Modele pana Andrzeja
- Odsłony: 11344
Pan Andrzej ma wielkie nazwisko - Budzisz. Prawdziwie kaszubskie, prawdziwie rybackie.
Pan Andrzej ma też wielką pasję - modelarstwo. Buduje modele kutrów.
Pan Andrzej buduje i remontuje prawdziwe kutry od 1969 roku. Wtedy przyszedł do władysławowskiego „Szkunera” i pozostał mu wierny do dziś.
Pierwszy zaś model Pana Andrzeja to jeden z bałtyckich kutrów rufowych typu B-410/B-403, jakich w „Szkunerze” jeszcze do niedawna pływało kilkanaście. Model wystawiony jest w budynku stoczni. Niestety, stoi w gablotce w dość ciemnym miejscu, w którym nie ma warunków na zrobienie porządnego zdjęcia. Pan Andrzej opowiedział mi, że posiadał jakiś plan ogólny i kupę fotek, więc wziął po prostu drewniany klocek i wystrugał z niego model kutra.
Czego pan Andrzej skromnie o sobie nie powiedział, a co dla mnie jest oczywiste (wiem, co mówię, sam w młodości parałem się modelarstwem), to że oprócz planów i masy zdjęć posiada on fantastyczną wręcz znajomość kutrów „od podszewki” i olbrzymi talent!!!
Nie wiadomo, czy pan Andrzej zagustowałby na dobre w budowaniu modeli, gdyby nie przypadek, jakieś targi, chyba Polfish, kilka lat temu. Promowała się na nich także helska firma Koga-Maris, posiadająca trzy trawlery. I te trzy statki pan Andrzej dla nich zbudował: HEL-102, HEL-111 i HEL-112. Modele cieszyły się olbrzymim zainteresowaniem, również na stoisku „Szkunera”. Nie ma co gadać, „Szkuner” był wręcz zazdrosny. Szczególnie, kiedy się wydało, że modele helskich kutrów zbudował ich własny pracownik. No i dyrekcja pana Andrzeja odkryła! Zamówiono u niego model sztandarowego „szkunerowskiego” kutra, WŁA-311. To jeden z nowoczesnych rufowców typu B-280, ostatniej dużej serii 18 statków rybackich zbudowanych w polskich stoczniach dla polskich rybaków bałtyckich w latach 1988 -1993.
Model ten zdobi dziś dyrektorski gabinet. Mimo, iż w dniu, w którym poznałem pana Andrzeja pani dyrektor nie bylo, pozwolono mi wejść do jej pokoju i zrobić kilka ujęć kutra oraz jego twórcy. Oto one:
I tak kończy się ta historia przypadkowego, acz niezmiernie owocnego spotkania z wielce interesującym człowiekiem. Mam nadzieję, że spotkam jeszcze pana Andrzeja podczas następnej mej bytności we Władysławowie.
Dopytam wtedy w szczegółach, jak to było z WŁA-308, który zamówiła u pana Andrzeja poprzednia pani dyrektor (którą zresztą swego czasu poznałem, również w związku z modelarstwem, lecz to już inna, moja historia). Model ten pan Andrzej wykonał, a jakże, ale zanim zdołał go „zwodować”, w „Szkunerze” zaszły zmiany. W miejsce jednej pani dyrektor przyszła druga, a statek zdążono sprzedać do Ustki. Po WŁA-308 pozostał więc tylko nowiutki drewniany model. Stoi u pana Andrzeja w mieszkaniu.
Bardzo chciałbym kiedyś zobaczyć to cudo na własne oczy!
© Antoni Dubowicz, 2012
Komentarze