20kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Statek z zawiasem – szalanda MS-PRC-102

00 DSC 0111 nb

Gdynia, 6 stycznia 2016

Niewielki, może dwustumetrowy kawałek nabrzeża, odchodzący od Ostrogi Pilotowej w stronę Basenu IV im. Marszałka Piłsudskiego, to Nabrzeże Fińskie. Ciągnie się ono od Kapitanatu do lekkiego załamania, za którym zaczyna się już Nabrzeże Polskie. Bardzo rzadko cumują tu duże statki morskie, a jeśli już, to na ogół niewielkie drewnowce. Kilka lat temu było to miejsce postojowe holowników gdyńskiego WUŻu, zanim stały się flotą „Fairplaya” i przeniosły się w głąb basenu.

Właśnie tam znalazłem się tuż przed zmierzchem w święto Trzech Króli. Było kilka minut po godzinie 15:00, stocznie tego dnia nie pracowały, a mniej więcej przed godziną również i większość pracowników portowych zakończyła robotę i udała się do domu. Jak to w święto. Kręciłem się więc osamotniony po porcie i miałem wrażenie, że mam go tylko dla siebie. Na Fińskie wpadłem zupełnie przypadkowo, przyciągnięty wielką bandą gołębi, które obsiadły malowniczo dach stojącego tam magazynu oraz hałdy zwalonego na nabrzeżu, dymiącego na mrozie węgla.

Ku memu zdziwieniu okazało się, że wcale nie jestem w porcie sam. Na Polskim stał jakiś duży masowiec w trakcie wyładunku. Akurat, kiedy spojrzałem w jego stronę, wysunęła się zza niego płynąca w moim kierunku szalanda.

Szalanda? Cóż to takiego? - zapytacie. Otóż jest to szeroka, duża barka, z napędem lub bez, zdatna do przewozu wydobytego przez pogłębiarki urobku. Ale nie tylko przewozu, ale i samodzielnego, błyskawicznego rozładunku - przez otwarcie klap w dnie lub burtach. Powoduje to wypadnięcie ładunku (kilkaset, a nawet kilka tysięcy ton w ciągu kilku - kilkunastu sekund). Na barki te mówi się również, z racji przewożonego materiału, błotniarki, ale pozwólcie, że nie będę ich tak tutaj nazywał.

„Moja” szalanda oznaczona była znakami SM-PRC-102, a jej malowanie – zielone burty i żółte nadbudówki – wskazywały na to, że jest to jednostka należąca do Przedsiębiorstwa Robót Czerpalnych i Podwodnych (PRCiP) w Gdańsku. Od wielu miesięcy pogłębiarski tabor jest w Gdyni wszechobecny – port przygotowuje się na nowe wyzwania, budują się nowe nabrzeża, modernizują już istniejące, tor wodny i baseny przygotowywane są do obsługi statków do 15 metrów zanurzenia – największych, jakie w ogóle mogą przez Sund wejść na Morze Bałtyckie. Stale więc widuje się pogłębiarki, holowniki, refulery oraz właśnie szalandy gdańskiego przedsiębiorstwa. Jest ich tam w sumie dziewięć. Wszystkie są szalandami samobieżnymi, zbudowanymi w latach siedemdziesiątych w Płockiej Stoczni Rzecznej. Nadpływająca oto SM-PRS-102 zwodowana została 30 września 1973 jako typ SM-660. Oznaczona była numerem stoczniowym 614. Jako, że jest to jednostka morska, posiada numer IMO 8937534, znak wywoławczy SPG2914 i znajduje się w odnośnym rejestrze PRS. Jej pojemność brutto GT wynosi 538, a nośność DWT 1.094,00 t. Szalanda ma bez mała 59 m długości, 9,5 m szerokości i 3,25 m zanurzenia. W ładowni mieści się 660 m³ urobku. Barka napędzana jest przez dwa sterośruby, połączone z dwoma silnikami spalinowymi o łącznej mocy 442 kW, które umożliwiają jej pływanie z maksymalną prędkością 5 węzłów (PRS podaje nawet 7,80 w). Na statku znajdują się dwie kabiny mieszkalne, jedna dwu- oraz jedna czteroosobowa.

Najciekawsze jednak w szalandzie to sposób, w jaki uwalnia się ona od przewożonego urobku. Najczęstszym rodzajem szaland jest szalanda dennoklapowa. W płaskim dnie ładowni znajdują się poprzeczne lub podłużne, hydraulicznie otwierane i zamykane klapy. Inny typ szalandy dennoklapowej otwierany jest ręcznie za pomocą wind łańcuchowych. O ile samo jednak otwarcie jest niezbyt ciężką pracą, o tyle zamykanie - wręcz przeciwnie.

W szalandzie bocznoklapowej klapy umieszczone są w dolnej części burt. Działają one podobnie jak w poprzednim typie.

Szalandy bezklapowe z kolei, jak sama nazwa wskazuje, klap nie mają wcale, tu urobek z ładowni rozładowywany jest przy pomocy urządzeń zewnętrznych.

Szalandy natomiast, którymi dysponuje gdański PRCiP, to  jednostki z „górnej szalandowej półki”, czyli tzw. szalandy zawiasowe. Oznacza to, że barka podzielona jest w płaszczyźnie osi symetrii statku na dwie połowy (lewą i prawą), połączone w górnej części dużym "zawiasem". Zainstalowane tam siłowniki powodują rozwarcie - już nie klapy, lecz całej szalandy. W pozycji poziomej pozostaje tylko znajdująca się na rufie niewielka „wyspa”, na której umieszczona jest nadbudówka.

Na zdjęciach, szczególnie tych od dziobu, bardzo dobrze widać dwie połówki szalandy, a z kształtu nadburcia nad zawiasem da się nawet odczytać możliwy stopień rozwarcia.

SM-PRC-102 do nabrzeża doszła pusta, bez urobku. Zanim załoga zeszła na ląd, udało mi się porozmawiać z panem, rzucającym cumę dziobową. Do rozmowy włączał się ze sterówki kapitan w dość osobliwy sposób – przez megafon, co dowodzi, że jak się tylko chce – można!

Dowiedziałem się, że praca w porcie potrwa jeszcze przez dwa, trzy miesiące, być może zdążę więc nawet pod koniec marca wybrać się na szalandzie w morze, by na własne oczy zobaczyć, jak wygląda rozładowywanie. Sam urobek to piach i muł, zalegający na dnie basenu. Wywozi się go za główki portowe na otwarte morze, gdzie w specjalnie wyznaczonych do tego miejscach wyrzuca się go na dno.

Dość zaskakująca była dla mnie informacja, że „pachnący” czasem dość intensywnie ładunek to nie żadne śmieci czy zwykły piach, tylko bogaty biologicznie, żyzny materiał, wspomagający rozrodczość ryb.

Pożegnałem się z miłą załogą, mając nadzieję na rychłe z nią spotkanie. Dosłownie chwilę później okazało się, że jednak nie wszyscy świętują. Pośrodku Basenu Piłsudskiego zakotwiczona była pogłębiarka „Małż II”. Stojąca na niej koparka głęboko zanurzała zakończone dużą łyżką ramię, wyciagając z dna kolejne porcje mułu, ładowanego na podstawioną do burty kolejną zieloną szalandę. Cóż, Trzej Królowie to w gruncie rzeczy tylko chrześcijański midrasz*, a robota jest robota, czas goni i najważniejsze jest terminowe wykonanie zlecenia. Choć nie da się ukryć, że zawsze to przyjemniej świętować niż babrać się w cuchnącym błocie z dna portowego basenu.

© Antoni Dubowicz 2016            

* Midrasz (hebr. מִדְרָשׁ - badać, dociekać, głosić) – rodzaj mądrościowej opowieści homiletycznej, (...) jedna z metod interpretacji i komentowania Pism natchnionych za pomocą sentencji, objaśnień lub przypowieści, często służąca umocnieniu miejscowej tradycji ustnej co do religijnych lub moralnych zwyczajów poprzez powiązanie jej z Pismem Świętym. (wikipedia)

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: