Kutry, kutry i jeszcze raz kutry
- Post 02 listopad 2013
- Odsłony: 10894
Pojechałem do portu w drugi dzień stycznia. Było w miarę słonecznie, ale dotkliwie zimno, a od zachodu ciągnęły ciężkie, burzowe chmury.
Na „moim” (*) kutrze wrzała krzątanina – statek trzeba było przygotować do przeglądu klasyfikacyjnego. Tymczasem stocznia po raz pierwszy w dziejach zamknęła się na okres międzyświąteczny. Kutry czekały więc w zatłoczonym porcie, a szyprowie komentowali tę nową dla nich sytuację. Ale cóż zrobić, nie ma co tu dużo gadać - robota jest robota i czekać nie może. Załogi byly więc na burcie i pracowały, starając się zrobić maksymalnie dużo we własnym zakresie, zanim stocznia znów otworzy swoje podwoje. Tak było na prawie wszystkich kutrach, więc się naprawdę działo!
Pierwszy poruszył się WŁA-295. Odszedł od nabrzeża, ale nie wyszedł z portu. Pozostał w basenie, kierując się w stronę taśmociągu z lodem. Zgrabnym łukiem obszedł zacumowane przy nabrzeżu burta w burtę dwa inne szkunerowske trawlery i chwilę później już podawał cumy.
Nie trwało długo, jak ruszył w drogę powrotną. To jednak obserwowałem już z pokładu, popijając gorącą kawę i rozmawiając z panem Leszkiem o sprawach błachych i mniej błachych, a w szczególności o niełatwym rybackim fachu.
Ledwo WŁA-295 rzucił cumy, już dochodził do jego burty inny szkunerowski kuter – WŁA-305, a zaraz za nim pojawił się kolejny trawler „Szkunera” - WŁA-311, jeden z najmłodszych polskich rufowców (typu B-280), aby ustawić się za rufą WŁA-305. I tak oto „Szkunery” były prawie w komplecie, a ja zająłem się wreszcie tym, po co przyjechałem, czyli pomiarami i detalami na „moim” kutrze.
I to już miałby być koniec tej krótkiej historii? A skądże! Zanim mewy zdążyły powrócić na swoje miejsca, zakaszlał silnik tuż obok nas, zabełtała się woda, wzburzona obrotami śruby i WŁA-291 odszedł zgrabnie od naszej butry, również kierując się ku nabrzeżu.
I kto by się spodziewał, że w pozornie martwym sezonie, tuż po nowym roku zrobi się tu nagle taki ruch? Ja jednak, przyznam się szczerze, trochę zziębłem, wróciłem więc do przerwanej rozmowy i jeszcze letniej kawy.
Ale co tam kawa! Najważniejsze, że zarówno pomiary, jak i fotograficzne łowy były owocne! Ten rok rozpoczął się całkiem dobrze.
(*) „moje” są wszystkie z długiej serii rufowych kutrów bałtyckich typu B-410 / B-403, a szczególnie jeden „mojszy”, ten najbardziej zaprzyjaźniony.
© Antoni Dubowicz 2013
Komentarze