20kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Węgiel

00 DSC0695a

Nie jest dla nikogo tajemnicą, że nasza polityka energetyczna wciąż oparta jest na węglu. W tej kwestii nic się nie zmienilo od 90 lat, od początku istnienia niezależnej Polski. Czynione w minionych latach wysiłki inwestycyjne w dziedzinie rozwoju energetyki wiatrowej i słoneczniej zostały skutecznie zahamowane niedawnymi decyzjami rządu.

Tymczasem z węglem u nas krucho. Masowe zamykanie kopalń po transformacji ustrojowej i niedoinwestowanie tych wciąż działających, nie wspominając o wyczerpaniu zasobów lub nieopłacalności wydobycia w wielu regionach, doprowadziło do tego, że w 2017 roku Polska ponownie stała się (nie po raz pierwszy w najnowszej historii) importerem węgla. To znaczy, że więcej węgla zakupiono niż sprzedano. Według danych Eurostatu import tego surowca wzrósł w 2017 roku o 60 %.

Głównym dostawcą węgla do Polski jest wciąż Rosja. Zapewnienia obecnej władzy, że import zza wschodniej granicy zostanie ograniczony lub zatrzymany, pozostały tylko słowami. Jest odwrotnie, rosyjski import rośnie z roku na rok. W 2017 roku przywieziono do Polski 13,3 mln ton węgla, z czego aż 8,7 mln ton, czyli 65%, właśnie z Rosji. Wzrósł też import z innych krajów - między innymi Kolumbii czy USA. Jednocześnie zaś nastąpił spadek wydobycia w Polskiej Grupie Górniczej. Na domiar złego ceny naszego, z reguły słabego jakościowo, węgla są sporo wyższe niż dużo lepszego z zagranicy. 

Prognozy na przyszłość nie są więc optymistyczne. Polska elektroenergetyka będzie potrzebować coraz więcej węgla, którego rodzime kopalnie nie będą w stanie dostarczyć. Dlatego też trzeba będzie go coraz więcej sprowadzać z zagranicy. Fachowcy oceniają, że „…jeśli produkcja krajowego węgla będzie spadała tak szybko jak w ostatnich latach, to nierealne wydaje się utrzymanie 50-procentowego udziału węgla w miksie energetycznym Polski do 2050 r. Chyba że zmienimy paradygmat i otwarcie przyznamy, że będziemy bazować na węglu z importu…”(*)

Wprawdzie w obrocie portowym rosyjskiego węgla w praktyce nie ma (przewozi się go taniej drogą lądową), pozostaje jednak faktem, że w Gdyni hałdy czarnego surowca zalegają w zasadzie wszędzie. Najwięcej jest go na Molo Pasażerskim. Zbudowana w ostatnim czasie w miejsce wyburzonych budynków magazynowych olbrzymia zasobnia pęka w szwach. Olbrzymia hałda czarnego kruszywa rośnie w zastraszającym tempie. Wielkie masowce z węglem, podchodzące do nabrzeża Holenderskiego, czekają na redzie w kolejce na rozładunek. Terminal Masowy pracuje na 3 zmiany praktycznie bez przerw, w piątki i świątki, przez 24 godziny na dobę.  

Od tygodni jest ciepło i sucho. To powoduje, że nawet przy słabym wietrzyku hałdy węgla „dymią”, rozsiewając tumany czarnego pyłu, od którego nie sposób się uchronić. Oddychają nim marynarze na statkach, oddychają nim portowcy, oddychają nim mieszkańcy Gdyni i turyści, przyjeżdzający do portu czy tez odwiedzający Muzeum Emigracji. Oddychać będą nim również pasażerowie wycieczkowców - wielkich, białych, lśniących, luksusowych linerów. Przywiozą one dziesiątki, ba, setki tysięcy ciekawych świata turystów, chcących obejrzeć najpiękniejsze, najciekawsze miejsca w leżących na trasie rejsu portach krajów nadbałtyckich.

Jakie wrażenia wywiozą z Gdyni, można sobie łatwo wyobrazić. Będzie dokładnie tak jak było w poniedziałek tuż przed świętem pierwszomajowym, gdy wybrałem się do portu. Jak na zamówienie, przy Francuskim stała akurat odstawiona tam na chwilę „Stena Vision” – na całe szczęście pusta, bez pasażerów. Węglowy pył walił w nią jak w wielką tarczę, pozostawiając czarny nalot na bieli burt i niepokój w oczach przypadkowego widza. Po drugiej stronie molo, przy nabrzeżu Holenderskim, wysoko nad wodę wznosił się wynurzony kadłub 230 – metrowego masowca „Fiorela” z Monrovii. Statek ten przywiózł do nas kolejne kilkadziesiąt tysięcy ton węgla i szykował się już do odlotu. Na Molo Pasażerskim wielkie maszyny ładowały czarny kruszec na podjeżdżające jedna po drugiej ciężarówki.

Zamiast jednak próbować te obrazy opisywać, wolę pozostawić was z nimi sam na sam.

Pierwszy wycieczkowiec zjawi się w Gdyni za niecały tydzień, 9 maja w południe. Będzie to prawie 300-metrowa MSC „Orchestra” z 3.013 pasażerami na pokładzie. Stanie przy Francuskim, tuż przy zasobni z węglem. Wiatr, nawet najlżejszy, wdusi czarny pył w śnieżnobiałe burty, w otwarte okna luksusowych kabin. Zasypie balkony i pokłady, wciśnie się we włosy, w uszy, w oczy, w każdy por skóry pasażerów.

Możecie to sobie wyobrazić?

© Antoni Dubowicz 2018

PS: W roku 2017 w port gdyński przeładował w sumie 21.225.000 ton towarów. Udział węgla i koksu wyniósł 2.134.000 ton, o 40% więcej niż w roku poprzednim. W tym roku ma być jeszcze większy.

PS2: Starcie z węglowym pyłem najdotkliwiej odczuły moje zielone sznurowadła. Mimo dwukrotnego prania nie wróciły do pierwotnego stanu i wygląda na to, że już nigdy nie odzyskają dawnej świeżości. Ja zaś wciąż mam czarne obwódki za paznokciami!

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: