29marzec2024     ISSN 2392-1684

Środa z gdańskim Pilotem / „Serenissima”

00-DSC 0662-nb

Środa w gdańskim porcie to „Dzień Maerska”. W tym dniu do głębokowodnego terminalu kontenerowego wpływają supernowoczesne statki sterii Triple-E, do niedawna cieszące się mianem największych kontenerowców świata.

Środa 13 sierpnia 2014 była środą szczególnie wyjątkową, bo pod wchodzący do portu kolejny „Maersk” miałem okazję zabrać się na gdańskim „Pilocie-21”, podglądając niejako „od środka” pracę załogi i pilota. Rejs ten, trwający prawie trzy i pół godziny (wszedłem na pokład o 12:45, zszedłem na ląd o 16:05), był tak owocny w wydarzenia, ze opiszę je w kilku częściach.

Dziś pierwsza z nich, którą najkrócej można by opisać słowem „Serenissima”.

Pilot, a jest nim pan Jakub Szczerbiński, kapitan żeglugi wielkiej (wszyscy piloci są kapitanami z wielkim stażem i doświadczeniem), przyjął mnie w siedzibie Przedsiębiorstwa Usług Morskich „Gdańsk-Pilot” Sp. z o.o., które mieści sie w schowanym za Kapitanatem i starą latarnią morską w Nowym Porcie budyneczku biurowym przy ulicy Przemysłowej 6. Kutry cumują w końcu Basenu Wolnocłowego, a dodatkowo w Porcie Północnym przy ul. Kapitana Żeglugi Wielkiej Witolda Poinca znajduje się również Stacja Pilotowa.

Punktualnie o 12:45 na Nabrzeżu Ziółkowskiego czekał już na nas „Pilot-21”. Za sterami siedział pan Jan Tywoński (kapitan), na pokładzie zaś pan Waldemar Koriat (mechanik) pilnował, abym wszedł na kuter cało i zdrowo. Dla pilota, pana Jakuba przeskakiwanie ze statku na statek to chleb powszedni, jego pilnować nie trzeba było (choć ze względów bezpieczeństwa takie „przejścia” zawsze są asekurowane).

Szybko okazać się miało, że pan Jakub tego dnia przeskakiwać będzie wielokrotnie. Zaraz po przejściu na drugą stronę toru wodnego wyrzuciliśmy go (pierwszy przeskok) przy Nabrzeżu Westerplatte, przy którym stał czekający tylko na niego, gotowy do wyjścia w morze statek wycieczkowy.

Na dobrą sprawę statki były nawet dwa, z przodu niewielka „Serenissima”, a za nią dużo większy „Explorer”. Bardzo rzadko zdarza się, aby w Gdańsku gościły dwa wycieczkowce jednocześnie, na dodatek stojące tuż obok siebie. Również i z tego powodu był to więc dzień wyjątkowy.

Kapitan Jakub Szczerbiński udał się na „Serenissimę”, to ona miała więc zostać bohaterką tej części relacji.

Zanim jednak pan Jakub wyskoczył z „Pilota”, minęliśmy cumujące przy Westerplatte holowniki. W Gdańsku malowane są one tradycyjnie na jaskrawo pomarańczowo czerwono. Był tam akurat „Tytan”, gdański brat gdyńskiego „Herosa” (napęd azymutalny ASD, czyli śruby napędowe na obrotowych kolumnach pod kadlubem), był zbudowany w gdańskiej „Remontowej” w 2001 roku „Taurus”, holownik typu tractor (napęd ASD z przodu), były zbudowane w ZSRR w 1975 roku, wyposażone w pędniki cykloidalne "Voith Schneider" „Słoń” i „Bóbr”, był też „Argo”, jeden z serii 10 budowanych w latach 1974-1982 w Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni holowników portowych oraz klasyczny „Pilot-25” z 1960 roku, pozostający w gestii WUŻu w Gdańsku.

Czekając na wychodzącą „Serenissimę” przycupnęliśmy przy maleńkim betonowym nabrzeżu po zachodniej stronie toru wodnego, tuż przy główce portu, tej z zieloną latarnią.

Idąc tam, zauważyłem stojącą przed Kapitanatem niebieską jednostkę patrolową z białą, dynamiczną w formie nadbudówką. Ten statek widziałem po raz pierwszy! „Kontroler-20”, Gdynia, odczytałem nazwę i port macierzysty. Intrygujące spotkanie – to najnowszy nabytek Urzędu Morskiego w Gdyni, zbudowany w Finlandii w stoczni Uudenkaupungin Tyӧvene Ӧy i ochrzczony w Gdańsku w końcu czerwca, czyli dopiero co.

Kontroler ten zaspokoić ma z jednej strony potrzeby Kapitanatu Portu Gdańsk w granicach portu i redy aż po obszar ujścia Wisły Śmiałej w Górkach Zachodnich, z drugiej strony potrzeby Dyrektora Urzędu Morskiego w zakresie nadzoru nad bezpieczeństwem na wodach otwartych Zatoki Gdańskiej, wodach terytorialnych i wyłącznej strefy ekonomicznej w obszarze kompetencji Dyrektora Urzędu Morskiego.

Jak na zawołanie, „Kontroler-20” wyruszył w morze, defilując wprost przed nami. Jest szybki, jego prędkość wynosić ma ponad 20 węzłów i na to też wyglądał, dodając gazu jeszcze przed główkami portowymi! Pokręcił się po wodach zatoki, po czym wrócił, pokazując się nam kilka minut później po raz wtóry w pełnej krasie, tym razem nawet w promieniach słońca, które postanowiło wyjrzeć na chwilę zza chmurki.

 Ale oto i nasza gwiazda, czyli „Serenissima”, wyłaniająca się zza zakrętu. Spoglądam na zegarek, jest dokładnie 13:28. Ruszamy i my, idąc najpierw kursem przeciwnym. Kiedy ciemnoniebieski kadłub wycieczkowca nas mija, robimy zgrabny zwrot i płyniemy równolegle, dostosowując do niego tempo. Chwilę później widzę naszego pilota, pana Jakuba, jak opuszcza sterówkę i schodzi na pokład główny. W nadburciu na wysokości śródokręcia, tuż za złożonym trapem, otwierają się drzwi. Zbliżamy się powolutku do nich. Pan Jakub czeka już, aż podejdziemy na tyle blisko, aby mógł przeskoczyć na szczeble drabinki i wdrapać się na podest nad nadbudówką „Pilota”. Kilka kroków - i już schodzi na pokład, asekurowany przez pana Waldemara. Panowie znikają w kabinie, „Pilot-21” przyśpiesza i odchodzi od burty pasażera, ja zaś zostaję na pokładzie i przyglądam się zafascynowany odbiciom rozcinanej dziobem fali na lśniącej burcie statku.

Zaraz jednak zwalniamy, pozwalamy się „Serenissimie” wyprzedzić i odpadamy w prawo, przechodząc przez jej kilwater i biorąc kurs wschodni, w stronę Portu Północnego. Zwiększamy obroty, nabieramy tempa. „Serenissimę” zostawiamy coraz bardziej za rufą, robi się coraz mniejsza i mniejsza. Za chwilę przestanę się za nią oglądać, przed dziobem bowiem, za bryzgami wody, czekają już kolejne atrakcje.

Zanim jednak przejdziemy do nich (w części drugiej), zajmijmy się krótko historią pięknej „Serenissimy”.

Statek ten, o wysmakowanych liniach, zbudowała na zamówienie Nordenfjeldkses Dampskipsselskap w Trondheim (NFDS)stocznia Trondheims Mekaniske Verksted. Wodowanie odbyło się w styczniu 1960 roku, jednostce nadano imię „Harald Jarl”. Sześć miesięcy później, 23 czerwca 1960, dokładnie w Midsummer Night o godzinie 22:00 statek wyruszył w inauguracyjny rejs w barwach Hurtigruten z Bergen do Kirkenes. Statek był szybki i bardzo wygodny, w ciągu następnych 40 lat (!) służby stał się ulubieńcem pasażerów. Jego ostatni , 11 dniowy rejs Hurtigruten dobiegl końca 20 października 2001 roku. Tego samego dnia „Harald Jarl” zastąpiony został przez zbudowany w 1956 roku „Nordstjernen”.

Odstawiony w Oslo jako pływający hotel statek niszczał, coraz bardziej pozbawiany oryginalnego wyposażenia wnętrz. Szukano na niego kupca. Miłośnicy statku próbowali zatrzymać go za wszelką cenę w kraju. Zawiązała się nawet grupa "Stiftelsen Harald Jarl", usiłująca uratować statek przed sprzedażą za granicę, ale to się nie udało.

W lipcu 2002 kupiła go amerykańska kompania Elegant Cruises za zaledwie 4,2 miliona koron, choć cena wywoławcza wynosiła 12 milionów. Nowi właściciele natychmiast zmienili nazwę statku na „Andrea”. W szwedzkiej Uddevali została ona naprędce przebudowana na statek wycieczkowo-ekspedycyjny. W tej roli eksploatowano ją na Bałtyku, Morzu Śródziemnym, przy brzegach Norwegii oraz na wodach Antarktyki do kwietnia 2009, kiedy to firma Elegant Cruises nagle ogłosiła bankructwo. Krótko potem „Andrea” zniknęła również ze strony internetowej operatora. Przez jakis czas nikt nie wiedział, co się ze statkiem dzieje. Informacji o niej desperacko szukali jej fani.

Okazało się, że statek znajdowal się w Splicie w Chorwacji, co potwierdziły tamtejsze władze portowe. Tam też został wzięty przez banki w depozyt do czasu uiszczenia przez Elegant Cruises zaległych rachunków. Wiadomość ta pojawiła się na forum internetowym Captains Voyage 6 maja 2009.

Następne miesiące ukochany przez fanów dawny norweski liniowiec przeżył w niepewności. Pod koniec roku „Andreę” wystawiono w internecie na sprzedaż za 15 milionów dolarów (plus szacunkowo 3 miliony na unowocześnienie na Solas 2010). Sumę tę uznano za zbyt wygórowaną, nawet wliczywszy ekstensywną modernizacjię w 2003. Później okazało się, że w cenie tej zaledwie 4 miliony były wartością samego statku, reszta to zaległe długi, ciążące na statku w momencie konfiskaty. Nie powinno więc dziwić, że nabywca się nie znalazł.

Po latach bezczynności bank ponownie usiłował sprzedać statek, tym razem na aukcji. Pierwsza nie przyniosła rezultatu, ogłoszono więc drugi przetarg. W tym czasie „Andrea” była w doku w chorwackim porcie Vranic w Splicie.

I tu, nagle i niespodziewanie, szczęście uśmiechnęło się do niej. Właściciel Volga Cruises znalazł na internetowym forum Captains Voyage artykuł, opisujący losy wycieczkowca - i postanowił go uratować. Za sumę, której wysokości nie podano do wiadomości publicznej, zakupił on „Andreę” w kwietniu 2012 roku. Volga Cruises znany jest jako operator dwóch ekskluzywnych i luksusowych wycieczkowców rzecznych „Volga Dream” i „Volga Dream II”.

W ciągu następnych kilku miesięcy statek przeszedł kompletną modernizację w Solinbrodogradnja Shipyard we Vranjic, Split. Użytkownicy Captains Voyage poprzez stronę shipspotting.com dalej śledzili uparcie losy statku. Wzbudzał on bowiem ogromne zainteresowanie nie tylko w Norwegii, ale także w Wielkiej Brytanii, w Niemczech i we Francji.

Niebawem zmienił on po raz kolejny (i ostatni) nazwę, tym razem na „Serenissima”. W obszarze Adriatyku słowo to (najjaśniejsza) ma dobry wydźwięk historyczną wagę. Mianem La Serenissima określało się Republikę Wenecką, Scuderia Serenissima to sławny swego czasu team Formuły 1, Serenissima to też zarówno narodowa drużyna piłkarska San Marino, jak i nazwa jednej z popularnych strategicznych gier planszowych.

Zrozumiałe jest więc, że kadłub i wszystkie elementy konstrukcji „Najjaśniejszej” zostały w stoczni wypiaskowane, wymieniono też wszystkie drzwi na nowe, drewniane, a piękne pokłady otrzymały jachtowy szlif. Największych zewnętrznych zmian dokonano na górnym pokładzie, wbudowując za sterówką cztery nowe apartamenty z balkonami, pozostawiając jednak zintegrowany z kominem oryginalny maszt główny, który odnowiono. Wymieniono też stare łodzie ratunkowe na nowoczesne Fasmery, dodając jednocześnie łodzie ekspedycyjne Zodiac. Zainstalowano też na każdej burcie żurawiki do obsługi pontonów ratunkowych. Kompletnie odnowiono również główną kuchnię na pokładzie 4 oraz kuchnię i spiżarnię na pokładzie 5, dostosowując je do wymogów wygody, higieny i bezpieczeństwa. Wymieniono też uszkodzony kiedyś czubek dziobu, a burty otrzymały finisz godny najbardziej luksusowego jachtu. Pewnie dlatego mogłem w nich podziwiać jak w lustrze wspaniałe odbicia wody i morskiej piany.

W inauguracyjny, krótki wypad na wody Adriatyku „Serenissima” wyruszyła 3 kwietnia 2013 roku, zachodząc na noc do Ancony, by następnego dnia powrócić do Splitu. Już w pierwszym swoim sezonie zawitała również do Gdańska. Była tutaj 5 sierpnia 2013. W tym roku odwiedziła Gdańsk dwukrotnie, ale dla mnie było to pierwsze z Nią spotkanie.

Niespełna 88-metrowy statek zabiera na pokład zaledwie 107 pasażerów, ulokowanych w 59 komfortowych kabinach.

„Najjaśniejszą” ponownie witać będziemy w Gdańsku w przyszłym roku, pod koniec maja i w drugiej połowie czerwca. Pilot, pan kapitan Jakub Szczerbiński, miał już teraz okazję „dowodzić” tym cudem. Nam pozostaje tylko pomarzyć – albo wejść na pokład jako pasażer! Bilet na przyszłoroczny, 14 dniowy rejs majowy rejs pod nazwą „Baltic Renaissance” ( Portsmouth / Bruges / Kanal Kiloński/ Faaborg / Bornholm / Gdańsk / Klaipeda / Riga / Tallinn / St Petersburg / Helsinki / Turku / Stockholm) kosztuje od 4995 do 7095 funtów (8595 solo w dwuosobowej kabinie). To dużo pieniędzy, ale splendor rejsu na Najjaśniejszej musi być coś wart! Sądząc zaś ze zdjęć, wszystko na tym statku jest wypieszczone do granic.

Ech, są jeszcze cuda na tym świecie!

© Antoni Dubowicz 2014

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Komentarze  

0 #1 Damroka 2014-11-20 16:43
Wspanialy artykul, niezmiernie ciekawy. Autor powinien opublikowac swoje artykuly w formie ksiazki. Bogato ilustrowanej ksiazki!
Cytować

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: