29marzec2024     ISSN 2392-1684

Spotkanie z NOSOROŻCAMI

00 DSC 0693 nb

To wyjście było nietypowe. Zamiast ruszyć od razu po pilota, opuściliśmy port wyjściem południowym i popłynęliśmy w kierunku wracającego właśnie z rejsu „Daru Młodzieży”. Zakręciliśmy wokół niego zgrabne kółeczko i towarzyszyliśmy mu przy wejściu do Gdyni. Dopiero, gdy „Dar” rozpoczął manewry, by zacumować na swoim stałym miejscu przy Nabrzeżu Pomorskim, opuściliśmy go, odchodząc powoli torem wodnym po wewnętrznej stronie falochronu w stronę awanportu.

Szliśmy na spotkanie nosorożców!

Dzikie zwierzęta w gdyńskim porcie? Wróciłem do kabiny akurat na czas, by usłyszeć, jak szyper odbiera wiadomość z kapitanatu. Nosorożce były już w drodze! Ruszyliśmy więc i my, przyśpieszając nieco, by podejść do nich w ściśle wyznaczonym rejonie, tuż przy główkach wejścia głównego.

Zobaczyłem je w awanporcie. Były dwa, zwarte, emanujące brutalną siłą, pomiędzy nimi czarny ponton. Jeden z siłaczy ciągnął go na krótkim holu, drugi zaś, z nasuniętymi na czoło dwoma sporymi, gumowymi odbijaczami, popychał go od tyłu. Idący z przodu „Nosorożec G-02” płynął z dumnie podniesionym wysoko masztem, zamykający zaś pochód, podobny do niego jak dwie krople wody „Nosorożec G-01” położył go po sobie.

Sam ponton natomiast wcale nie wyglądał groźnie. Był wprawdzie dość duży i czarny, ale nie sprawiał wrażenia narowistego. Nazywał się CRIST-2, co wskazywać mogłoby na to, że jest to ponton rasowy, rodem ze stoczni Crist – lecz to tylko domniemanie. Stocznia posiada bowiem wiele sprzętu, ale w dostępnych mi wykazach żadnego pontonu nie znalazłem.

Jakby jednak nie było, ponton przybył zapewnie do Gdyni z jakimś ładunkiem z Gdańska, a teraz wraca z powrotem po następny. Nosorożce zaś towarzyszą mu, ponieważ zdolności pływackie pontonu są ograniczone, w czym bardzo przypominają moje własne – unosimy się wprawdzie na wodzie, ale samodzielny ruch do przodu jest już raczej trudny, by nie powiedzieć - niemożliwy!

Co zaś się tyczy rodowodu Nosorożców, tu sprawa jest dużo prostsza. Oba Nosorożce mają dobre papiery! Urodziły się w 1970 roku w Koźlu w tamtejszej Stoczni Rzecznej. Są to całkiem spore okazy, mają niespełna 21 m długości i potężne bary. Ktoś je kiedyś zmierzył i zapisał, że są szerokie na 8,85 m! Mimo takich samych gabarytów G-01 jest jednak trochę słabszy od brata, jego moc to „zaledwie” 618 kW (z lewej i z prawej po 309), podczas gdy G-02 dysponuje siłą 808 kW (każdy biceps po 404 kW). Kiedyś podawało się moc w koniach (mechanicznych), co moim zdaniem w stosunku do nosorożców nadal jakoś bardziej przystoi. Licząc więc ich siłę w rumakach, wynosi ona odpowiednio 840 (G-01) oraz dobrze ponad tysiąc, a baaaardzo dokładnie rzecz biorąc 1.098,57389324 koni (G-02).

Siedzibą obu Nosorożców jest Żegluga HTS, umiejscowiona na gdańskiej Tamce.

Powróćmy jednak do samej akcji. Powolutku, ostrożnie, by się żaden zwierz nie spłoszył, podchodzimy do ostatniego w stadzie G-01. Dosiada go pilot, pan kapitan żeglugi wielkiej (jakżeby inaczej) Krzysztof Knyba. Cóż, młody, więc jeszcze nieustraszony!

Dochodzimy do Nosorożca „na styk”, tak blisko, ze mógłbym zwierza klepnąć w blaszany bok. Na wszelki wypadek jednak tego nie robię. Należy bowiem rozróżniać odwagę od niepotrzebnej brawury, mawia moja Ewunia - i ma w stu procentach rację! Widać szyper jest również człowiekiem doświadczonym, więc ledwie pilot przeskoczył zgrabnie na nasz pokład, oddalamy się bezzwłocznie na bezpieczną odległość. Udało się! Stado idzie niewzruszenie dalej w morze, my zaś zawracamy i kierujemy się do bazy.

Może dla pilota i załogi naszej pilotówki taka robota to normalka, oni robią jeszcze dziwniejsze rzeczy, ale dla mnie była to zapierająca dech w piersi przygoda. No bo – powiedzcie sami – jak często zwykłemu śmiertelnikowi zdarza się znaleźć oko w oko z prawdziwym nosorożcem dosłownie na wyciągnięcie ręki?

Wierzcie mi więc lub nie – z „Pilota” wysiadałem z wypiekami na twarzy, przyspieszonym tętnem i na nieco niepewnych nogach. I tym razem mój chwiejny, „marynarski” krok wcale nie był wynikiem zejścia z rozkołysanego pokładu na stały ląd.

© Antoni Dubowicz 2015

 

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: