29marzec2024     ISSN 2392-1684

Zerwany hol i reszta nieszczęść „FIORELI”

00 DSC0763a

To miał być ot po prostu zwykły spacer. Wziąłem Dyzia ze sobą, by rozprostował trochę łapki i obsikał tę lub inną latarnię. Na Ostrogę Pilotową trafiliśmy bez wyraźnego celu. Dyzio zwykle lubił wypady do portu, ostatecznie nie od dziś pracuje na miano wilka morskiego. Tym razem jednak nie podobało mu się zbytnio. Wichura wyrywała nam włosy z głowy (mnie miała wprawdzie zdecydowanie mniej do wyrywania, ale ja byłem uzbrojony w dwa kaptury, a Dyzio nie), co chwila zacinało też śniego -gradem, który uderzał boleśnie w usta. Słowem, prawdziwie sztormowa pogoda.

W zasadzie w porcie nic się nie działo. Na końcu Francuskiego stał bezczynnie „Vikingland”, który właśnie zakończył służbę w czarterze Steny i za kilka dni opuści Gdynię na dobre. Poza tym dość pusto. Już mieliśmy więc wracać, gdy z głębi basenu Marszałka Piłsudskiego wyszedł „Fairplay VII”. Zrobiłem mu więc kilka pięknych zdjęć. Kiedy przechodził koło nas, idąc do awanportu, pomachałem mu. Ktoś z mostku, nie mogłem zobaczyć kto, odmachał mi.

Nie sposób było więc teraz się odwrócić i pójść do domu. Tym bardziej, że za falochronem dostrzegłem maszty dwóch innych holowników i idący do Gdyni spory statek. Sprawdziłem w smartfonie: to „FIORELA”, 225-metrowy masowiec, mający zacumować przy nabrzeżu Holenderskim, a więc pewnie z węglem. Odbyliśmy z Dyziem naradę i mimo zimna postanowiliśmy na niego zaczekać. Był już bardzo blisko, więc nie musieliśmy długo stać, by ukazał się w główkach wejściowych.

Niedawno byłem przy podobnych manewrach, więc wiedziałem, jak powinny wyglądać. To tylko dwa zwroty, pierwszy w lewo tuż za główkami i zaraz potem w prawo. Potem już tylko dopchnąć statek do nabrzeża - i gotowe. Dwa proste manewry, jednak do tego potrzeba aż trzech holowników. Pierwszy odciąga dziob masowca we wskazanym kierunku, drugi „robi” za ster rufowy i  hamulec, trzeci asystuje i pomaga dopychać burtę do kei. To właśnie robota dla „Fairplaya VII”, czekającego w awanporcie. Dziób obsługiwał „Centaur II”, rufę „Fairplay XVI”.

Tymczasem rozpoczął się już pierwszy manewr. „Centaur II” odszedł od „Fioreli” i zaczął ciągnąć ją w lewo. Wszystko szło gładko, gdy nagle - trrrach - zerwał się hol! Z mokrej liny poszedł wężowy rozprysk wody, holownik odskoczył gwałtownie do tyłu.

Nie do wiary, ale właśnie ten ułamek sekundy udało mi się złapać w kadr – to zdjęcie numer 10!!!

Co teraz? Nie ma miejsca ani czasu na zastanawianie się, statki są już wewnątrz portu. Jest ciasno i z każdą chwilą robi się jeszcze ciaśniej! Reakcja pilota na mostku „Fioreli” jest jednak błyskawiczna. „Centaur II” przyspiesza, idzie wzdłuż burty masowca, przed dziobem wykonuje zwrot o 180°. Zza prawej burty wyskakuje „Fairplay VII” i przechodzi na zwolnione przez „Centaura II” miejsce. Czym prędzej podaje nowy hol na „Fiorelę”. Uff, udało się, można kontynuować manewry! Po chwili zespół ustawiony jest już wzdłuż linii falochronu i idzie w kierunku Basenu Węglowego, chowając się za zielonym promem „Vikinglane”. Po chwili tracę z oczu idący na samym końcu zaprzęgu holownik „Fairplay XVI”. Z oczu, lecz nie z ekranu smartfona. Tam widzę wszystkie cztery jednostki, rozpoczynające drugi zwrot, tym razem w prawo. Za chwilę więc „Fiorela” będzie zacumowana przy Holenderskim. Jest godzina 14:41.

Koniec przyjemności, wracamy z Dyziem do domu. I dobrze, bo znów nadchodzi kolejna fala wichury i gradu.

To mógłby być, powinien być koniec tej historii. I byłby, gdybym nie spojrzał na ekran smartfonu raz jeszcze wczoraj późnym wieczorem, właściwie już w nocy. Otwarta aplikacja Vessel Finder pokazała mi stojącą przy nabrzeżu „Fiorelę”. Lecz nie samą! Przy jej burcie wciąż były dwa holowniki – „Centaur II” i „Fairplay XVI”. Niemożliwe! – pomyślałem. Odświeżyłem aplikację, nic się jednak nie zmieniło. Sprawdziłem dane AIS – aktualne, sprzed minuty! Dwa holowniki nadal więc dopychały „Fiorelę” do nabrzeża! Co się mogło stać? Zaintrygowany zadzwoniłem do dyspozytora. Czy to prawda, że holowniki wciąż tam tkwią? Dlaczego? Czy też rzeczywiście dobrze widziałem, że najpierw zerwał się hol? Czy „Centaur” nie miał drugiego? Dlaczego wymienił się z „VII”? I co w ogóle się dzieje?

Odpowiedzi dyspozytora były jasne i klarowne.

Tak, hol faktycznie się zerwał. Wiatr i duża fala sprawiły, że naprężenia dynamiczne były zbyt duże i lina nie wytrzymała. Holowniki się wymieniły, ponieważ tak było szybciej. „Centaur” musiałby bowiem najpierw zdjąć z bębna pozostałą na nim resztę liny holowniczej i nawinąć nową. A na to nie było czasu! No jasne, że też sam o tym nie pomyślałem!

Tak, dwa holowniki nadal dopychają „Fiorelę” do nabrzeża. A to dlatego, że wichura (wiatr w porywach do 100 km) zerwała podane na brzeg cumy! Zerwała też wszystkie inne liny, jakie na statku znaleziono. Kapitan chciał odejść z powrotem na redę i rzucić kotwicę, lecz na to nie zgodził się pilot. Manewry w tych warunkach byłyby zbyt ryzykowne, zbyt niebezpieczne. Jedyna gwarancja bezpieczeństwa statku to dopychające go do kei holowniki – tak długo, jak będzie trzeba. W rezultacie kapitan poprosił o ich użycie, a pilot zszedł ze statku. Nikt, nawet dyspozytor, nie wiedział, jak długo sytuacja taka będzie trwała. Zależne to jest wyłącznie od siły sztormu. Aż zelżeje!

Dziś rano wiatr stracił nieco na sile, akurat tyle, by tuż przed godziną 9:00 „Fairplay XVI” mógł odejść od burty „Fioreli”. Pozostał tylko „Centaur II”. W chwili, w której piszę te słowa, a jest już godzina 21:30, jest tam nadal. Już drugą dobę! Ponad trzydzieści dwie godziny pracują już bez chwili przerwy maszyny holownika, ponad trzydzieści dwie godziny kapitan siedzi na mostku z rękami na manetkach.

Kiedy będzie mógł wreszcie skończyć rozpoczętą wczoraj pracę, nie wiadomo. Z pewnością jednak długo będzie wspominał początek tego Nowego Roku.

Gdynia, 3 stycznia 2019

© Antoni Dubowicz 2019

PS: Fotografie „Fioreli” robiłem wczoraj, 2 stycznia - z wyjątkiem tej ostatniej. Zrobiłem ją dzisiaj koło południa.

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: