19kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Kaszëbsczé Bôtë Pòd Żôglama 2019 – przed startem

Niedziela 28 lipca 2019

Niedziela, 28 lipca 2019. To już czterdzieste pierwsze regaty tradycyjnych kaszubskich łodzi w Chałupach.

Moje drugie. Zadebiutowałem w ubiegłym roku. Przyjechałem do Chałup w ciemno, nie znając nikogo, z nadzieją, że uda mi się znaleźć dobre miejsce do fotografowania. Gdzieś na brzegu, może na pomoście. Nie marzyłem nawet o tym, by popłynąć na którejś z uczestniczących łodzi. Chociaż nie, to nieprawda. Oczywiście, że miałem takie marzenie. Ale zupełnie nie wierzyłem, że może się ono ziścić. A jednak! Znalazłem miejsce na „Pucczance”. Jej załoga przyjęła mnie bardzo przyjaźnie. Odwzajemniłem się – mam nadzieję - serią kilku artykułów na stronie Naszego Bałtyku ( https://www.naszbaltyk.com/morskie-kadry-antka/3577-kaszubskie-lodzie-pod-zaglami-2018-intermezzo.html, https://www.naszbaltyk.com/morskie-kadry-antka/3581-kaszubskie-lodzie-pod-zaglami-2018-w-oczekiwaniu-na-start.html, https://www.naszbaltyk.com/morskie-kadry-antka/3591-kaszubskie-lodzie-pod-zaglami-2018-pomiedzy-jednym-a-drugim-czyli-odcinek-2.html, https://www.naszbaltyk.com/morskie-kadry-antka/3589-kaszubskie-lodzie-pod-zaglami-2018-regaty-z-pokladu-pucczanki.html )

Tym razem postanowiłem nie zdawać się na los szczęścia i zadbać na czas o miejsce na łodzi. Cóż, chcieć i móc to jednak dwie różne sprawy. Żeglarze, z którymi utrzymywałem jakiś (internetowy) kontakt, mieli inne plany, nie startowali w tym roku w Chałupach. Chwyciłem się wiec ostatniej deski ratunku, zadzwoniłem do pana Jacka Strucka, mistrza szkutniczego z Jastarni, którego poznałem kiedyś przypadkowo w jego warsztacie. Ze spotkania tego również powstał artykuł ( https://www.naszbaltyk.com/morskie-kadry-antka/3240-jacek-struck-szkutnik.html ) i miałem nadzieję, że pan Jacek jeszcze mnie pamięta i pomoże.

Pomógł, i to jak! I tak wylądowałem na pokładzie pięknej łodzi o błękitnych burtach (to jedno z ostatnich cudów pana Jacka) o nazwie STRUGA.

Stała przy pomoście między PUCCZANKĄ (cóż za zbieg okoliczności!) i AMATĄ, o której wszyscy wiedzieli, że wygra nie tylko te, ale i przyszłoroczne i wszystkie kolejne regaty. Sternikiem i właścicielem STRUGI jest pan Grzegorz Sujecki, znajdziecie go na ubiegłorocznych zdjęciach. Był wtedy armatorem TUKI II. Pozostałą część załogi, dwóch panów, jedną panią i psa, przedstawię bliżej w drugiej części reportażu. Pochwalę się przy okazji, że również i ja zapisany zostałem jako załogant! Dostałem w związku z tym pamiątkową koszulkę. Wystąpię w niej w przyszłym roku!

Tymczasem nadeszła pora, by odbić od pomostu i udać się na linię startu. Wyznaczają ją dwie wbite w wodę żółte chorągiewki. Duże łodzie mają start utrudniony z racji swojego zanurzenia. Wszyscy pamiętają, co zdarzyło się debiutującej w ubiegłym roku AMACIE, która za wcześnie wypuściła miecz i utknęła w płytkiej wodzie (ale i tak na mecie była pierwsza, zostawiając wszystkich daleko za sobą). Teraz więc łodzie prowadzone są przez brodzących w wodzie załogantów  jak konie na wybieg, krótko za uzdę, z podniesionym mieczem, niektóre (sprytnie) w sztucznym przechyle, z łopoczącymi żaglami i flagami w rześkim, momentami porywistym wschodnim wietrze. Przed nami dwie rundy wokół rozmieszczonych w wodzie bojek i powrót na linię startu. Sygnały akustyczne wyznaczają przebieg zdarzeń. Pierwszy sygnał, pięć minut do startu. Drugi, minuta. Trzeci, donośny, przeciągły – start! Przy drugim na wodzie robi się ciasno. Kilkanaście łodzi usiłuje znaleźć dla siebie miejsce. Sprytnie manewrując zostajemy nieco w tyle, tak by przez linię startu przejść dokładnie z sygnałem już w pełnym biegu. To pozwoliłoby nam od razu zająć dobrą pozycję w regatach.

Odliczamy więc głośno sekundy. Już tylko kilkanaście metrów dzieli nas od żółtej chorągiewki. Mam ją na fotce! Sternik czujny, uważny, skupiony. Dobrze idziemy!

(kliknij w zdjęcie, by powiększyć)

c.d.n

© Antoni Dubowicz 2019

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: