Zapłakane kadry - STENA SPIRIT
- Post 01 sierpień 2017
- Odsłony: 1777
Tych zdjęć nie można było zaplanować. Są one produktem ubocznym, powstałym w równej mierze z sytuacji i z przypadku.
Finałem pokazowych ćwiczeń działań antyterrorystycznych i ratowniczych „Korsarz 17” w Gdyni była defilada uczestniczących w nich jednostek. Ostatnia spod główek wejścia południowego odeszła główna aktorka ćwiczeń - „Stena Spirit”, zaatakowana i podpalona przez piratów, wyzwolona w wyniku zmasowanej akcji z wody i z powietrza przez służby specjalne, ugaszona przez dzielne załogi „Kapitana Poinca” i „Fairplaya 26”.
Miałem przyjemność znależć się na tym ostatnim. „Stenę” już wprawdzie ugasiliśmy, ale idąc w pożegnalnym szyku w stronę portu nadal tryskaliśmy obficie wodą. Wprawdzie już nie z potężnych armatek wodnych w stronę promu, tylko wokół siebie i na siebie z dziesiątków przeróżnych rur i rurek. Część tych spryskiwaczy, umieszczona gdzieś na dachu sterówki, zalewała okna tak skutecznie, że kapitan musiał prowadzić holownik praktycznie po omacku, wychylony do przodu, usiłując wypatrzyć przed dziobem cień, sylwetkę, światło poprzednika. W zamkniętym szczelnie i przepełnionym pomieszczeniu z każdą minutą robiło się coraz bardziej gorąco i duszno. Nie było żadnego nawiewu, powietrze robiło się więc rzadkie. Próbowałem więc przestać oddychać, ale nie wychodziło mi to za dobrze. Patrzałem tylko tęsknym okiem na zaryglowane drzwi – i wtedy właśnie po prawej burcie zobaczyłem przez szybę „Stenę”.
Jakoś tak już jest, że na morzu kadry same się pchają przed obiektyw – są dosłownie wszędzie i zawsze, o każdej porze dnia i roku - wystarczy je tylko chcieć dostrzec. Łapać je jednak trzeba bardzo szyblko, bo są nadzwyczaj ulotne. Wystarczy chwila zawahania – i już ich nie ma, przemijają z wiatrem.
„Stenę” łapałem więc pośpiesznie, na jednym (ostatnim chyba) oddechu. Szczęśliwie dosłownie kilka, może kilkanaście sekund później wyłączyliśmy zraszanie i kapitan zezwolił na otwarcie drzwi. Wypadłem jako pierwszy na powietrze nie bacząc na to, że na pokładzie stała jeszcze kilkucentymetrowa warstwa wody. Ale to już inna historia.
© Antoni Dubowicz , Gdynia, 23 czerwca 2017