25kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Polsko-japońskie manewry na Bałtyku!

00 DSC 4044-nb

Jest ich ci u nas dostatek. Słowa takie, jak Casio, Sony, Toyota czy Yamaha znane są każdemu dziecku, produkty tych firm zalały już dawno nasz rynek.

Może dlatego, że tak się do nich przyzwyczailiśmy, wiadomość, że do Gdyni zawitają trzy japońskie okręty wojenne z początku nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Takie przyjacielskie wizyty są tu od dziesiątków lat na porządku dziennym, z reguły kończą się też, zgodnie z ich charakterem, przyjaźnie. No, chyba że marynarze niemieccy zdemolują doszczętnie największą w mieście restaurację lub amerykańscy goście „przypadkowo” ostrzelają port z pokładu rakietowego niszczyciela, po czym uprowadzą naszych prokuratorów wojskowych, usiłujących wszcząć postępowanie dowodowe (wrócimy kiedyś do tego tematu).

Wizyta Japończyków przebiegała jednak spokojnie, jeden z okrętów otwarto nawet dla zwiedzających, więc w sobotę, 10 sierpnia, w dniu ich odejścia, wszystko wyglądało normalnie. Ot, przybyły, postały i odpłyną.

Dopiero informacja, po co naprawdę przypłynęły, wywołała we mnie poruszenie. Otóż trzy niszczyciele z kraju kwitnącej wiśni ( lub, jak kto woli, wschodzącego słońca, choć to już kojarzy się całkiem inaczej) przybyły do Gdyni, aby odbyć WSPÓLNE MANEWRY NA BAŁTYKU!

Jak to? Po co?

Wytłumaczył to japoński admirał Fumiyuki Kitagawa. Jak oświadczył - „...nauka współpracy z polskimi marynarzami jest ważna, nie bez znaczenia jest też współpraca Polski ze Stanami Zjednoczonymi oraz bliskie sąsiedztwo Niemiec oraz Rosji. ..” Okręty Morskich Sił Samoobrony Japonii opuszczały więc Gdynię, aby wraz z fregatą rakietową ORP "Gen. T. Kościuszko" rozpocząć pierwsze w historii polsko-japońskie manewry morskie typu "Passex". Polscy i japońscy marynarze wymienić się mają doświadczeniami związanymi z bezpieczeństwem na morzu i osłoną szlaków komunikacyjnych.

Przyzwyczailiśmy się, że w czysto pokojowych wojennych spektaklach na Bałtyku niezmiennie uczestniczy nasz wielki brat z USA (właśnie toczy się wojenna gra Northern Coasts 2013), nie zwracamy też w ogóle uwagi, że nasi bohaterscy żołnierze Ojczyzny przed atakami miejscowych „rebeliantów” bronią w górach Afganistanu, przełkniemy więc też bez refleksji fakt, że wspólne tajemnicze manewry z okrętami z dalekiej Japonii (która, podkreślmy to, nawet nie należy do NATO) odbywają się gdzieś na naszych wodach. Marynarka Wojenna podała lakonicznie, że przebiegły one zgodnie z planem.

Postanowiłem zobaczyć na własne oczy wyjście Japończykow na te bezprecedensowe manewry. Wiadomość, kiedy i którędy okręty wyjdą, znalazła się, owszem, ale próżno szukać jej w lokalnych mediach! Dodzwoniłem się jednak do dowództwa Marynarki Wojennej, gdzie udzielono mi informacji, z której wynikało, że akurat to, kiedy i którędy wyjdą, w ostatniej chwili może się zmienić.

I faktycznie, zmieniło się. Łącznie z pogodą. W sobotę bowiem od samego rana lało jak z cebra.

JDS „Kashima” (numer taktyczny 3508), jedyny w swojej klasie, flagowy japoński okręt szkolny, cumujący przy Nabrzeżu Pomorskim, odszedł wprawdzie, zgodnie z zapowiedzią, kilka minut przed dziewiątą, ale nie udał się wcale w kierunku głównego wyjścia, którym zaraz po nim miały wyjść pozostałe dwa niszczyciele, cumujące przy Nabrzeżu Francuskim, tylko skierował się w przeciwną stronę do wyjścia południowego!

143 metrowy „Kashima” zaprojektowany został specjalnie dla potrzeb szkolenia kadry oficerskiej. Załoga, łącznie z kadetami, liczy 370 osób. Na rozległych pokładach jest dość miejsca na zbiórki, szkolenia i ćwiczenia morskich ceremoniałów. Całe jego uzbrojenie to pojedyńcze działko 76 mm, dwie potrójne wyrzutnie torped oraz cztery armatki SALUTOWE! Użyto ich kilka dni wcześniej przy wejściu do Gdyni. „Kashima” rozpoczął służbę w 1995 roku i nie wsławił się niczym szczególnym, nie licząc drobnej kolizji z Królową Elżbietą (RMS „Queen Elisabeth II”) w Nowym Jorku w 2000 roku. Z Gdyni udało mu się jednak wyjść cało, dzięki dobrej pracy holowników „Heros” i „Centaur II”, które uchroniły przed nim stojące w basenie statki Białej Floty.

„Kashima” więc opuszczał port wyjściem południowym, a ja udałem się w te pędy do portu, aby znaleźć się na czas przy Nabrzeżu Francuskim, skąd po dziesiątej odcumowywać miały kolejno JDS „Shirayuki” (TV 3517, ex DD 123) oraz JDS „Isoyuki” (DD 127). Oba są niszczycielami min klasy „Hatsuyuki”. W latach 1980 – 1986 zbudowano dwanaście takich jednostek, z których osiem znajduje się nadal w służbie. Pięć jest w służbie czynnej, trzy pozostałe zaś, w tym „Shirayuki”, przekwalifikowane zostały na jednostki szkoleniowe. Cztery jednostki wycofano w latach 2010 – 2013. Ich wyporność standardowa wynosi 3000, a pełna 3800 ton, dlugość 130 i szerokosść 13,6 m. Napędzane sa 4 turbinami gazowymi, dwiema do pływania z prędkością marszową i dwiema do osiągnięcia prędkości maksymalnej, wynoszącej 30 węzłów (ok. 56 km/h). Ich uzbrojenie składa się z ośmioprowadnicowej wyrzutni pocisków przeciwokrętowych Harpoon, wyrzutni pocisków przeciwlotniczych Sea Sparrow, wyrzutni rakietotorped ASROC, dwóch zestawów przeciwrakietowych Phalanx, działka 76 mm i dwóch potrójnych wyrzutni torped kalibru 324 mm. W hangarze w części rufowej parkuje helikopter do zwalczania okrętów podwodnych Mitsubishi SH-60J(K), budowany na licencji Sikorsky S-70. Załoga wynosi 200 osób.

Pod Nabrzeże Francuskie dotarłem razem z „Herosem” i „Centaurem”, ale one miały o wiele krótszą drogę do przebycia! Na fotkach widać wyraźnie, że plan się zmienił. Był zaledwie kwadrans po dziewiątej, a więc grubo przed dziesiątą, kiedy okręty miały po kolei wychodzić. Po „Shirayukim” nie było już śladu, sylwetka jego rozmazywała się w deszczu daleko za falochronem. Udało mi się tylko złapać „Isoyuki”, któremu machnąłem kilka niezapomnianych zdjęć. Niezapomnianych, ponieważ aparaty nie wybaczyły mi tej mokrej roboty. Oba przemokły kompletnie i na jakiś czas zrezygnowały ze współpracy ze mną. Obiektywy „pociły się” niemiłosiernie jeszcze kilka dni później, a po wewnętrznej stronie zakapslowanego szczelnie wizjera pojawiły się krople wody, ktore w ogóle nie miały zamiaru zniknąć!

Przypuszczalnie nigdy więcej nie zobaczymy w Gdyni ani tych, ani innych japońskich okrętów.

Szczęśliwą rzeczy koleją jest też mało prawdopodobne, aby nasza flota miała zamiar przeprowadzać manewry w rejonie Zatoki Tokijskiej.

I to chyba najbardziej optymistyczny akcent tej niecodziennej wizyty.

Więc nie mówię do widzenia, tylko żegnajcie, goście, farewell, saraba さらば !

© Antoni Dubowicz 2013

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: