26kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Sekcja NB 713, nasz wkład w tworzeniu „Morskiej Odysei”

Sekcja NB 713 nasz wkład w tworzeniu Morskiej Odysei

Wyobraźcie sobie taki scenariusz:

Pewnego dnia, powiedzmy że jest to wtorek, 12 marca 2019, gdyńską stocznię Crist S.A. opuszcza budowana tam niewielka sekcja kadłuba jakiejś jednostki. Jedna, a raczej dwie jej połówki, w całości bowiem sekcja nie zmieściłaby się na podstawiony ponton. Przykładowo na należący do Fairplaya niewielki (40 m długości i 20 m szerokości) ponton PN-MPH GDY-20. Do niego zaprzęgnięte są dwie kolejne jednostki Fairplaya – z przodu holownik FAIRPLAY IV, z tyłu pchacz WEZYR-1. W samo południe zaprzęg ten wyrusza w stronę Gdańska.

Oto punkt wyjścia, moment, który w tym scenariuszu jest najlepiej udokumentowany. Są bowiem fotografie, możecie je obejrzeć pod artykułem.

W Gdańsku punktem docelowym jest znajdująca się na wyspie Holm stocznia Holm Construction Ltd. Sp. z o.o. Tam też czeka już MAJA, dźwig pływający, który wyładuje przywiezione sekcje. W stoczni złączy się je w większą całość z innymi, wyprodukowanymi u siebie, na miejscu lub w jednej z zaprzyjaźnionych firm. Na przykład w stoczni Marine Projects Sp. z o.o., u swojego gdańskiego wspólnika.

Następnym krokiem będzie podróż zmontowanego bloku do Rostocku. To też wiarygodna informacja. Ktoś w porcie szepnął mi to na ucho, a takie informacje z reguły są prawdziwe. Zresztą niebawem da się to bez trudu zweryfikować.

Jeśli zaś do Rostocku, to do stoczni Neptun. Stocznia ta specjalizuje się od lat w produkcji kompletnych, w pełni wyposażonych, „technicznych”, sekcji wycieczkowców. Technicznych, ponieważ jest w nich to, co w samochodzie znajdziemy pod maską, czyli silnik i wszystkie inne niezbędne do użytkowania agregaty. Na wycieczkowcu „pod maską” jest ich bardzo, bardzo dużo, co łatwo sobie wyobrazić. Ostatecznie taki statek to bestia, która przewozi nie czterech, lecz cztery tysiące pasażerów, a zamiast jednego kierowcy jest załoga, składająca się z kilkuset, czy nawet grubo ponad tysiąca osób.

Tu powiedzieć wypada, że rostocki Neptun należy do stoczni Meyer Werft z Pappenburga, światowego potentata w budowie wycieczkowców. Rozpoczęto tam niedawno budowę kolejnego, piątego już giganta klasy Quantum. W tym wypadku jest to potwór rozszerzonej, powiększonej klasy, określanej jako Quantum-Ultra. My nazwijmy ją, zgodnie z obowiązującą u nas nomenklaturą, „Quantum +”, by było jasne, że za nasze pieniądze, które się nam należą, podróżować będziemy po świecie dumnie i godnie.

Statek ten otrzyma imię „ODYSSEY OF THE SEAS” i wejdzie do eksploatacji w trzecim kwartale przyszłego roku. Zamówił go amerykański przewoźnik Royal Caribbean, który skupia w swoim ręku jedną piątą światowej floty wycieczkowców.

Jeszcze nie ma programu przyszłych rejsów „ODYSSEY OF THE SEAS” wiadomo jednak, że na początek uda się on do USA, skąd najprawdopodobniej wozić będzie Amerykanów na ich ulubione Karaiby. W dziewiczej podróży, w pierwszym przejściu Atlantyku uwzględniony ma być któryś z portów na Wyspach Brytyjskich, prawdopodobnie Southampton.

Monstrum to będzie drugim co do wielkości wycieczkowcem świata, liczyć będzie 348 m długości, 49 m szerokości i 168.666 GT. Na 16 pokładach podróżni znajdą 2095 kabin mieszczących 4246 – 4819 pasażerów (nie wiem, skąd ta rozpiętość, może jest jakiś podział gości na grubszych i chudszych?). W każdym przypadku jednak obsługiwać ich będzie złożona z 1551 osób załoga.

Skąd ten scenariusz, ta cała wycieczka myślowa od niewielkiej, kilkudziesięciotonowej sekcji kadłuba w Gdyni do jednego z najekskluzywniejszych turystycznych pływadeł po wodach świata? Ano stąd, że „ODYSSEY OF THE SEAS” ma numer stoczniowy 713. I dokładnie ten numer odczytać można na wyprodukowanych w gdyńskiej stoczni CRIST blachach. Każda bowiem sekcja jest zawsze wyraźnie oznaczona i opisana. Cyferki i literki mówią nam nie tylko o tym, ile dany kawał stali waży, lecz także, do czego przynależy. Słowem, jaki to typ i numer statku.

NB 713 oznacza, że mamy i my swój udział w produkcji tego wycieczkowca, ze jakiś kawałeczek „ODYSSEY OF THE SEAS” jest nasz, pochodzi z Gdyni, z Polski! Przyznam się więc bez bicia, że trochę nawet rozpiera mnie słuszna duma!

Załóżmy, że nie jest to historia wyimaginowana. Jak Wam się podoba?

© Antoni Dubowicz 2019

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: