20kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Trzy drogi do Gdańska

01 DSC 3141a

Od południa, od strony Olszynki i Oruni, do Gdańska prowadziły kiedyś trzy różne drogi – wodna, kołowa i kolejowa.  Tej ostatniej już nie ma, choć działała najkrócej. Powiedzmy jednak od razu - pomimo, że wszystkie trzy są wyjątkowym świadectwem świetności Gdańska, marnieją od lat, zapomniane, zaniedbane, „niewyjściowe”.

Droga wodna to Zespół Kamiennej Śluzy na Motławie. Jacek Górski  – „opowiadacz historii” – pisze o nim tak:

 „... Jest to absolutna perełka, jedyna w Europie. A i chciało by się powiedzieć - w świecie. Kamienna Śluza. Spełniająca kluczowy element zabezpieczenia przed wrogami i przed zalewaniem miasta. Malownicza i … po prostu piękna. W czasie budowy fortyfikacji wyglądała trochę inaczej, ale ostateczna postać (taka jaka bardzo częściowo przetrwała do dzisiaj) śluzy jest zasługą Jeana Charpentiera, gdańskiego fortyfikatora, który w latach 1710-1711 przebudował ją troszeczkę.

Najbardziej charakterystycznym elementem, rozpoznawalnym i malowniczym śluzy są kamienne wieżyczki, nazwane Dziewicami ze wzglądu na swoją niedostępność, ponieważ były połączone ze sobą stożkowatymi grodzami. Grodze zwane lunetami były ogromnym utrudnieniem dla potencjalnego wroga, przejście po nich nie będąc zauważonym graniczyło z cudem. Zakończone dwiema wysepkami, nazwanymi Świńskimi Głowami, stanowiącymi punkty wczesnego ostrzegania (tak było w starszej wersji). Śluza była zaopatrzona również w cztery pary wrót, które regulując poziom wody w fosach, w zależności od zapotrzebowania mogły zabezpieczyć miasto od zalania lub mogły spowodować zalanie terenów Żuław, aby ochronić je przed atakiem wroga nadciągającego od tej strony. Szwedzi kilkakrotnie zresztą zbliżali się do Gdańska z tego kierunku. Zalane Żuławy zatrzymywały atak, bo można było podpłynąć lub podejść po podmokłym terenie, ale o podciągnięciu armat nie było mowy. Był też zwodzony most ułatwiający omasztowanym statkom swobodne przepłynięcie bez dodatkowych zabiegów jak np. składanie masztów.

Obok Śluzy stał Młyn rezerwowy. Miał być wykorzystany w chwili, kiedy wróg, docierając do miasta i odcinając dopływ Raduni, zablokuje młyny działające wewnątrz miasta. Młyn rezerwowy, mający inne źródło zasilania w postaci Motławy, miał być zapasowym i awaryjnym. Zburzony pod koniec II wojny światowej czeka na swoje wskrzeszenie… jak i cały obiekt, który jest w opłakanym stanie…

Często chodzę na spacery do Kamiennej Śluzy i z przerażeniem obserwuję, jak takie miejsce, które powinno otrzymać tytuł pomnika dziedzictwa narodowego, być odrestaurowane przez konserwatorów i pokazywane jako perełkę światowej klasy… popada w ruinę...”

„...Śluzę warto byłoby na jakiś czas zamknąć  - uważa Andrzej Januszajtis, inny miłośnik Gdańska. Spowodowałoby to podniesienie poziomu wody w fosie południowej (nazwanej po wojnie Opływem Motławy) i jej oczyszczenie z roślinności wodnej, która jest przyczyną powstawania bagna wokół zachowanych bastionów Świętej Gertrudy, Tur (Żubr), Wilk i Wyskok. Z jednej strony miasto zagospodarowało bastiony, jako tereny rekreacyjne, a z drugiej - nie zwraca uwagi na ich zaniedbane otoczenie...”

Z bastionu Żubr jest piękny widok, zarówno na Kamienną Śluzę w jedną stronę, jak i pozostałości torów kolejowych, prowadzących do pierwszego gdańskiego dworca oraz renesansową Bramę Nizinną  z drugiej.

Droga druga, szynowa  – to resztki połączenia z otwartą w 1852 roku pierwszą gdańską stacją kolejową, zwaną „Gdańsk Brama Nizinna” (niem. Danzig Leege Tor). W 1884 roku na północ od stacji, wzdłuż ulicy Chmielnej na Wyspie Spichrzów poprowadzono tor dla pociągów towarowych, tzw. Kolej Spichrzową. Drugim odgałęzieniem od stacji była linia towarowa zbudowana w 1893 r. w kierunku Dolnego Miasta.

Okazalo się jednak, że usytuowanie stacji wewnątrz murów obronnych było niekorzystne. Ostatecznie w dniu 1 października 1896 dworzec Brama Nizinna zaprzestał obsługi pociągów pasażerskich. Od tamtej pory były one kierowane na oddany do użytku w 1900 roku dworzec Gdańsk Główny. Dworzec Brama Nizinna służył jeszcze przez jakiś czas jako dworzec towarowy, biuro odpraw towarowych i celnych, szpital polowego Czerwonego Krzyża, aż w marcu 1945 budynek spłonął. Dziś tereny te należą do prywatnego inwestora i dawno już zapomniano tam o kolei żelaznej.

Droga kołowa to ulica Mostowa od strony Oruni, po przejściu przez Bramę Nizinną nazywająca się Dolna Brama.

Brama Nizinna, usytuowana w ciągu 14 bastionów  typu staroholenderskiego, flankujących miasto od strony wschodniej i południowej (zbudowanych według projektu Korneliusza van den Boscha), wzniesiona została w 1626 roku przez Jana Strakowskiego. Wykonana z cegły, po zewnętrznej stronie murów została wyłożona ozdobnym kamieniem. Na tej ścianie został umieszczony rok budowy i herb Gdańska. Zamykana była z dwóch stron drewnianymi wrotami, które dzięki ocaleniu bramy od zniszczeń wojennych zachowały się do dziś. Komunikację umożliwiał centralny, szeroki i sklepiony przejazd oraz dwa boczne przejścia dla pieszych. Nad bramą góruje wystająca ponad koronę wału wartownia z oknami służącymi do obserwacji dojść do bramy. Wartownię wieńczą schodkowe attyki, których forma ma charakter renesansu gdańskiego. Od wewnętrznej strony wału, symetrycznie przy obu przejściach dla pieszych, do bramy dobudowano dwa budynki dla wartowników. Brama została umiejscowiona w kurtynie pomiędzy Bastionem św. Gertrudy i Bastionem Żubr, przez które była flankowana. Jej dodatkowym zabezpieczeniem była fosa, w postaci Opływu Motławy. Brama była najbardziej okazałą po Bramie Wyżynnej... (wg wikipedii)

Nieprzerwanie eksploatowana, od niemal czterech wieków pozwala przejechać przez wały obronne miasta. Nic dziwnego, że od dziesiątków lat znajduje się w stanie krytycznym. Są wprawdzie plany, by ruch samochodowy puścić przez leżący tuż obok nieczynny most kolejowy, ale wszyscy wiemy, że droga od planu do czynu potrafi być baaaaardzo kręta i daleka. I nikt nie wie, czy kiedykolwiek doprowadzi nas do celu.

Przeczytałem gdzieś, że miejsce to jest zawsze piękne i urokliwe, bez względu na porę roku i pogodę.

W kwietniu 2013, kiedy w zimny i mocno ponury dzień udałem się fotografować Dolne Miasto w Gdańsku, a ślepy traf zrządził, że pognało mnie aż za fortyfikacje, nie byłem całkiem pewien, czy naprawdę KAŻDA pogoda jest idealna do zdjęć. Chyba dlatego przeleżały one tak długo w szufladzie. Dziś wyciągnąłem je przypadkiem z zapomnienia i, rzuciwszy na nie okiem, zobaczyłem je w całkiem nowym świetle. Spodobała mi się szarość i zgaszony klimat tych ujęć. Często tak jest, że sprawy muszą swoje odleżeć, by w końcu dojrzały.



© Antoni Dubowicz 

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Komentarze  

0 #1 Damroka 2016-10-07 09:33
arcyciekawy artykul i arcyciekawe zdjecia
Cytować

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: