25kwiecień2024     ISSN 2392-1684

STENA NORDICA – pierwszy rejs

00 DSC0602a

W swój pierwszy rejs do Karlskrony STENA NORDICA wyszła z Gdyni 1 listopada, w Święto Zmarłych. O godzinie 18:00. O tej porze roku można już chyba powiedzieć – w nocy. Tym bardziej, że naprawdę było czarno jak w … (autocenzura). Oczywiście dokładnie w godzinie zero pojawił się też zapowiadany przez cały dzień przelotny deszcz. Warunki do fotografowania były więc żadne, czy też prawie żadne.

I to mnie właśnie skusiło. Wykorzystać to „prawie”. Pierwszą trudnością w tych warunkach było zlokalizowanie promu gdzieś między migającymi w czerni światełkami. Dopiero po chwili zorientowałem się, że jest nim jaśniejszy, oświetlony z góry prostokąt, przypominający wielki bilboard, przesuwający się powoli na tle portu i stoczni. Na zdjęciu tytułowym znajdziecie go w głębi obrazu po lewej stronie. Z dużą dozą dobrej woli można nawet nad rzędem okíen odczytać napis Stena Line. Tego jednak w wizjerze aparatu nie widać!

Na dobrą sprawę ten pierwszy raz nie jest pierwszym absolutnie, tylko pierwszym po powrocie na linię Gdynia-Karlskrona. STENA NORDICA obsługiwała ją regularnie w latach 2004 do 2008, a pierwszy powrót zaliczyła w 2018 roku. Ściśle więc rzecz ujmując jest to jej drugi powrót, czyli pierwszy raz po raz trzeci!

Prom sam w sobie jest dość spory, ma 170 m długości i jednorazowo zabrać może 450 pasażerów oraz 300 samochodów osobowych. W tym pierwszym rejsie sprawiał jednak wrażenie pustego. Jednak w czerni nocy i siąpiącym nieprzyjemnie deszczu trudno się spodziewać machających tłumów na pokładzie. Z tego samego powodu pewnie nie było ich również na Ostrodze Pilotów. Trzy osoby machały w tanecznych pląsach trzymanymi w rękach latarkami. Wyglądało to ładnie, trochę jak na klipach muzycznych ABBY z lat 80tych. I tyle.

Jak to zwykle z promami bywa, do wejścia i wyjścia nie potrzebują one żadnych holowników. STENA NORDICA była więc w tym przedstawieniu jedyną aktorką, a ja jedynym fotografem. Przyznam, że troszkę byłem tym zdziwiony, a troszkę dumny. Z siebie, ze zechciało mi się przemóc wrodzone lenistwo i przeciwności pogody i powlec się do portu, by złapać to, co – jak uważałem – złapać się nie da. A jednak. Dało się! Czyli warto próbować! Może zmobilizuje mnie to na przyszłość? Kto wie?

Wybrałem dla Was 12 fotek. Mam nadzieję, że dacie radę przez nie przebrnąć.

© Antoni Dubowicz 2020

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: