29marzec2024     ISSN 2392-1684

Trzy WŁA w grudniu anno 2010

00 DSC 0404 nb

Zimowy, szary, grudniowy dzień w porcie we Władysławowie. Minęły święta, na kutrach zaczęła się gorączkowa krzątanina.
...Wśród ptaków wielkie poruszenie, ci odlatują, ci zostają...
Podobnie z kutrami. Jedne wracają właśnie z połowu, inne przygotowują się do wyjścia w kolejny rejs.
Prognozy na następne dni nie są dobre, zapowiadają się styczniowe sztormy. Wielu szyprów stoi przed dylematem, co zrobić, jaką podjąć decyzję?

Przypominacie sobie te słowa? Tak, taki był początek dwuczęściowej relacji o przezbrojeniu kutra WŁA-288, na którym spędziłem resztę tamtego dnia (*). Ale zanim do tego doszło, zdarzyło się coś jeszcze – historia, którą opowiem Wam dopiero dziś, która przeleżała w szufladzie kilka lat, zanim sobie ją przypomniałem przy okazji pisania artykułu o „nowym” WŁA-131 (http://www.naszbaltyk.com/morskie-kadry-antka/2866-woda-dla-wla-131.html ). Historia ta jest zarówno  uzupełnieniem, jak i  punktem wyjścia do tej ostatniej relacji. Oto ona, przejrzana i uzupełniona o kilka zdjęć, w formie, w jakiej została stworzona do premiery na digarcie w 2011 roku:

Wstępniak, czyli obrazek pierwszy:

29 grudnia 2010, godzina 11:15, przy kei cumują dwa z „moich” kutrów:
01 DSC 0398 nb


Obrazek drugi, 29 grudnia 2010, godzina 11:00

We władysławowskim porcie panuje spory ruch, kutry przemieszczają się między Nabrzeżem Wyładunkowym, gdzie oddają rybę lub przyjmują skrzynki i lód do ładowni, i Nabrzeżem Roboczym, gdzie cumują przy pirsach na swoich stałych miejscach.
Właśnie na drugą stronę basenu portowego przechodzi należący do pana Tomasza Renusza „superkuter” B-25, trawler burtowy WŁA-209 (zbudowany w 1974 roku statek typu B-25s/A, jeden z ostatniej serii „superkutrów”, budowanych w Stoczni „Ustka” w latach 1971 – 1975. W tej serii był 35-tą z wyprodukowanych 62 jednostek):
02 DSC 0344 nb

03 DSC 0343 nb

04 DSC 0348 nb


Obrazek trzeci, 29 grudnia 2010, godzina 11:00

...Dosłownie kilka sekund później. Zielony WŁA-209 ucieka już z kadru, mijając się z wchodzącym z łowiska do portu „WŁA-131”. Tutaj pojawia się on po raz pierwszy, ale będziemy jeszcze kilkakrotnie do niego wracać.
W planie dzioby kutrów zacumowanych przy pirsach odchodzących od Nabrzeża Roboczego:
05 DSC 0349 nb


Obrazek czwarty, 29 grudnia 2010, godzina 11:00

...WŁA-131 z ładownią pełną ryb zmierza ku Nabrzeżu Wyładunkowemu. Tak jak i zielony WŁA-209 z poprzednich zdjęć, również i WŁA-131 to kuter z ostatniej serii „supertrawlerów” typu B-25s/A, budowanych w latach 1971-1975 w Ustce. W służbie od 1974 roku, w ciągu dziesięcioleci na morzu przeszedł wiele mniej lub bardziej widocznych zmian i modernizacji. Najbardziej rzuca się w oczy przedłużona, kanciasta tylna część kałluba, pozwalająca na połowy z rufy, oraz blaszana osłona, ciągnąca się od krytej dziobówki aż do końca nadbudówki. Konstrukcja ta chroni załogę przed złymi warunkami atmosferycznymi i zapewnia większe bezpieczeństwo przy pracy. Rybacy nie są już zalewani sztormową falą szalejącą na otwartym pokładzie ani wystawieni bezpośrednio na silny, lodowaty często wiatr lub śnieg.
Nie dodaje to może kutrowi urody, ale spełnia swój cel.

(Przy okazji zwróćcie uwagę na prostokątny otwór w bocznej ściance. Zagra on w jednym z następnych ujęć pierwszoplanową rolę).
Z lewej zaś strony dziób wystawia płynący kontrkursem WŁA-130, nieco mniejszy, również należący do pana Roberta Maciejewskiego kuter:
06 DSC 0350 nb


Obrazek piąty, 29 grudnia 2010, godzina 11:01

...cofnijmy nieco wzrok i popatrzmy, jak zielony WŁA-209 wykonuje zwrot, aby dojść do pirsu, przy którym zacumuje.
Rufa tego trawlera nie została przebudowana. Jest nadal piękna i obła. Nic dziwnego, „superkutry” były z założenia BURTOWCAMI. Znaczy to, że wciągarki do operowania zestawem trałowym umieszczone były na burcie. Tak jak i na wszystkich innych znanych mi kutrach, była to burta prawa. Ale czas dokonał i tutaj pewnych weryfikacji, dziś WŁA-209 łowić może także i z rufy, na pokładzie widać wyraźnie wciągarkę sieciową oraz stalową ramę, do której podwieszone są deski trałowe. Jak i na WŁA-131, tak i tutaj otwarty niegdyś pokład przykryty został rodzajem aluminiowego namiotu, stwarzając plywającym na kutrze 8 rybakom lepsze warunki do pracy.
Gdybyście chcieli kiedyś zaimponować wiedzą o kutrach, możecie powiedzieć, iż kutry tej ostatniej, usteckiej serii typu B-25s/A nie miały już, w przeciwieństwie do poprzedników, żagli!
07 DSC 0352 nb


Obrazek szósty i siódmy, 29 grudnia 2010, godzina 11:03

... zielony WŁA-209 ledwo zdążył zacumować, a już do nabrzeża zbliża się WŁA-130. To kuter typu Storem 4, a więc jeden z „żółtków”, mimo iż niebieski! O „żółtkach” pisałem już niejednokrotnie szerzej, więc darujmy sobie niepotrzebne wyjaśnienia.
Na WŁA-130 pracuje 5 rybaków. Kuter zbudowała Szczecińska Stocznia Remontowa w 1965 roku. Wówczas kuter miał również ożaglowanie pomocnicze typu kecz bermudzki, którego używać mógł podczas trałowania (fok, grot i bezan o łącznej powierzchni ok 33 m² ).
Jak widać, z biegiem lat statek doznał podobnych przeobrażeń jak kutry z poprzednich obrazków. Ma nową, kanciastą rufę z wciągarką sieciową i podwieszonymi u burt deskami trałowymi, a otwarty niegdyś pokład otrzymał zadaszenie, trochę lepiej chroniące rybaków przed furią żywiołów na morzu. Po żaglach nie pozostał niestety żaden ślad.
(Nijak nie mogłem się zdecydować, który kadr Wam pokazać. Po namyśle poszedłem na tani kompromis: pokażę obydwa. Cechą szczególną tego drugiego jest DUCH KORMORANA!):
08 DSC 0358 nb

09 DSC 0364 nb


Obrazek ósmy, 29 grudnia 2010, godzina 11:06

...WŁA-131 stoi już przy Nabrzeżu Wyładunkowym. Jeszcze zanim zdążył na dobre obłożyć cumy, na pokładzie rozpoczęła się krzątanina. Przygotowania do wyładunku. Również na nabrzeżu praca wre. Powolutku, tyłem, do kutra podjeżdża ciężarówka. Drzwi chłodzonej skrzyni ładunkowej są szeroko otwarte. Najwyraźniej ryby powędrują z kutra bezpośrednio do samochodu.
Mewy zajęły już najlepsze miejsca na widowni. Część z nich obserwuje to z parkietu, siedząc na pokruszonym lodzie, inne z wysokości loży na dachu szkunerowskiej chłodni.
Biegnę i ja, aby nic z tego spektaklu nie stracić. Zobaczymy się za chwilę, przy kutrze!
10 DSC 0372 nb


Obrazek dziewiąty, 29 grudnia 2010, godzina 11:13

...no to biegnę ci ja, aby dołączyć do grona widzów, śledzących przeładunek ryb z kutra na ciężarówkę. Biegnę, za chwilę wyjdę na ostatnią prostą, już jestem prawie w narożniku basenu portowego.
Prawie! No właśnie, prawie. Bo tutaj muszę przystanąć. Po prostu muszę!
Są takie miejsca w porcie, obok których nie potrafię przejść obojętnie. To właśnie jedno z nich. Z widokiem na szkunerowskie kutry, te większe, B-280, stojące zazwyczaj przy tym nabrzeżu. I zawsze jest to widok jedyny w swoim rodzaju. Tak jak i teraz.

Tę fotkę muszę zrobić. WŁA-131 wybaczy mi te kilka sekund zwłoki. O, gotowe! Już biegnę!
11 DSC 0389 nb


Obrazek dziesiąty, 29 grudnia 2010, godzina 11:22

...wydawało mi się, że zatrzymałem się tylko na sekundę, ale szybkie spojrzenie na zegarek zdradziło, że podziwianie portowych widoków zajęło mi całe dziewięć minut!
Czyli teraz naprawdę lecę! Już z daleka widzę, że na WŁA-131 nikt nie czeka z rozładunkiem, aż podejdę i zacznę robić zdjęcia. Widocznie nie potrzeba im wcale gapiów.
Podwieszone do bomu sztaple skrzynek z rybami opuszczają kuter, aby zniknąć w ładowni podstawionego pod samą burtę samochodu. Praca odbywa się ręcznie. Wszystko idzie migusiem.
Podchodzę bliżej, podglądając rybaków przy pracy:
12 DSC 0421 nb


Obrazek jedenasty, 29 grudnia 2010, godzina 11:22

...podchodzę jeszcze bliżej, obserwując prace przeładunkowe. Rybacy na kutrze zauważyli mnie. Mimo, iż mają pełne ręce roboty, znaleźli czas, aby się do mnie przyjaźnie uśmiechnąć i odpowiedzieć na powitanie.
Pstrykam więc otwarcie i bez skrępowania. Może się mylę, ale mam wrażenie, że dwaj panowie na pokładzie zaczęli nawet troszkę pozować.
Z czeluści kutrowych ładowni raz za razem wyjeżdżają skrzynki pełne ryb. Fascynujący obraz:
13 DSC 0419 nb


Obrazek dwunasty, 29 grudnia 2010, godzina 11:22

...panowie rybacy, widząc, jak bardzo ciekawi mnie ich praca, zaproponowali, abym po prostu wskoczył na pokład i obejrzał sobie wszystko z bliska.
Na pokład prowadzi „czarna dziura”, wycięta w bocznej ściance blaszanego zadaszenia. Jest dośc niewygodna i niezbyt duża. Naprawdę muszę tam WSKOCZYĆ, innej drogi nie ma!
Wskakuję więc w jakimś karkołomnym wygibasie, usiłując nie rozbić ani aparatu, ani nosa (dokładnie w tej kolejności), ani też nie zbłaźnić sie jakimś głupim upadkiem na tyłek. Znaczy, na śliski pokład.
Hop!
14 DSC 0424 nb


Obrazek trzynasty, 29 grudnia 2010, godzina 11:27

...no dobra, lądowanie się udało,  szczęśliwie bez żadnej wywrotki. Jestem oto na pokładzie! Pierwsze wrażenie: mroczno i mokro, zewsząd leje się woda. Zdecydowanie lepiej czułbym się w gumiakach. Rozpoznaję przegrody do transportu rybnej drobnicy luzem, stół do ich obrabiania, potężną windę trałową i, nieco dalej, po prawej burcie, bębny z sieciami.
Zza windy trałowej wyjeżdżają co rusz sterty skrzynek z odłowioną rybą. Tam musi być luk do ładowni. Zaraz tam zajrzę, jak tylko oczy przyzwyczają się jako tako do warunków oświetleniowych, a nogi do chlupania w butach:
15 DSC 0456 nb


Obrazek czternasty, 29 grudnia 2010, godzina 11:25

W oczekiwaniu na kolejną partię skrzynek:
16 DSC 0437 nb


Obrazek piętnasty, 29 grudnia 2010, godzina 11:26

Kolejne skrzynki już jadą! Zaglądam w głąb ładowni. Tym, co widzę, jestem zaskoczony! Spodziewałem się masy wsypanych luzem ryb, a tymczasem widzę idealny uporządkowany magazyn. Zasztauowane równiutko partie skrzynek z rybą w lodzie gotowe są do natychmiastowego wyładunku. Ktoś tę całą robotę pod pokładem musiał zrobić!
Do tej pory wydawało mi się, że mój szacunek do zawodu rybaka wzrosnąć już nie może. I wiecie co? Byłem w błędzie!
18 DSC 0445 nb


Obrazek szesnasty, 29 grudnia 2010, godzina 11:24

Stojąc po tej stronie aparatu coraz bardziej jestem świadom faktu, że to, w czym właśnie uczestniczę, to nie teatr i nie film. Tu sprawy się po prostu dzieją, a rzeczą reportera jest „łapać” je na bieżąco. Tu się nie próbuje i nie ma żadnych powtórek.
Hop! Następna partia ryb przelatuje w ekspresowym tempie w „drodze do nieba”:
17 DSC 0434 nb


Obrazek siedemnasty, 29 grudnia 2010, godzina 11:26

Sprawne ręce stojących na oblodzonym dachu rybaków przechwytują w locie skrzynki z dorszem, przekazując je w następne ręce, oczekujące w samochodzie. Prawie wszystkie skrzynki, a jest ich mnóstwo odmian, pasują do siebie i wyglądają jak te na zdjęciu. Są z plastiku, a ich wymiary zewnętrzne to 735x445x175 mm. Każda z nich mieści 45 litrów (ok 25 kg) ryby z lodem.
Najczęściej skrzynki są w jaskrawych kolorach, niebieskie i czerwone. Ale, jak widzicie, są także żółte, zielone czy białe, zgodnie z życzeniem rybackich przedsiębiorstw, których nazwa zazwyczaj widnieje na boku skrzynki. Nie tylko polskich, jak Szkuner, Gryf czy Koga, ale i wszystkich innych krajów nadbałtyckich.
Z biegiem lat skrzynki się totalnie wymieszały i faktycznie budzić mogą skojarzenia z klockami DUPLO, jak zauważyła słusznie moja Ewunia (której to zdjęcie dedykuję). Wprawdzie Unia Europejska uszczęśliwiła nas również i w tej dziedzinie nowymi, całkiem odmiennymi od „naszych” standardami, ale póki co na żadnym z kutrów nie widziałem ani jednej Euroskrzynki:
19 DSC 0448 nb


Obrazek osiemnasty, 29 grudnia 2010, godzina 11:29

WŁA-131 opuszczam tak, jak na niego wszedłem – przez dziurę wyciętą w blaszanej ściance. W tę stronę idzie mi to łatwiej. Wiadomo, przez te chwile spędzone na gościnnym pokładzie też stałem się już jakby troszkę rybakiem!
Kolejne zdjęcie przeładunku dorsza robię od strony dziobu. To, co widzę na oblodzonym kutrze, nazwałbym „towarzystwem asekuracyjnym”. I akurat temu towarzystwu też bym zaufał!
21 DSC 0460 nb


Obrazek dziewiętnasty, 29 grudnia 2010, godzina 11:29

Kolejne 150 kg dorsza, napędzane siłą mięśni, zmieniają miejsce czasowego pobytu. Dwóch sympatycznych panów na pokładzie już znamy, pora pokazać „tego trzeciego”, wystawiającego właśnie głowę ze sterówki, operatora dźwigu. Od idealnego zgrania tej trójki zależy tempo wyładunku oraz bezpieczeństwo pracy.
Na myśl ciśnie mi się nieśmiertelny mistrz Gałczyński:
„...Jesteśmy cząstką w zespole,
z niego płynie nasza siła -
żeby chleb leżał na stole,
a pracom lampa świeciła...”
Tutaj strofy te (Pieśń IV, fragment) nabierają nowych wartości:
20 DSC 0457 nb


Obrazek dwudziesty, 29 grudnia 2010, godzina 11:29

TELEGRAM (pamiętacie jeszcze telegramy?):
WLA-131 _ STOP _ POKLAD DZIOBOWKI _ STOP _ CDN
22 DSC 0459 nb


Obrazek dwudziesty pierwszy, 29 grudnia 2010, godzina 11:29

Żegnam się z WŁA-131. Dziękuję Panom Rybakom za bezinteresowną gościnność.
Ostatnie skrzynki z dorszem przenoszą się na ciężarówkę, na nabrzeżu czeka już na załadunek partia pustych skrzynek na następny rejs. Mimo mrozu i złej prognozy na najbliższe dni, jest kolorowo i optymistycznie.
WŁA-131 życzę udanego zaciągu i szczęśliwego powrotu z łowiska ...a seria na tym wcale się nie kończy:
23 DSC 0463 nb


Obrazek dwudziesty drugi, 29 grudnia 2010, godzina 11:42

Ostrzegałem Was, że seria się nie kończy. Powiem więcej, w zasadzie dopiero się rozpoczyna. Rybaczenie to zajęcie dla wytrwałych!
Ledwo pożegnałem się z WŁA-131, a już do Nabrzeża Wyładunkowego podchodzi kolejny kuter. O ile dostrzec mogę znaki na oblodzonej burcie, to WŁA-58.
24 DSC 0468 nb

25 DSC 0503 nb

26 DSC 0504 nb

27 DSC 0506 nb


Obrazek dwudziesty trzeci, 29 grudnia 2010, godzina 11:42

Wiecie, po czym naprawdę poznałem, że to WŁA-58? Wcale nie po nieczytelnym napisie pod warstwą lodu, tylko po przykrytym niebieską farbą, ale wciąż jeszcze widocznym na nadburciu oznakowaniu DZI-35.
A DZI-35 to przecież dawny UST-1, czyli jeden z klasycznych "żółtków", zbudowany w 1963 roku przez Szczecińską Stocznię Remontową kuter typu Storem 4E/St-39. Dziś jest on w rękach prywatnych, jak praktycznie wszystkie polskie kutry z wyjątkiem kilku "szkunerowskich", i pływa jako WŁA-58. Armatorem jest pan Leonard Sztormowski. Kolor burt zmienił się z żółtego na niebieski, a po wielu modernizacjach i przebudowach kształtów dawnego "Storema" dopatrzyć się można co najwyżej w linii przedniej części kadłuba.
28 DSC 0507 nb


Obrazek dwudziesty czwarty, 29 grudnia 2010, godzina 11:50

Jakie to proste! Za jednym zamachem podnosi się pół dachu i pokład WŁA-58 jest dostępny do prac za- lub wyładunkowych. Po sklarowaniu i pobraniu lodu kuter będzie gotowy do kolejnego wyjścia na łowisko.
Obraz codziennej, zwykłej rybackiej rutyny.
29 DSC 0526 nb

30 DSC 0527 nb

31 DSC 0564 nb


Obrazek dwudziesty piąty, 29 grudnia 2010, godzina 12:41

Uff, dużo się działo na ostatnich obrazkach. Przez kilkadziesiąt kadrów nękałem Was kutrową krzątaniną; czas na chwilę wytchnienia.
Korzystam więc z przelotnego momentu spokoju i bezruchu w rybackim porcie we Władysławowie, zanim ruszę po dalsze wrażenia na „mój” kuter.
32 DSC 0578 nb


(*) Wrażenia te opisałem w opublikowanym w 2013 roku na Naszym Bałtyku dwuczęściowym artykule „Dzień na kutrze” (http://www.naszbaltyk.com/morskie-kadry-antka/504-dzien-na-kutrze-29-grudnia-2010-czesc-1.html , http://www.naszbaltyk.com/morskie-kadry-antka/508-dzien-na-kutrze-29-grudnia-2010-czesc-2.html )


© Antoni Dubowicz

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: