„Pluskwa” w szuwarach
- Post 11 listopad 2014
- Odsłony: 6855
W grudniu 2012, szukając dobrego miejsca do fotografowania Bazy Żeglugi Gdańskiej na Stogach, zaniosło mnie na drugą stronę Martwej Wisły. Rozległe tereny tuż za nowym mostem wantowym im Jana Pawla II to biała plama na mapie Gdańska. Praktycznie niezagospodarowane, dzikie łąki, przy samym brzegu zarośnięte gęstymi szuwarami. Oprócz kilku chatynek, sprawiających wrażenie, że znaleźliśmy się na najbiedniejszym wygwizdowie w czasach rozbiorów oraz gromadki wesołych wędkarzy (pozdrawiam) nie ma tam w zasadzie nic ... oprócz widoków!
Jeden „obiekt widokowy” ściągnął na jednak siebie moje spojrzenie, które zatrzymało się na nim na dłużej. Był to statek, czy też, sądząc po szarym kolorycie, bardziej okręt. Z kształtu – holownik, ale jakby zbyt potężny. Z wysiłkiem udało mi się przeczytać naspawaną na dziobie nazwę „SLING-1”. Pod nią ślady jakiegoś numeru burtowego, którego odcyfrować nie mogłem.
„Sling-1”? Tuż obok na wodzie był inny holownik , znany mi już z lat wcześniejszych „Sling-2”. Czyżby wzmocniono slingową flotę? Napisałem do firmy SLING z Pruszcza Gdańskiego, zajmującej się „...pracami inżynieryjnymi związanymi z transportem wodnym i lądowym, przeładunkami, wodowaniem statków i innymi operacjami dla konstrukcji ciężkich i ponad-gabarytowych o jednostkowej masie do 3.500 ton... (Sling – informacja wlasna) z zapytaniem o nowy nabytek. Na odpowiedź czekam do dziś, choć z coraz mniejszą nadzieją.
Poszperałem więc w sieci i dość prędko udało mi się ustalić, że „SLING-1” to „Pluskwa”, okręt wojenny, kuter ratowniczy projektu R-30. Znak na burcie brzmiał kiedyś R-13, co oznacza, ze znajdek w szuwarach to niegdysiejszy ORP „Semko”. Zagadka wyjaśniona!
Budowane dla Marynarki Wojennej okręty ratownicze typu R-30 (w kodzie NATO nazwane Pluskwą), były rozwinięciem wcześniejszych statków typów R-17 oraz R-27, używanych „w cywilu” (kiedyś PRO, później SAR). Projektantem wszystkich tych kutrów było ówczesne Biuro Projektowo-Technologiczne Morskich Stoczni Remontowych PROREM w Gdańsku.
W sumie zbudowano trzy „Pluskwy”. Pierwsze dwie , ORP "Gniewko" (R-11) oraz ORP „Bolko” (R-12) wyszły ze Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni, kadłub i nadbudówke ostatniej z nich, ORP „Semko” (R-13), zbudowała Stocznia Rzeczna w Tczewie.
Okręty wchodziły do służby w latach 1981 – 1987, wycofano je pomiędzy 2005 i 2009 rokiem.
Ich podstawowe parametry są (lub raczej – były) następujące: długość: 32,38 m, szerokość: 8,93 m, zanurzenie: 3,65 m; wyporność 365 t; 1 silnik wysokoprężny Cegielski-Sulzer 8AL25/30 o mocy 1080 kW, napędzający 1 śrubę; prędkość 12 węzłów.
Wyposażenie ratownicze było bogate, składające się m.in. ze sprzętu ratowniczego, spawalniczego, nurkowego i płetwonurkowego. Okręty wyposażone były w system sprężonego powietrza do prac podwodnych, komorę dekompresyjną, wciągarkę holowniczą 15 ton i specjalny hak holowniczy, łódź roboczą, zestawy narzędzi do prac podwodnych i usuwania uszkodzeń mechanizmów, działko pianowo-wodne, 2 hydranty, przenośny agregat pianowy oraz 2 przenośne spalinowe pompy ratownicze i 4 przenośne elektryczne pompy ratownicze.
Przeznaczone były do wykonywania operacji ratowniczych bez ograniczeń pogodowych i przystosowane do współdziałania przy akcjach podwodnych do głębokości 60 metrów. Dzięki zastosowaniu bardzo silnego napędu i specjalnego haka holowniczego „Pluskwy” mogły również holować uszkodzone jednostki.
Do jakich zadań miał być przeznaczony „Sling-1” – nie wiem. Jak już wspomniałem, firma nie odpowiedziała na zapytanie. Wygląda na to, że jedynym działaniem nowego właściciela było naspawanie nowej nazwy. Nie zadano sobie nawet trudu, by zamalować stare znaki burtowe. Teraz już wiem (rozejrzałem się w necie), ze nie byłem pierwszym, który zainteresowal się stojącym bezczynnie statkiem. W chwili, kiedy go zobaczyłem w grudniu 2012, miał już za sobą kilka lat czekania. Na co? Tego jeszcze nie było wiadomo.
Liczyłem bardzo, że na lepsze jutro. Przeliczyłem się jednak, o czym przekonałem się dokładnie rok później, w końcu grudnia 2013. „Sling-1” stał tuż pod mostem Jana Pawla II na samym skraju stoczni Marine Projects Ltd. i przedstawial sobą żałosny widok. Górna część nadbudówki była już odcięta i leżała gdzieś na stoczniowym nabrzeżu, resztki statku czekały na palnik acetylenowy.
Od przypadkiem złapanego pracownika firmy usłyszałem, że nadbudówką interesuje się rzekomo Muzeum Morskie w Gdańsku. Może to i prawda, od jakiegoś czasu na placyku przed budynkiem muzeum stoi też 10-metrowy maszt, pochodzący z ORP "Bolko". Nie wiem jednak, jaki sens ma eksponowanie nieistotnych w sumie strzępów okrętu, który możnaby mieć w całości. Nie, sprecyzujmy to: można było, bo dzisiaj „Semka” już nie ma i szansa ta nigdy się nie powtórzy.
Choć może przy następnym statku? Cóż, nadzieja matką glupich, ale, jak wiadomo, zawsze umiera ostatnia.
W zasadzie historia „Semka” tu się kończy, ale grudniowy dzień 2012 był tak ładny, ze postanowiłem dorzucić jeszcze kilka innych szuwarowych ujęć. Znajdziecie więc tu zarówno wspomniany już holownik „Sling-2” (prawda, jaki podobny do helskiego „Oceana”?) jak i barki wiślane o pięknie wywiniętych, prawie żaglowcowych kształtach dziobu, widać zarówno tereny zajmowane przez Marinę Project, jak i niebieskie hangary stoczni Damen, most wantowy pod wezwaniem, trochę zimy oraz - tytułowe szuwary, których z roku na rok mniej.
© Antoni Dubowicz 2014
PS: rysunek „Pluskwy” (ORP „Bolko”) zamieściłem za zgodą autora, pana Ryszarda Chrzanowskiego. To wielka postać polskiego modelarstwa, każdy modelarz okrętowy zna jego wspaniałe plany, wydawane kiedyś w nadal rozchwytywanych i poszukiwanych numerach „Modelarza” czy też „Planów Modelarskich”. Dzisiaj te oraz inne, nowsze plany można zobaczyć (i nabyć) na jego stronie internetowej: http://www.rch-gdy.pl/
Komentarze
Służyłem pod panem Panie Januszu od 85 do 88 i to prawda że to kawał pięknej historii, aż serce się kroi od takich smutnych zdjęć, jestem ciekaw czy pamięta Pan Drenażystę Adama z Chrzanowa
Jak odchodziłem ze służby to już była jednostka legenda i to z dużej litery.
Dziwię się że jeszcze o osiągnięciach tych jednostek nie napisał nikt książki, ponieważ zostawiliśmy wspaniały kawałek historii w POLSKIM RATOWNICTWIE MORSKIM.
Jak oglądam zdjęcia z agonii tych jednostek to mi serce się kraje.
januszkordekwp.pl