20kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Morska potęga Luxemburga

00 DSC 0847 nb

Kto powiedział, że kraje nie mające morskich granic nie mogą posiadać statków? Czechosłowacja była swego czasu nawet morską potęgą! Założona 1 kwietnia 1959 (to nie prima-aprilis, to fakt!) państwowa firma „Československá námořní plavba” zarządzała flotą handlową, skladającą się z 44 statków, których część wyszła z naszych stoczni. Była to druga co do wielkości flota należąca do państwa nie mającego dostępu do morza. Czesi mieli nawet w Szczecinie swoje własne nabrzeże! Firma sprywatyzowana została jednak w 1992, ostatni statek sprzedano w 1998.

 Pierwszym statkiem pod banderą Szwajcarii był zbudowany w USA w 1850 roku żaglowiec „Wilhelm Tell”. Jego właścicielem był niejaki James Funk, Szwajcar, który w USA otrzymał patent kapitański. Dziś w Szwajcarii funkcjonuje sześć firm armatorskich, które dysponują flotą 46 statków o pojemności 869.563 BRT i nośności 1,39 miliona ton. To mniej więcej 1 promil światowego tonażu. Portem macierzystym wszystkich szwajcarskich statków jest Basel (zwana w Polsce Bazyleą). Jeśli założyć, że flota danego państwa to statki w nim zarejestrowane – flota Szwajcarii jest o 46 statków większa niż nasza!

Jest też pewien holownik polskiego armatora, który pływal przez lata pod banderą – Słowacji! Jego portem macierzystym była Bratysława. Owszem, Słowacja ma 54 statki rzeczne i dostęp do 154 km Dunaju, ale holownik ten Dunaju nigdy nie widział. Pływał z reguły po Morzu Północnym, co zresztą nadal robi. Można i tak.

Kiedy jednak w przedostatnim dniu roku zobaczyłem wpływającą do Gdańska „Charlemagne”, jakoś nie pomyślałem o flotach Czechosłowacji, Szwajcarii czy Słowacji. Tym bardziej, że nie jest to żaden statek, przewożący niezbędne tym krajom towary, tylko ... pogłębiarka! Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem na rufie port macierzysty: Luxembourg!

Co ma bagrowanie z Luksemburgiem wspólnego? Trwało dobrą chwilę, zanim uświadomiłem sobie, że to przecież jeden z największych portów świata. Zacumowane tam pieniądze są więcej warte, niż cała światowa flota handlowa. A może także i wojenna! Jest to też miejsce bezpieczniejsze, niż Fort Knox i główny skarbiec Narodowego Banku Polskiego razem wzięte.

Dlatego nie zaskoczyło już mnie dalej, że statek z Luksemburga nie należy wcale do armatora z Luksemburga, tylko do belgijskiej firmy DEME Building Materials NV (DBM) z Zwijndrecht, jego operatorem jest DEME - Dredging Environmental and Marine Engineering N.V., a zbudowała go w 2002 roku specjalistyczna firma IHC Dredgers z Kinderdijk w Holandii, będąca dziś częścią IHC Merwede Holding bv. Taki jest świat w epoce globalizacji.

„Charlemagne” to nowoczesna samobieżna pogłębiarka ssaco-nasiębierna (trailing suction hopper dredger). Oznacza to, że odsysa urobek z dna morza i załadowuje go samodzielnie do ładowni. W ostatnich latach widywałem ja często gdzieś w pobliżu gdyńskiego portu, najczęściej jednak z daleka, więc nie mogłem dostrzec, co to dokładnie za jednostka. Taraz sama „wpłynęła” mi w obiektyw. To duży statek, ma 101,22 m długości całkowitej ( 92,50 m długości m.p) i 20,8 m szerokości. Zanurzenie wynosi 8,52 m w stanie załadowanym, czyli z 5000 m³ urobku na pokładzie.

Rura ssąca ma średnicę 0,7 metra i może pracować na głębokości 40 do 60 metrów. W przedziale maszynowym pracę wykonują dwa sześciocylindrowe silniki Wärtsilä - 6L32 o łącznej mocy 5883 kW, pozwalające „Charlemagne” na przemieszczanie się z prędkością 13,4 w.

Pogłębiarek o podobnych gabarytach (nośność 10.650 ton DWT i 5.682 GT) w Polsce nie ma, największa nasza pogłębiarka nasiębierna ssąca ze smokiem wleczonym " Inż. St. Łęgowski", należąca do gdańskiego PRCiP (Przedsiębiorstwa Robot Czerpalnych i Podwodnych) pracować może do głębokości 20/30m i ma ładownię o pojemności 1600 m³.

Zawsze dobrze się dowiedzieć, że belgijska firma eksploatująca zbudowaną w Holandii pogłębiarkę ładuje zarobione na odsysaniu piasku sprzed gdyńskiego portu pieniądze na dyskretnym koncie w banku w Luksemburgu. Coś z tych pieniędzy zostaje jednak w kieszeniach załogi. Która jest, miejmy nadzieję, choć w części z Polski.

© Antoni Dubowicz 2014

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: