25kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Z sąsiedzką wizytą

00 DSC 0940 nb

W czwartek, siódmy dzień kwietnia 2015 około godziny 13:00 do Gdyni weszły dwa gdańskie holowniki – „Tytan” i „Agis”. Płynęły ciasno burta w burtę, nie odstępując się nawet na krok. Weszły głównym wejściem i skierowały się w głąb portu.

Dosłownie chwilkę wcześniej w przeciwną stronę zmierzały dwa gdyńskie holowniki, wracające z terminalu kontenerowego. O mały włos doszłoby więc do spotkania drużyny „niebieskich” z drużyną „czerwonych”! Ciekawe, czy byłby jakiś salut, wystrzał armatni, trzepotanie banderą w dół i w górę, cokolwiek? Ostatecznie byłoby to spotkanie jak najbardziej rodzinne – gdański „Tytan” i gdyński „Heros” to przecież bliźniaki (nieomal) jednojajowe, a „Agis” znalazłby w Gdyni nie jednego, ale nawet dwóch braci, podobnych do niego jak dwie (w tym wypadku nawet trzy) krople wody – „Odysa” i „Odyseusza”! Musi przecież ciągnąć ich do siebie!

Nie spotkały się jednak, więc tak sobie tylko gdybam, co mogłoby być – no właśnie – gdyby!

„Tytan” z „Agisem” przeszły torem wodnym w stronę basenu kontenerowego, ostatniego basenu w porcie. Nie doszły tam jednak, skręciły bowiem w stronę pochylni należącej do Stoczni Marynarki Wojennej i zniknęły za Nabrzeżem Slipowym. Ale nie zabawiły tam długo. W każdym razie nie obydwa. Po kwadransie jeden z nich pokazał się znowu i wrócił tą samą drogą, którą przyszedł. „Agis”, bo on to był, o 13:40 dochodził już do falochronu i chwilę później straciłem go z oczu. Ot i cała historia - oprócz tego, że zaczęło padać.

Jaki był cel tej sąsiedzkiej wizyty? Nie mam pojęcia i nigdy się nie dowiem. Ale byłem przy tym i miałem okazję zrobić kilka zdjęć. To mi wystarczy. Niecodziennie przecież zdarza mi się widzieć w Gdyni holowniki z Gdańska. A odwrotnie nie zdarzyło się chyba jeszcze nigdy. Czegóż więc chcieć więcej?

© Antoni Dubowicz 2015

 

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: