20kwiecień2024     ISSN 2392-1684

„Mein Schiff 1” – podwójna relacja

00 DSC 2495-nb

„Mein Schiff” to nazwa równie dobra, jak „Twój Ruch” czy „His Master’s Voice”, ale to właśnie z jego powodu wstałem tak rano w środę, 14 sierpnia, aby złapać go przy wejściu do gdyńskiego portu.

Pod Dworcem Morskim byłem już kwadrans po szóstej, o niezwyczajnej jak na mnie godzinie, ale kilka minut później nie zobaczyłbym go już między główkami falochronu. Pojawił się tam dokładnie o 6:19. Wstawało właśnie poranne, jaskrawe, ostre słońce, świecąc prosto w oczy. Widok na statek był oczywiście dokładnie pod światło – dość okropne warunki do robienia zdjęć.

Ja jednak byłem zadowolony. Do tej pory nigdy nie udało mi się zobaczyć go w naturze, więc tym razem się uparłem. I zobaczyłem! Czasem ośli upór naprawdę przynosi rezultaty. Będę musiał to sobie zapamiętać, jeśli nie zapomnę.

„Mein Schiff 1” ze swym ciemnoniebieskim kadłubem z namalowanymi na nim różnymi słowami robi wrażenie. Jest wyraźnie inny od innych, o co prawdopodobnie autorom właśnie chodziło. „Pisanki” te skutecznie też odwracają uwagę od nieco topornych, niekształtnych form wycieczkowca, szczególnie w partii rufowej.

Statek wszedł do basenu szybko, sprawnie i bez pomocy holowników. Na mostku był jednak pilot, o czym świadczyła powracająca z morza pilotówka. Na Francuskim oczekiwało na niego dwóch cumowniczych i kilkanaście autobusów, za bramą stał nieskładny rząd taksówek. Grupa taryfiarzy szykowała się do ataku na wysiadających ze statku turystów indywidualnych. Taryfiarze jak rybacy, pracują metodą olimpijską, znaczy, kto pierwszy, ten lepszy. O wprowadzeniu kwot indywidualnych, jak w rybołówstwie, się nie mówi. Nie mówi się też w ogóle po niemiecku, co dziwi, wziąwszy pod uwagę, że przypływają do nas praktycznie wyłącznie Niemcy. Oni zaś nie rozumieją naszej łaciny.

Nie czekałem na spuszczenie trapu. Chciałem zaoszczędzić sobie widoku kierowców, nagabujących nachalnie pasażerów w języku baluba i pojechałem do domu na śniadanie. Wrócę tu po południu, aby zobaczyć, jak „Mein Schiff 1” wypływa i udaje się w kierunku Kaliningradu. Jeśli się nie zachmurzy, będzie doskonałe światło do zdjęć!

Pod dworzec Morski wróciłem o wpół do szóstej. Padał właśnie rzęsisty deszcz, lub, jeśli kto woli, lało! Zza ciemnych chmur wychodziło jednak słońce i w tym ciekawym świetle udało mi się zrobić kilka naprawdę fajnych, „mokrych” ujęć! Przyjechałem tu jednak, aby pożegnać „Mein Schiff ”, więc spróbujmy skoncentrować się na temacie. A to wcale nie takie łatwe, bo ruch się nagle w porcie zrobił jak na Monciaku w Sopocie. Są takie dni, ba - tygodnie, kiedy wydaje się, że port jest martwy, a bywa też, że nie wystarcza oczu, aby obserwować statki, pojawiające się jednocześnie ze wszystkich stron. I tak właśnie było tego popołudnia. Poprzestańmy jednak na tym, aby przyjrzeć się kilku „drobnoustrojom”, kręcącym się wokół sceny wyjścia wycieczkowca. Oto pojawiły się dwa holowniki gdyńskiego WUŻu, kreśląc w wodzie basenu meandry, pozornie, lub faktycznie, w ogóle nie związane z niemieckim statkiem. Od strony morza wszedł „Heros”, a z głębi portu nadciągnął „Herkules II”. Spotkawszy się, poszły w tany. Oglądałem je z zaciekawieniem, aż „Mein Schiff” rzucił cumy i odszedł rufą od nabrzeża, ustawiając się równolegle fo falochronu, aby móc skierować dziób ku główkom wyjściowym.

„Heros” postanowił nie uczestniczyć w tym spektaklu i odszedł do basenu IV, „Herkules II” zaś pogonił nieoczekiwanie za wycieczkowcem i - zaczął go nagle gasić! Gasił go tak dobrą chwilę, zanim zorientowałem się, że potężne strumienie wody wcale nie są skierowane w stronę statku, tylko w niebo, na wiwat! Zaskoczenie bylo kompletne a przedstawienie tak fascynujące, że nie mogłem oderwać od niego oczu. Opisałem to już w innej relacji: http://naszbaltyk.com/morskie-kadry-antka/780-jak-powstaje-tecza.html . Nawet, jeśli nie czytaliście, już po tytule poznacie, że nie o zwyczajne lanie wody chodzi, tylko o produkcję tęczy!

I w tak bajkowej scenerii „Mein Schiff” opuszczał Gdynię. Ciekaw jestem, czy pasażerowie podziwiali to szalone show, czy też siedzieli już na wygodnych barowych stołkach, popijając szlachetne trunki, starając się zapracować na pewność, że nie ominęło ich nic, za co zapłacili. No bo, przyznacie sami, szkoda, gdy marnuje się własne pieniądze!

I tak oto udało mi się opowiedzieć o statku, nie mówiąc o nim ani słowa! Komu jednak na informacji zależy, znajdzie ją tutaj (oczywiście po niemiecku, żeby taryfiarze nie zrozumieli!): http://de.wikipedia.org/wiki/Mein_Schiff_1

© Antoni Dubowicz 2013

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Komentarze  

+1 #2 Enter your name 2013-12-19 11:13
Dziekuje za uwage, faktycznie tekst nie jest jednoznacznie klarowny. Powinienem wyrazniej napisac, ze wrocilem do portu o wpol do szostej PO POLUDNIU!
Cytować
+1 #1 pasazer na gape 2013-12-17 12:05
Przepiekne zdjecia, swietny tekst!
Wkradla sie jednak , nieistotna zreszta, pomylka "Pod dworzec Morski wróciłem o wpół do szóstej.", chyba o wpol do siodmej?
Cytować

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: