19kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Jednak powrót wodolotu na Zalew Wiślany?

00 Polesie 10 Andrzej Patro 3

Dopiero co pisałem o „ostatniej przystani gdańskich wodolotów” (http://www.naszbaltyk.com/morskie-kadry-antka/2818-ostatnia-przystan-gdanskich-wodolotow.html), dodając w dopisku informację, że „...jedno „Polesie” zakupiła pewna prywatna lokalna firma i przetransportowała do Elbląga, gdzie zamierza go ponoć reanimować, wyposażyć w oszczędniejszy silnik i z jego pomocą reaktywować żeglugę po Zalewie Wiślanym (regularne rejsy z Elbląga ustały w 2010 roku).

Miałoby się to stać tego lata, czyli lada dzień. Na razie jednak żadnej informacji nie ma. Wiadomo jednak, że armator ten, działająca również w Elblągu gdańska spółka Weko, zajmująca się głównie sprzedażą węgla (nie gardząc przy okazji okazyjnym zakupem elbląskiej stoczni itp), rzeczywiście otwiera żeglugę na Zalewie Wiślanym, ale nie pasażerską, tylko towarową. Nabyła nawet w tym celu rzeczną barkę z Czech, którą wozić będzie węgiel z Elbląga do Kaliningradu (a raczej odwrotnie)...”

- A co z „Polesiem”?  - zadawałem sobie pytanie, na które nie znalazłem zrazu odpowiedzi.

Pomógł mi w tym pan Andrzej Patro, człowiek dobrze poinformowany, znawca tematu, siedzący w żegludze „od zawsze”. Pan Andrzej przysłał mi kilka fotografii i napisał list, z którego fragmenty (z niewielkimi skrótami redakcyjnymi) pozwolę sobie zacytować:

... Do Elbląga ... faktycznie został sprzedany i przetransportowany ... wodolot „Polesie-10”. Udało mi się go tam sfotografować 25 marca 2016 roku. Stał na lądzie w byłej filii Tczewskiej Stoczni Remontowej w Elblągu. Na tej samej stoczni w latach 80- tych ubiegłego wieku wielokrotnie jako marynarz Żeglugi Bydgoskiej i Gdańskiej  uczestniczyłem w remontach statków, na których wtedy byłem zamustrowany. Kilka razy zdarzyło się także, będąc załogantem pchaczy lub holowników, odholowywać różne obiekty z tej stoczni w miejsce zlecone przez ich armatora ... Sentyment do miejsca i zamiłowanie do spraw żeglugowych sprawia, że ... chętnie tam powracam. Na bramie zakładu -o dziwo - uzyskałem zgodę na robienie zdjęć pod nadzorem jednego z pracowników. Kiedy jednak  chciałem skierować obiektyw w interesującą mnie stronę, zostawałem od razu powstrzymywany. Udało mi się jednak  zrobić kilka fotek ... Jak widać, stan wodolotu „Polesie-10” pod koniec marca 2016 był opłakany. ... Nie wiem, czy ... nowemu właścicielowi jednostki, firmie WEKO, uda się zrealizować obietnice uruchomienia połączenia nowej linii Elbląg - Krynica Morska w tym sezonie. Moim zdaniem - pod koniec marca, kiedy robiłem te zdjęcia, było to prawie niemożliwe...

Po słowach pana Andrzeja stało się dla mnie jasne, że owiane chwilowo aurą tajemnicy i dyskrecji elbląskie „Polesie” nie pochodzi wprawdzie z Gdańska (tam wciąż w ziemię wrastają Polesie-9 i Polesie-12), ale wcale nie jest aż takim nieznajomym. Grzebiąc bowiem w elbląskich oraz rosyjskich źródłach (które w temacie wodolotów nie mają sobie równych) odkryłem, że zarejestrowane w 1991 roku w Kaliningradzie „Polesie-10” z Elblągiem miało już do czynienia. Ostatnie kilka lat spędziło wprawdzie na lądzie, wycofane z eksploatacji, niszczejąc na świeżym powietrzu, lecz (co zobaczyć możecie sami na poniższych fotografiach) na burcie nad oknami daje się jeszcze z trudem odczytać długi napis: SHIPPING COMPANY ELBLAG POLAND -  RIVER PORT OF KALININGRAD, bliżej zaś dziobu widać resztki zdrapanego logo firmy Halex.

Fotografie pana Andrzeja Patro z marca 2016:

Każdemu, kto miał do czynienia z Elblągiem (i nie tylko), najpóźniej w tym momencie zapali się w głowie lampka. Halex? Czy to nie ten prywatny potentat z początku lat 90-tych, biznesmen, filantrop, sponsor sportowy, dobroczyńca, który zdominował import rosyjskiego węgla, przywożonego do Polski z Syberii, taniego i lepszego niż krajowy? Który w elbląskim porcie przeładowywał nawet 700 tysięcy ton tego kruszcu rocznie (rekord, którego nikt do tej pory nie pobił)? Który w okresie największej świetności zatrudniał w mieście 570 osób? Ten sam wreszcie, co nas najbardziej interesuje, który zainwestował w żeglugę na Zalewie Wiślanym, zakładając firmę Jeanette, która w pierwszej połowie lat 90-tych oferowała rejsy wydzierżawionymi od Rosji wodolotami z Elbląga do Kaliningradu? (niektórzy mówili, po tanią wódkę, ale nie zajmujmy się tutaj ludzkim gadaniem)

„Polesie-10” na fotografiach z lat 90-tych (z logo Halexu):

 

Cóż za zrządzenie losu, że jednym z tych wodolotów było właśnie „Polesie-10”, dokładnie TEN wodolot, który stoi teraz w Elblągu!

Tym razem nie jest to jednak dzierżawa, wodolot został naprawdę do Polski zakupiony. Z wiarygodnego źródła wiem, że obecny armator (wspomniana już firma Weko, podobnie jak Halex również handlująca rosyjskim węglem) o wznowieniu żeglugi na Zalewie myśli całkiem poważnie. Podjął on już nawet konkretne działania w tym kierunku. Chociaż wcale na to nie wygląda, techniczny stan „Polesia” może być lepszy niż jego obraz z zewnątrz i eksploatacja wodolotu okaże się możliwa. W chwili obecnej ciągną się żmudne procedury biurokratyczne. Zarejestrowany w Kaliningradzie wodolot musi zostać najpierw wypisany z rosyjskich rejestrów, po czym załatwić wszystkie potrzebne i niepotrzebne, niezliczone urzędowe papierki odnośnie aktu kupna/sprzedaży, a na koniec zarejestrować go ponownie w naszym PRSie. To mogą być bardzo czasochłonne działania. Zwykle trwają one ile trwają, czyli mówiąc jasno - nikt nie ma zielonego pojęcia, kiedy i z jakim wynikiem się zakończą.

Obecnie znajdujemy się w przedostatnim tygodniu lipca - można więc już z dużą dozą pewności twierdzić, że w tym sezonie się go nie doczekamy. Ale w przyszłym? Niewykluczone, że, jeśli armator się nie zniechęci lub nie zbankrutuje, latem 2017 roku znów ruszymy z Elbląga do Krynicy Morskiej wodolotem!

Planik wodolotu „Polesie” (Полесье), projekt 17091:

© Antoni Dubowicz 2016 

PS) Poczekajmy jednak cierpliwie, jak się sprawy rozwiną. Przypomnijmy sobie bowiem, że spółka Halex, której wiodło się świetnie przez wiele lat, stała się dla polskiego lobby węglowego tak bardzo niewygodna, że w rezultacie „załatwiono” ją pod koniec lat 90-tych ustawą rządową, wprowadzając drastyczne ograniczenia importu rosyjskiego węgla. Podobno zawyżono celowo szacowania pozycji spółki na rynku, a ustawa weszła w życie tak szybko, że firma nie miała żadnych szans, by się przygotować na jej skutki. Na które nie trzeba było wcale długo czekać. Z Syberii ciągnęły bowiem w stronę Polski pociągi z ponad 210.000 ton węgla, które zatrzymano na granicy. W rezultacie takich poczynań Halex został z 300 milionami długu, co oznaczało jego koniec.

Jak widać, handel rosyjskim węglem to działalność wysoce ryzykowna i można źle na tym wyjść. Tego jednak absolutnie nie życzę firmie Weko, zamierzam bowiem być jednym z pierwszych pasażerów i – jeśli będą jakieś zapisy na bilety na „Polesie-10” – już dzisiaj proszę o wciągnięcie mnie na listę!

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: