28marzec2024     ISSN 2392-1684

Dziewiczy rejs „Maerska”

00-DSC 7016-nb

Trzeba było nie lada odwagi, aby w 2009 roku, w czasie głębokiego kryzysu przewozowego, pójść pod prąd i zdecydować się na budowę nowych, wielkich kontenerowców. Duński armator Maersk Line z siedzibą w Kopenhadze zaryzykował – i to niemało, licząc na szybko rozwijającą się, ekspansywną gospodarkę Chin.

Zamówienie, złożone w lutym 2011 roku w południowo koreańskiej stoczni Daewoo Shipbuilding opiewało na nie mniej niż dziesięć kontenerowców o niebywałej do tej pory wielkości. Tak powstał projekt statków serii „Triple-E”, nazwanej tak od trzech kryteriów projektowych: Efficiency, Economy of scale oraz Environment. O serii tej napisano już bardzo wiele, więc nie będziemy się tutaj bliżej tym zajmować. Zainteresowanych odsyłam do wyczerpujących informacji na stronie armatora: http://www.worldslargestship.com/

Pierwszy statek w serii nosi imię „Maersk Mc-Kinney Møller”, ku czci zmarłego w 2012 roku armatora i przedsiębiorcy, nestora firmy, dyrektora, przewodniczącego rady nadzorczej Maersk-Gruppe Arnolda Maersk Mc-Kinney Møllera. To on rozbudował rodzinną firmę do skali największego skandynawskiego przedsiębiorstwa i największego przewoźnika kontenerowego na świecie.

Statek został przekazany do eksploatacji 28 czerwca, rozpoczynając dziewiczą podróż, wiodącą ze stoczni w Busan (Płd Korea) do Europy. Kontenerowce Triple-E przeznaczone są do obsługi połączeń między Azją i Europą. Są za duże na Kanał Panamski, nie zachodzą też do portów Ameryki. Zresztą, w momencie składania zamówienia na statki na całym kontynencie amerykańskim nie było ani jednego portu, który zdolny byłby je obsłużyć. Trasa rejsu prowadzi więc przez Kanał Suezki.

Mało kto wie, że głębokowodny terminal kontenerowy (DTC) w Gdańsku należy do grona nielicznych portów europejskich, do których „Maersk Ms-Kinney Møller” może zawinąć. I tu właśnie mogliśmy go zobaczyć w ubiegły czwartek –a właściwie mieliśmy go móc zobaczyć. Pomimo bowiem szumnych zapowiedzi, że „...21 sierpnia 2013 roku zapisze się złotymi zgłoskami w historii rozwoju gdańskiego portu morskiego...” zrobiono dosłownie wszystko, aby wejście statku odbyło się bez widzów. Posunięto się nawet do tego, że zamknięta została plaża przy DTC. Ba, zamknięto nawet dróżki leśne i zaryglowano wszystkie drogi dojazdowe! Przyjemność oglądania tego wydarzenia z bliska zarezerwowano dla zaproszonych gości ze świata mediów i polityki (co zaowocowało, niestety, kolejnymi wypowiedziami przed kamerami tv). Dla pospolitej gawiedzi urządzono zaś punkt obserwacyjny kilka kilometrow za portem, na plaży na Stogach, skąd można było próbować dostrzec stojący po drugiej stronie nabrzeża, schowany za górą kontenerów statek, w dodatku pod słońce. Fakt, statek ten, przy swoich gabarytach, widać było gołym okiem nawet z odległego o kilkanaście kilometrów Helu czy Gdyni, ale jakoś nie tak wyobrażałem sobie uroczyste powitanie największego w świecie kontenerowca.

A tymczasem wejście „Maerska” było naprawdę bardzo widowiskowe! Już na redzie kręciły się wokół niego wycieczki szczęśliwców na „Darze Młodzieży” pod pełnymi żaglami czy marynarzy z fregaty rakietowej ORP „Gen. T. Kościuszko” (z amerykańskiego demobilu). Nie mniej niż pięć holowników gdańskiego WUŻu uwijało się wokół wielkiej, pękatej, niebieskiej balii z napisem MAERSK LINE. Asystowały im dwa statki pożarnicze, które bardzo artystycznie strzelały z armatek wodnych. Prawdziwy wodny balet!

Krótko po godzinie 16:00 holowniki doprowadziły „Maersk” do falochronu i rozpoczęły wielki masyw statku obracać, aby zmieścił się w wejściu do basenu. Za dziób ciagnął go „Virtus”, cumę rufową trzymał „Tytan”. Rolę dopychacza przejął „Taurus”, wspomagany przez „Ajaksa” . W pełnej dyspozycji, aby doskoczyć w razie potrzeby, czekał też w pobliżu „Argo”.

„Sikawkowi” w żółtych gumowych sztormiakach, stojąc na pozycjach na dachach i masztach „Strażaka 5” i „Strażaka 6” mokli w pyle wodnej zasłony wokół ich statków. Piękny widok! Zdjęcia te moglyby z powodzeniem być osobnym tematem kolejnych „morskich kadrów”.

„Maersk” pomagał trochę w manewrach, od czasu do czasu wypluwając z kominów ciemne kłęby obłoków, nieco tylko jaśniejsze od czarnych dymów holowników. Dla wierzących był to jednak z pewnością wystarczający dowód na „ekologiczną czystość” tego przyjaznego środowisku kontenerowca (to to trzecie E - Environmentally improved).

Wszystkiego tego nie można było zobaczyć ani z plaży na Stogach, ani z Helu, ani z Gdyni, ani z żadnego innego miejsca na ziemi i na wodzie.

Pewnie, statki Triple-E będą stałymi gośćmi w Gdańsku (niecałe trzy metry krótsze kontenerowce serii E wchodzą do DCT regularnie od 2010), ale już nigdy nie będzie tego pierwszego, inauguracyjnego, dziewiczego, historycznego rejsu. Rejsu przy niepotrzebnie pustych trybunach.

Trochę szkoda!

© Antoni Dubowicz 2013

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Komentarze  

+1 #1 Michał Szafran 2013-08-28 20:27
Zdjęcie numer 2 absolutnie genialne!!!
Cytować

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: