Rybackie Orłowo
- Post 24 kwiecień 2017
- Odsłony: 3549
Będąc turystą na wakacjach nad morzem, siedząc w restauracji „Tawerna Orłowska” na pięterku nad boksami rybackimi i sklepikiem z wędzoną rybą, chętnie zamawia się z karty świeżutkie „ryby prosto z sieci”, na przykład halibuta, spoglądając przy tym na stojące na piaszczystym brzegu łodzie rybackie. Szczególnie dobry widok na nie i na morze ma się z tarasu!
Mało kto jednak ze szczurów lądowych zdaje sobie sprawę, że zamówiony halibut nie pochodzi z nocnego połowu, że wcale nie złowiły go widziane tuż przy restauracji łódki. Halibut żyje bowiem w zimnych wodach podbiegunowych i łowi się go w okolicach Grenlandii lub Kanady, w Morzu Bałtyckim występuje tylko sporadycznie.
Kto jednak niespecjalnie gustuje w halibucie, ma spory wybór między innymi morskimi specjałami, jak równie mało bałtycka ośmiornica w oliwie czosnkowej, krab śnieżny (odnóża), muszle Św. Jakuba na trawie morskiej, krewetki z patelni z masłem czosnkowym lub w pancerzu, kubełek owoców morza, smażone kałamarnice i kalmary, świeże ostrygi, gotowane mule itd itp.
Owszem, są w karcie również ryby z naszych wód, lecz także one nie mają raczej wiele wspólnego z ołowskimi łódkami. Te bowiem wychodzą w morze coraz rzadziej. Od lat połowy na wodach przybrzeżnych są słabe. Rybacy skarżą się, że ryby są małe i niewyrośnięte. Mocno dają im się we znaki zarówno obostrzone limity połowowe jak i plaga wiecznie głodnych fok, wyżerających ryby z sieci oraz coraz większe stada równie nienasyconych kormoranów. Łodzie stoją przez długie okresy bezczynnie, a rybacy żyją z wypłacanych im przez państwo odszkodowań – w strachu, że pewnego dnia skończą się one bezpowrotnie.
Łodzie stają się więc coraz bardziej tylko budzącym wspomnienia minionej potęgi naszego rybołówstwa pięknym dodatkiem do plaży, malowniczym elementem, przy którym chętnie fotografuje się każdy turysta (i nie tylko), zachętą do kupienia wędzonych ryb w maleńkim sklepiku. Kto jednak spyta, dowie się, że również one nie pochodzą ani z orłowskich łodzi, ani z miejscowej wędzarni. Nie ma bowiem w ogóle wędzarni w Orłowie, produkt przywozi się, zapakowany w kartonach, z wędzarni we Władysławowie.
Łodzi tych zresztę też jest coraz mniej. W latach siedemdziesiątych było ich tu kilkanaście, dziś pozostały już tylko cztery:
ORŁ-3, 7,5 metrowa, udatnie udająca drewnianą łódź z tworzywa sztucznego, zbudowana w 1980 roku w Zakładzie Szkutniczym we Władysławowie, należąca do pani Celiny Gabrych,
ORŁ-6, zbudowana w 1997 roku systemem gospodarczym na Oksywiu stalowa łódź o długości 7,42 m, której właścicielem jest pan Ireneusz Stępczyński,
ORŁ-9, zbudowana gdzieś w Rosji w 1987 roku, przebudowana systemem gospodarczym w 2007 plastikowa, 7, 5 metrowa łódź, należąca do pana Ryszarda Olejnika oraz
ORŁ-10, także 7,5 metrowa łódź z tworzywa sztucznego, zbudowana systemem gospodarczym w 1997 roku, własność pana Andrzeja Cebuli z Gdyni.
To wszystko jest jednak bez znaczenia, nie tylko w sezonie w restauracji zawsze jest pełno ludzi, nie zrażonych stosunkowo wysokimi cenami. Coraz trudniej jest bowiem zjeść rybę – także i na Wybrzeżu. W Trójmieście nie ma już praktycznie ani sklepów rybnych (z łezką w oku wspomina się sklepy Centrali Rybnej z czasów PRLu), ani porządnej rybnej restauracji. Pozostają więc sezonowo różne budy, zwane smażalniami oraz kilka restauracji z ofertą mieszaną - jak własnie ta orłowska „Tawerna”, serwująca nie tylko dania srticte rybne, lecz i mięsne - nieśmiertelny kotlet schabowy, faszerowaną pierś z kurczaka, żeberka marynowane w miodzie, szaszłyki czy też steki a la New York.
Smacznego więc w gastronomicznie niezupełnie „rybackim”, choć zawsze pięknym Orłowie!
© Antoni Dubowicz 2017
PS
Właścicieli łodzi podałem wg wykazu PRS 2013 – w późniejszych rejestrach brak nazwisk rybaków.
Godnym następcą sklepów CR staje się od niedawna sieć doskonałych delikatesów rybnych firmy „Gadus”, które polecam wszystkim!!!
Komentarze
Cytuję tomasz: