29marzec2024     ISSN 2392-1684

Pod żaglami "Iskry" - dziennik podróży (maj-sierpień 1961) / odcinek 3

dziennik cz 3 okładka

Dziennik trzymiesięcznego rejsu na ORP "Iskra" od 2 maja do 2 sierpnia 1961 roku to robione na pokładzie żaglowca zapiski 18-letniego chłopaka z niewielkiego miasta w Wielkopolsce, który trafił na studia do jednej z ówczesnych uczelni wojskowych. Jak sam pisze – z przypadku, uciekając przed medycyną, na którą nie miał ochoty. Ten chlopak to Zdzisław Straburzyński, wówczas słuchacz 1 roku WSMW, dziś kmdr.w st.spocz.

Autor notował swe wrażenia na bieżąco, „...po lub przed wachtą, często zmęczony alarmami do żagli, lub odkładał zapiski "na jutro", gdy sztorm wyrywał wnętrzności. Ale te pożółkłe już dziś kartki są ... autentyczne.
Trasa rejsu wiodła z Gdyni przez Gibraltar-Aleksandrię-Casablankę-Le Havre z powrotem do Gdyni.

Za zgodą autora publikujemy w odcinkach jego dziennik pokładowy z nowo opracowanymi przez niego przypisami. Każdy odcinek opisuje 7 dni rejsu. Przez kilkanaście tygodni będą sie one ukazywać w poniedziałkowych wydaniach Naszego Baltyku.

separator

15.05, poniedziałek.

Biskaje pokazały , co potrafią. Pod koniec przejścia zerwał się silny wiatr i powstała fala większa, niż na M.Północnym. W naszym "salonie" wszystko zaczęło fruwać w powietrzu. Kto otworzył szafkę, leciały na niego części garderoby i inne przedmioty. Obiad jedliśmy siedząc w kucki na podłodze. Wykorzystując wiatr, postawiono wszystkie żagle. Prędkość okrętu wzrosła do 8 węzłów. O 22 00 wiatr zdechł, więc zrzuciliśmy wszystkie żagle. Dziś w południe weszliśmy w strefę czasu zachodnioeuropejskiego. Zegarki cofnęliśmy o godzinę. W nocy miniemy Zatokę Biskajską i zaczniemy przechodzić wzdłuż brzegów Hiszpanii i Portugalii.


Morskie fale

Fale morskie

separator

16.05, wtorek.

Trzymam wachtę na "oku". Muszę dobrze uważać, bo ma się pojawić hiszpański ląd. Wreszcie jest. Początkowo myślałem że to statek, ale wkrótce przekonuję się, że jest to punkt stały. W nocy dobrze widoczne są światła hiszpańskich latarni.

separator

17.05, środa.

Nadal idziemy kursem 180 st. wzdłuż lądu, tym razem portugalskiego. Pogoda śliczna, ale martwa fala* strasznie rzuca naszą Iskrą. Trzymając wachtę na sterze, muszę się bardzo namęczyć, aby utrzymać okręt na właściwym kursie.

* Martwa fala (rozkołys) - długa, łagodna, powoli gasnąca fala posztormowa, powstała wskutek długotrwałego działania wiatru z jednego kierunku. Występuje tylko na dostatecznie rozległych obszarach wodnych.Martwa fala jest bardziej dokuczliwa, a nawet groźna od wyższej, ale jednak krótszej fali wiatrowej, ponieważ powoduje znacznie większe przechyły jednostki. Z tych samych powodów jest znacznie bardziej męcząca dla osób znajdujących się na jednostce, mogąc wywołać chorobę morską nawet u bardzo odpornych osób. Na jednostkach żaglowych stanowi zagrożenie poprzez nieoczekiwane (przy słabym wietrze lub braku wiatru) obrócenie poziomych, ruchomych elementów omasztowania (np. samoczynne przerzucenie bomu). Powoduje również "rzucanie" wiszącymi żaglami. Z tego też powodu na martwej fali szliśmy głównie na silniku.

separator

8. 05. czwartek.

Trzymam wieczorową wachtę jeszcze raz na sterze. O wiele łatwiej dziś utrzymać kurs, niż wczoraj w dzień. Noc jest bardzo ciepła i gwiaździsta. Morze połyskuje srebrem w świetle księżyca. Jest spokojnie, tylko nadal ta martwa fala ciągle rzuca okrętem, jak piłką. Patrzę na wodę i myślę sobie: - czy ja kiedyś pomyślałem o tym , że będzie mnie kołysać fala Atlantyku? Wprost nie chce mi się w to wierzyć.
Nie nacieszyłem się długo snem po wachcie. Obudził nas alarm do żagli. Zerwał się przyjemny baksztag i idziemy na żaglach. Pod żaglami mniej kołysze i choć jest wietrznie, nie rzuca już tak "Iskrą" , jak wczoraj. Idąc kursem 180 st natrafiamy na archipelag wysp. Leżą one mniej więcej na wysokości Lizbony. Po prawej burcie zostawiamy skalistą wyspę na szczycie której znajduje się latarnia morska*

*Gdybym zajrzał przez ramię koledze przy stoliku nawigacyjnym dowiedziałbym się, że to archipelag Berlengas, około 5,5 - 8 Mm od wybrzeży Portugalii, a latarnia znajduje się na największej z wysp - Berlenga Grande. Dziś zasilana jest ogniwami słonecznymi. Cały archipelag objęty jest rezerwatem. Do Lizbony był jeszcze kawałek drogi.

separator

19.05. piątek.

W dniu dzisiejszym nic specjalnego się nie wydarzyło.Rano wciągamy topsle i robimy zwrot przez rufę. Brzegu Portugalii nie widać. Od wczoraj dostajemy tzw. dodatek tropikalny - soki, kompoty, kawałek czekolady i 40 g dobrego, czerwonego wina. Dzienna stawka żywieniowa wynosi więc ponad 50 zł dziennie.* W naszym pomieszczeniu robi się coraz bardziej duszno. Na pokładzie pozwalają nam rozebrać się do pasa.

* Była to chyba najwyższa stawka żywieniowa w wojsku ( Stawka szkolna, czyli  S, + dodatek morski + dodatek tropikalny).

separator

20.05. sobota.

Dopiero dziś naprawdę dało się odczuć, że weszliśmy w ciepłą strefę. Rano wiatr ustał i zrzuciliśmy żagle. Potem praliśmy, a właściwie usiłowaliśmy wyprać nasze drelichy. Od dziś obowiązującym strojem jest "strój afrykański" , czyli slipy*. Około południa pokład tak się rozgrzał, że parzył w gołe stopy, a ze szpar miedzy deskami zaczęła się wydzielać jakaś kleista substancja. Dopiero dziś zacząłem się opalać i tak spiekłem plecy, że w nocy chyba nie będę mógł spać. Po lewej burcie ukazuje się wreszcie ląd portugalski. Z daleka widoczny jest najdalej wysunięty zachodni cypel Europy - Sao Vincente. Po chwili kładziemy się na kurs 135 st. Przed dziobem pojawia się stadko delfinów liczące ok 20 sztuk. Wieczorem zrywa się lekki wiatr, więc stawiamy żagle główne. Niebo bez chmurki. Koło przylądka Sao Vincente rozegrało się kilka bitw morskich pomiędzy Hiszpanią a Anglią. Od czasu jednej z nich, w 1797, szerokiego rozgłosu nabrało imię i nazwisko późniejszego admirała, komandora Horatio Nelsona, który walnie przyczynił się do zwycięstwa Anglii.
Jutro miniemy drugie historyczne miejsce - hiszpański przylądek Trafalgar.

* Kto nie miał slipów, paradował w wojskowych gaciach, tzw dynamówkach:)

odcinek3 foto3


Na zdjęciu - autor w stroju afrykańskim mierzy sekstantem wysokość kątową słońca nad horyzontem, aby móc obliczyć i wykreślić na mapie pozycję okrętu. (jedną z wielu przewidzianych programem praktyki)

separator

21.05. niedziela.

Po pieskiej wachcie nie dali się nam wyspać. Dwukrotnie (między 04 00 a 07 00 - po pieskiej wachcie spało się do siódmej) budził nas dzwonek alarmu do żagli. Dziś już też trzy razy zrzucaliśmy i wciągaliśmy żagle. Rano była kąpiel w słodkiej wodzie.* W taki sposób jeszcze nigdy się nie kapałem. Na sygnał z.d.o. wepchnięto nas w liczbie 8 do małej łazienki z prysznicami, Po kilku minutach wchodziła następna ósemka. Wyskakiwaliśmy z nastroszonymi włosami i niewypłukanym do końca mydłem. Potem prasowanie tropików, po 20 min na głowę. Całą niedzielę mamy czas na "odpicowanie się". Za to jutro nas zdrowo pogonią. Szorowanie nadbudówek, cegiełkowanie pokładu, malowanie burt, itd, itp. Po tej całej pracy będziemy bardziej brudni, niż przed dzisiejszą kąpielą. Od 12 00 do 16 00 pełnię wachtę przy stoliku nawigacyjnym. 5 min po 14 ukazuje się ląd. Jest to miasto Kadyks (Cadiz), znane historyczne miejsce. Określam pozycję okrętu z namiaru na latarnię i wieżę. W Kadyksie stacjonuje spora flota wojenna Hiszpanii oraz znajduje się baza lotnictwa morskiego. Przez lornetkę bardzo dobrze widać to piękne, historyczne miasto hiszpańskie. Mogę nawet zobaczyć wieże katedry i kilka wieżowców. Na trawersie Kadyksu robimy zwrot na Trafalgar. Schodzę z wachty i natychmiast jest kolejny alarm do żagli. Pogoda nadal wspaniała. Nocą niebo obsypane jest taka ilością gwiazd, jak w polską mroźną, księżycową noc. Tylko Wielka Niedźwiedzica znajduje się nisko nad horyzontem. Noce są bardzo ciepłe, w dzień w cieniu - 26-28 st. Jutro obudzimy się już na M.śródziemnym . Być może będę świadkiem przejścia przez Cieśninę Gibraltarską, gdyż mam wieczorówkę przy stoliku nawigacyjnym.**

odcinek3 foto4

Przylądek Trafalgar

* Na ORP Iskra w tym rejsie był dzienny przydział słodkiej wody w ilości 0,5 litra na osobę. Wodę wydzielał tzw bakowy. Pozwalało to umyć zęby i częściowo namydlić się. Wody słonej raczej nie brakowało:) W Gibraltarze mieliśmy odnowić zapas słodkiej wody, więc stąd ta kąpiel.
** Wachty pokładowe to - "na oku", na sterze, na śródokręciu, przy stoliku nawigacyjnym. Pod pokładem - w siłowni głównej gdzie był silnik napędowy, siłowni pomocniczej - z wyjącymi agregatami i w kambuzie (bakowy, kontrolny kuchni). W siłowniach słuchacze - nawigatorzy byli tylko do czyszczenia szmatami oleju z maszyn. Gdy szliśmy pod żaglami, w siłowni głównej panował błogi spokój. Gdy marynarz - motorzysta pozwolił, można się było oprzeć o chłodną burtę i całą wachtę przekimać.

Wszystkie odcinki - Pod żaglami "Iskry" - dziennik podróży (maj-sierpień 1961) (kliknij)

© Zdzisław Straburzyński 

Fotografie pochodzą z mojego albumu i zbiorów kolegów. Są to zdjęcia mojego autorstwa i moich kolegów, ale większość z nich wykonał Zbigniew Szczepanek - ówczesny wykładowca nawigacji i astronawigacji, dziś znany malarz akwarelista. Jest autorem wielu publikacji z nawigacji i astronawigacji.

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież