28marzec2024     ISSN 2392-1684

Historia, ukryta za zdjęciem

00 DSC 2248-nb

Ślepy los zrządził, że norweski statek“Elektron II“ znalazł się dokładnie w tym miejscu i czasie, w którym fotografowalem w porcie gdyńskim całkiem inne wydarzenie.

Ustrzeliłem go tylko dlatego, że spodobał mi się pękaty, trochę baliowaty kształt czerwonego kadłuba. Być może było nawet i coś więcej, ale tego nie byłem jeszcze świadomy.

Dopiero przy wertowaniu w spokoju fotograficznych plonów tamtego dnia zauważyłem tę „inność”. Zacząłem dochodzić, na czym ona polega i to właśnie historia, która kryje się za tym zdjęciem:

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to nazwa statku namalowana na burcie, nie na rufie. Nie ma to większego znaczenia, ale jest nietypowe. Być moze właśnie dlatego cyknąłem mu zdjęcie, kto wie?

Drugie, to wysokie maszty na przedniej ścianie nadbudówki, ograniczające skutecznie widoczność z mostku. Nie zauważyłem na nich jednak bomów ładunkowych. Zaraz jednak zorientowałem się, że to wcale nie maszty (statek nie posiada żadnych urządzen przeładunkowych), tylko kominy! Takiego rozwiązania jeszcze nigdy nie widziałem.

Trzecia osobliwość to otwarta, głęboka „uliczka”, prowadząca środkiem zabudowanej dziobówki aż po sam skrajnik. Wrażenie uliczki potęguje też konstrukcja masztu na szeroko rozstawionych nogach. Co to ma znaczyć? Po co to?

Zacząłem szukać i już niebawem wpadłem na gorący trop. Jedno ze zdjęć, znalezione na MarineTraffic pokazuje statek od przodu, z OTWARTYM dziobem! Otwartym dosłownie jak drzwi dwuskrzydłowej szafy, a w powstałym otworze - opuszczona rampa! No faktycznie, przecież całkiem dobrze widać ją również na mojej fotce, szczególnie, jeśli się wie, co się ma zobaczyć! To nie może być normalny drobnicowiec, to jakaś odmiana ro-rowca w „kieszonkowym” wydaniu! Zresztą, sami popatrzcie:

„Elektron II” zbudowany został w 1969 roku w norweskiej stoczni A/S Trondhjems mek. Verksted. Statek ma 78 m długości i 14 m szerokości, jego pojemność (BRT) wynosi 1628, nośność netto (NT) 499 t. Właścicielem jest Statnett Transport AS w Drammen, a operatorem Simon Møkster Rederi AS w Stavanger. Informacja o statku mówi, że jest to faktycznie jednostka typu Roll on / Roll off (ro-ro), składana dziobowa rampa ma długość 10 i szerokość 5 metrow. Dopuszczalne jej obciążenie wynosi 300 ton.

Przypomniała mi się książka pana Józefa Franciszka Wójcika „Morze, Saksy i Dar Młodzieży” (polecam), w której autor opisuje specyfikę pływania wsród norweskich fiordów, gdzie często prowizoryczny pomost, często krotszy od samego statku, zastępuje port, a żeby statek załadować, trzeba go stale przestawiać. Żywe jest też we mnie wspomnienie CinqueTerre – gdzie cała przystań to maleńki podest, wyłupany w litej skale. Statek, nie cumujac, doplywa do niej dziobem, z którego wysuwa się długi trap, umożliwiający ludziom zejście i wejście na pokład.

Patrząc na pracę w wygodnych i bezpiecznych portach, jak Gdynia, nie myśli się o tym, że nie wszędzie warunki terenowe umożliwiają tak komfortową obsługę statku.

Rozgadałem sie, a tymczasem „Elektron II” zdążył już wyjść z portu i udał się w dalszą drogę. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek jeszcze zawita do Gdyni i prawdopodobnie nigdy już go nie zobaczę.

Chyba, że zdecyduję się odbyć na nim rejs. Jak to bywa pośród statków starszej generacji, na pokładzie są również kabiny dla pasażerów (jest ich nawet siedem). Myślę, że rejs taki mógłby przynieść znacznie więcej wrażeń niż podróż najbardziej nawet komfortowym wycieczkowcem.

Póki co, żegnam się z „Elektronem”, życząc mu długiego życia i przysłowiowej „stopy wody” pod stępką.

© Antoni Dubowicz 2013

Fotografia Elektrona z otwartą paszczą: © Per Åge Laugaland, MarineTraffic.com

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: