabliczkach informacyjnych, obecnych na każdym bodajże jachcie – słowem, najeść się żagli do syta! Szczególnie wieczorem było tam zdecydowanie mniej zwiedzających niż przy Basenie Prezydenta. Chyba zarówno załogi, jak i goście przygotowywali się duchowo do wielkiego szturmu, jaki nastąpić miał w dniu następnym. Ostatnie chwile przed burzą!

Część żaglowców nie postawała jednak bezczynnie przy nabrzeżu, tylko wychodziła z zaproszonymi gośćmi na pokładzie w krótkie rejsy w morze. Żaglowce obserwować więc można było w różnych sytuacjach i w różnych pozach. Ja trafiłem akurat na wieczorne wejście „Pogorii” do Basenu Prezydenta. Zacumować miała w miejscu, które zajmowała już od kilku dni gdańska „Gedania”. Odeszla więc ona od nabrzeża,robiąc miejsce „Pogorii”, która dobiła w efektownym świetle zachodzącego słońca. „Gedania” zaś zakręcila kółeczko w basenie, po czym zaczęła rufą zbliżać się do burty „Pogorii”, nie bacząc na to, że ta pozostawiła reje w pozycji wychodzącej daleko poza burtę. Rozległ się krótki, głośny trzask trących o siebie, napinających się stalowych lin, któremu towarzyszyło przeciągłe –ooooch! zebranej publiczności. Przytomny kapitan „Gedanii” zastopował natychmiast i odszedł od „Pogorii”, dzięki czemu nie doszło do uszkodzenia żadnego z żaglowców. Po krótkiej chwili „Pogoria” przebrasowała reje, ustawiając je w płaszczyźnie kadłuba- i druga próba była udana. Zdjęć tego prawie-wypadku nie pokazuję jednak, bo w sumie nie są one wcale aż tak ciekawe, a poza tym światło było już marne. Wystarczyć musi Wam więc opis. Uwierzcie mi na słowo, lub też nie.

Ach, napisałem coś o budowie sceny? Nie? To śpieszę z informacją : scena budowała się nadal. Sklecony z rusztowań pomost sięgał aż po burtę „Daru Pomorza”!

cdn...

Tekst i fotografie: © Antoni Dubowicz 2009,2014

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: