Hel w połowie sierpnia
- Post 26 sierpień 2016
- Odsłony: 2325
Latem Hel przeobraża się z sennej rybackiej wsi (tutaj przepraszam wszystkich Helan, którzy pogniewają się, że jestem niekumaty i nie wiem, ze już w 1963 wieś odzyskała status miasta) w tętniący życiem, barwny, hałaśliwy ośrodek letniskowy. W porcie, jak i na ulicach, terenach leśnych oraz przecudnych plażach z najpiękniejszym piaskiem na świecie, prym wiodą turyści i wszystko jest przygotowane wyłącznie z myślą o nich. Nie brakuje więc ogródków, budek, szopek i innych lokali z piwem oraz „świeżą rybką” prosto z kutra. Najpopularniejsze są flądry, śledzie – no i oczywiście dorsze!
Przy kei zobaczyć można nawet dorszowe kutry, stoją długim rządkiem i lśnią błękitem czy też czerwienią świeżo malowanych burt. Rzadko komu podpada, że kutry te w ogóle nie wychodzą w morze, wiec też się nie zastanawia, skąd właściwie biorą się te codziennie świeżuteńkie dorszyki. Skąd bowiem przeciętny wczasowicz ma wiedzieć, że latem dorsza łowić nie wolno? Najświeższy więc dorszyk w każdej bez wyjątku budce leży już w lodowce trzeci miesiąc - od maja. Okres ochronny obowiązuje bowiem od 1 czerwca do 30 sierpnia – każdego roku!
Szukając w porcie w tłumie wczasowiczów jakichś prawdziwych helskich rybaków znalazłem ich w końcu, ale dopiero po dobrej godzinie szwendania się tu i tam – w liczbie DWÓCH! Panowie stali na kei na samym końcu basenu kutrowego, lub też, patrząc okiem turysty, na samym jego początku - tam, gdzie wchodzi się na falochron, zmierzając w stronę turystycznych jednostek, przekrzykujących się w fantastycznych ofertach morskich wycieczek co godzinę. Właśnie w tym narożniku cumują helskie „drobnoutroje”, małe łodzie rybackie, łowiące w wodach przybrzeżnych w zasadzie bez żadnych ograniczeń. Tu widać więc leżące na brzegu sieci, sprzęt, tyczki, korkowe pływaki, kotwice i różne różności, zapakowane w duże białe, szare i niebieskie worki. Jak to w modelowym rybackim porcie być powinno! Dwóch wspomnianych panów rybaków stało przy jednym z takich worków, rozsupłując wyciąganą z niego splątaną sieć (na flądry, nota bene, nie na dorsze!).
Postałem i ja przy nich przez krótką chwilę, łapiąc przy tej okazji poniższe, klasyczne, prawdziwie „rybackie” kadry, którymi chętnie się z Wami podzielę:
© Antoni Dubowicz 2016
Komentarze