18kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Dzień „Kondora“

00-DSC 0896

Swój dzień, a nawet trzy dni „Kondor“ miał podczas zlotu żaglowców w Gdyni w połowie sierpnia. Występował tam w roli gwiazdy, co było o tyle niezwykłe, że z żaglowcami „Kondor” ma tylko tyle wspólnego, że potrafi się równie bezgłośnie jak i one poruszać. Ale nie gnany wiatrem na spienionej fali, tylko napędzany silnikami elektrycznymi – pod wodą!

Jest to bowiem okręt podwodny, należący do Dywizjonu Okrętów Podwodnych, będącego częścią 3. Flotylli Okrętów im. komandora Bolesława Romanowskiego. Wraz z siostrzanymi „Sokołem”, „Sępem” i „Bielikiem” stacjonuje w porcie wojennym w Gdyni.

Podobnie jak uczestniczące w zlocie żaglowce, również i „Kondor” udostępniony został do zwiedzania. Kolejka chętnych do wejścia na pokład była nadzwyczaj długa. Tym dłuższa, że siłą rzeczy wpuszczano tylko grupy po 15 osób.

Odniosłem wrażenie, że spora część kolejki przybyła z najodleglejszych zakątków Polski specjalnie dla niego. Sam nie wiedziałem o jego uczestnictwie w zlocie, ale było mi to bardzo na rękę. Od dawna bowiem nosiłem się z zamiarem pokazania okrętu podwodnego od wewnątrz. Czy naprawdę jest na nim tak okropnie ciasno, jak się mówi, jak znamy to z literatury i kilku filmów kręconych na prawdziwym okręcie (nasz „Orzeł”, niemiecki „Das Boot”), czy też prawdziwsza jest hollywoodzka wersja - z pomieszczeniami, które komfortem i metrażem w niczym nie ustępują królewskim apartamentom w hotelu Waldorf-Astoria przy Park Avenue?

Odpowiedź na to pytanie leżała oto w basenie portowym, ledwo wystając nad powierzchnię wody.

Była już godzina 18:00, kończyło się właśnie zwiedzanie, kiedy dotarłem do trapu, by przedstawić moje zamierzenie. W tym miejscu relacja się o mały włos nie zakończyła. Wejść można – dowiedziałem się bowiem – ale o zdjęciach nie ma mowy! Wywołany oficer dyżurny udzielił mi takiej samej negatywnej odpowiedzi. Choć niezupełnie! Fotografować nie wolno – chyba że za zgodą oficera prasowego Marynarki Wojennej. I tu pomógł mi przysłowiowy łut szczęścia, a nawet dwa łuty – w telefonie miałem akurat numer do pana rzecznika – i przypadkiem był on jeszcze o tej późnej porze uchwytny. Kilka minut później byłem już w środku „Kondora”, gdzie – powiem to od razu – było naprawdę ciasno!

A z fotografowaniem też wcale nie tak różowo. Absolutnie nie można bowiem pokazać żadnego strategicznie istotnego urządzenia! Tabu okazał sie więc zarówno przedział torpedowy, zajmujący całą przednią część okrętu, jak i przedział maszynowy, czyli kompletna część rufowa. Co więc pozostało? Śródokręcie, a raczej jego małe fragmenty: kabina, będąca jednocześnie mesą, salonem i sypialnią, korytarzyk, maleńka kuchnia, prawoburowa część stanowisk sterowania, dowodzenia i kierowania walką (po lewej były jakieś zakazane dla kamery monitory) i widziany tylko z jednej strony pod odpowiednim kątem peryskop oraz dostępny przez ciasny luk otwarty pokład kiosku (z wyłączeniem widoku na peryskopy i anteny). Zadanie więc niełatwe. Ale cóż, rozkaz to rozkaz, starałem się mu jakoś sprostać. Ze skutkiem połowicznym. Po dokonaniu bowiem przeglądu fotek w aparacie okazało sie, że niektóre okazały się „szpiegowskie” i musiałem je usunąć.

Ocalałe przedstawiam Wam poniżej. Wynika z nich jasno, że na okręcie podwodnym jest ciasno. A nawet bardzo ciasno! Zamierzony cel został więc, mimo trudności, osiągnięty.

Że „Kondor” to stale jeszcze okręt bojowy w służbie czynnej, doświadczyłem na sobie w sposób, niestety, bolesny. Przechodząc przez nadzwyczaj niskie drzwi w stalowym szocie (jedynym zresztą) pomiędzy przedziałem manewrowym i maszynowym, schyliłem posłusznie głowę, uprzedzony o niskiej krawędzi. Za drzwiami wyprostowałem się – i natychmiast zaatakowały mnie jakieś równie nisko wiszące żelastwa, które łupnęły mnie w głowę z siłą, która nieomal zwaliła mnie z nóg! Wspominam je do dziś przyrzekając sobie, że już nigdy nie będę pchać się tam, gdzie mnie nie proszą!  

Pozostawmy jednak moją głowę, przejdźmy lepiej do przedstawienia w zarysie samego okrętu.

„Kondor” zbudowany został w 1964 roku w Niemczech na zamówienie Królewskiej Marynarki Norweskiej. Nazywał sie wtedy „Kunna”. To jeden z 15 okrętów klasy 207, znanej jako „Kobben” - od nazwy pierwszego z zamówionych okrętów. W Norwegii okręty te pełniły służbę do końca lat 80tych. Po wycofaniu kilka z nich zmodernizowano i w 1991 sprzedano Duńczykom, którzy eksploatowali je do 2004 roku, pozostałe zaś zezłomowano. Pięć ostatnich jednostek przekazano w latach 2002 -2004 Polsce. Cztery weszły po przebudowie (m.in. przedłużeniu o 2 m) i modernizacji do służby czynnej, piąty od początku służył tylko jako magazyn części zamiennych. Dziś stoi przed gmachem byłego Dowództwa Marynarki Wojennej w Gdyni-Oksywiu jako okręt-laboratorium dla słuchaczy Akademii Marynarki Wojennej. Piszę, byłego, ponieważ z dniem 1 stycznia 2014 gdyńskie Dowództwo Marynarki zostało rozformowane. Flota dowodzona jest dziś centralnie z Warszawy, co nie tylko dla mnie jest kompletnie niezrozumiałe.

Wszystkie „Kobbeny” wyszły ze stoczni Rheinstahl-Nordseewerke w Emden. Są to niewielkie jednostki o konstrukcji jednokadłubowej, jednoprzedziałowej - bez podziału na przedziały wodoszczelne. Jedna jedyna przegroda (która na mnie napadła) służy do izolacji akustycznej pomiędzy częścią silnikową i resztą okrętu.

Podstawowe parametry techniczne to: długość 47,20*m, szerokość 4,90*m, zanurzenie 4,70*m, wyporność nawodna 520*m³, podwodna 572*m³. Wyłączne uzbrojenie stanowi osiem wyrzutni torped 533 mm*. Zespół napędowy składa się z dwóch silników wysokoprężnych MTU12V493 AZ80 GA31L, każdy o mocy 600 KM, służących wyłącznie do ładowania akumulatorów, które zasilają silnik elektryczny o mocy 1.800 KM, główny napęd okrętu pod wodą. Jedna śruba o pięciu piórach pozwala na równy i bardzo cichy ruch okrętu. Maksymalna prędkość pod wodą wynosi 18 węzłów, ekonomiczna 8 w, zaś prędkość nawodna to 12 w. Do manewrowania służy umieszczony za śrubą ster rufowy (kierunkowy) oraz cztery stery głębokościowe, umieszczone po obu stronach kadłuba w części dziobowej oraz rufowej. Dziobowe stery głębokości są chowane wewnątrz kadłuba, rufowe osadzone są na stałe.

Maksymalna głębokość zanurzenia to 186*metrów. Autonomiczność pływania wynosi trzy tygodnie*, a maksymalny zasięg 5.000*Mm (przy w pełni zatankowanych zbiornikach).

Załoga składa się z 26*osób. Miejsc do spania jest jednak tylko 17 - 12 w ciaśniutkiej kabinie oraz 5 w równie ciasnym przejściu. Widać to na zamieszczonych poniżej zdjęciach. W części dziobowej i rufowej fotografować nie mogłem, jednak całkiem dobrą pomocą w rozeznaniu się w rozkładzie przestrzennym okrętu może być planik innego, „Kobbena”, prawie identycznego z naszymi, stojącego w Museum Langelandsfort duńskiego okrętu „Springeren"

Wystarczy już jeden rzut oka na zdjęcia, aby uzmysłowić sobie, jak mało miejsca do życia jest w stalowym cygarze „Kondora”. Praca w takich warunkach wymaga naprawdę wielkiej dozy samozaparcia i tolerancji, zdecydowanie większej niż na „normalnych” okrętach. Może dlatego jedyna kobieta, jaka kiedykolwiek na nasze „podwodniaki” zamustrowała, podziękowała po pierwszym rejsie i nigdy już na pokład nie wróciła (jeśli wierzyć marynarskim opowieściom).

Na koniec - bez tego się tym razem nie obejdzie – podziękowania. Dla oficera prasowego w Dowództwie MW, pana kpt.mar. Piotra Wojtasa, bez którego ten fotoreportaż w ogóle nie byłby możliwy. Dla oficera dyżurnego za przyjazne przyjęcie, zainteresowanie, kawę i poświęcony mi czas. Dla członków załogi ORP „Kondor” za bezinteresowną pomoc, pozowanie do zdjęć, ciekawe informacje o życiu na okręcie (z których siłą rzeczy nie wszystkie mogę wykorzystać) i za możliwość stawiania im mniej lub bardziej fachowych pytań.

Z możliwości tej skorzystałem skwapliwie. Jednego jednak pytania, o czym donoszę z pewną dumą, nie zadałem. Jest to pytanie, które członkowie okrętu w tych dniach słyszeli najczęściej: - czy można skorzystać z ubikacji? -

© Antoni Dubowicz 2014

* dane wg tablicy informacyjnej stojącej przed „Kondorem”. Inne źródła podają nieco inne wartości.

Po namyśle postanowiłem dodać listę istniejących jeszcze na świecie Kobbenów, oprócz nadal pełniących służbę ORP „Sokoła”(294), ORP „Sępa”(295), ORP „Bielika”(296) i ORP „Kondora”(297):

  1. „Jastrząb”, ex KNM„Kobben” (S 318) - od 2011 na lądzie, obecnie laboratoria z symulatorami dla AMW w Gdyni-Oksywiu (okręt niedostępny dla zwiedzających)
  2. kiosk KNM „Kinn” (S 316), ex KNM „Ulla” (S 300) - od 1987 przed u-båtbunkre (bunkrem U-Bootów) Dora w Trondheim (Norwegia)
  3. KNM „Utstein” (S 302) - od 1998 w Marinemuseet w Horten (Norwegia)
  4. KDM „Springeren“ (S 324), ex KNM „Kya“ (S 300) - od 2004 w Museum Langelandsfort w Søndenbro (Dania)
  5. KDM „Sælen“ (S 323), ex KNM „Uthaug“ (S 304) - od 2004 Museumsskib w Holmen, København (Dania)

 

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: