24kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Wodowanie kutra VINGASKÄR / część 1

01 DSC0736a

Sztorm na morzu odroczył nieco wodowanie. Doszło do niego ostatecznie w sobotę, 17 października. Dowiedziałem się o tym w piątek wieczorem, miałem wiec trochę czasu, by się do niego odpowiednio wyposażyć i nastawić na długie godziny pobytu w porcie. Prace przygotowawcze w stoczni rozpoczęły się już skoro świt, ja dotarłem na miejsce krótko po godzinie 9:00. Co zastałem? Na wodzie ustawiały się już na swoich pozycjach dwa dźwigi pływające- CONRAD CONSUL, znany już Wam z prologu (https://www.naszbaltyk.com/morskie-kadry-antka/4267-wodowanie-kutra-vingaskaer-prolog) oraz MAJA, która dotarła wreszcie na miejsce. Wodowanie w DWA dźwigi to rzecz raczej niezwykła, coś, co zdarza się raz od wielkiego święta! Sam, przyznam się, nie spotkałem się jeszcze z taką akcją, dla mnie była to premiera. Z tym większym zainteresowaniem obserwowałem prace na nabrzeżu.

A tam krzątanina. Nie napiszę - gorączkowa, bo byłaby to nieprawda. Nic nie działo się w pospiechu i nieskładnie. Przeciwnie, panował spokój i rutyna, choć w powietrzu czuło się ładunek emocji. Każdy wiedział jednak dokładnie, co do niego należy i kiedy trzeba się tym zająć. Postronnemu, przypadkowemu obserwatorowi mogłoby się nawet wydać, iż ludzie nie maja co robić. Nic bardziej mylnego, choć wśród zebranych było też oczywiście iluś pracowników stoczni, którzy przyszli po prostu pokibicować. Ostatecznie wodowanie to zawsze wydarzenie dla całej załogi. Każdy ma jakiś udział w końcowym produkcie, statek to dzieło wielu, wielu pracowitych rąk. Każdy więc miał powód do słusznej dumy. Widać to było na twarzach. Ach, gdybym mógł kiedyś sportretować ich wszystkich przy codziennej, zwykłej pracy, z boku, niezauważony! To byłoby coś!

Wróćmy jednak z obłoków na ziemię. Na niej sprawy wyglądały następująco: plot oddzielający teren stoczni od nabrzeża był zdemontowany, na nabrzeżu na podściółce z piasku i folii położono drogę z grubych bali. VINGASKÄR stał jeszcze przy wielkim namiocie (z kolejnym budowanym kutrem wewnątrz), posadowiony na stalowej konstrukcji, tak zbudowanej, by mógł wjechać pod nią specjalny pojazd o kilkunastu sterowanych niezależnie grupach kół z każdej strony, wyposażony w hydrauliczny podnośnik. Ta „stonoga” (KAMAG należący do firmy SARENS, gdyby to kogoś zainteresowało) jest w stanie wjechać pod tę stalową podstawę, unieść ja razem z kutrem i przemieścić się w wyznaczone miejsce. Wszystkim steruje zdalnie jeden człowiek za pomocą joysticku na zawieszonym na szyi tablecie. Jak w grach komputerowych! W pracy uczestniczył też drugi SARENS, samojezdny dźwig z długim wysięgnikiem teleskopowym, umieszczony na nabrzeżu, kolejny dźwig samochodowy, wielki stacjonarny dźwig stoczniowy, ruchomy podnośnik z koszem do transportu ludzi, jakieś sztaplarki i inne maszyny. Słowem – masa sprzętu! No i wreszcie , last but not least – ogniwo najważniejsze, czyli człowiek!

Wszystko to zobaczyć możecie już na pierwszych piętnastu fotografiach poniżej. A przyrzekam, będzie ich grubo więcej!

cdn

© Antoni Dubowicz 2020

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: