25kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Ostatni rejs okrętu podwodnego ORP Sęp

00 aDSC0134

Jest wtorek, drugi dzień marca 2021 roku. Szary i pochmurny. Wyjątkowo szary dla Marynarki Wojennej. W tym dniu w ostatni swój rejs – na dok do stoczni Remontowa w Gdańsku – idzie okręt podwodny ORP Sęp, jeden z dwóch pozostałych jeszcze w służbie okrętów klasy Kobben, podarowanych nam na początku tego wieku przez Norwegów. Nie idzie o własnych siłach, do Gdańska przeholowują go dwa Nosorożce. Nie idzie też na remont, idzie na rozbiórkę. Stanie się pustą wydmuszką bez jakiejkolwiek wartości – choć w planach Agencji Mienia Wojskowego, która po dokowaniu okręt przejmie, jest jego sprzedaż. Określono nawet sumę, którą agencja chciałaby dostać -  750 858,48 zł netto. Nawet jednak gdyby się to udało, co wydaje się nieprawdopodobne, byłby to interes stratny. Za wypatroszenie Sępa trzeba bowiem zapłacić teraz Remontowej 999.990,00 złotych. Wszystko jedno, netto czy brutto, to bez znaczenia.

W ciągu kilku następnych tygodni wymontowane zostaną z Sępa baterie akumulatorów, które będą przewiezione do Punktu Bazowania w Helu. Ich miejsce zajmie balast stały, czyli najprawdopodobniej beton. Razem z akumulatorami zdemontowany zostanie systemu monitoringu i chłodzenia baterii, połączenia poszczególnych ogniw, halonowy system gaśniczy, odcinków systemów wodnych za zaworami dublującymi zawory burtowe (z zainstalowaniem zaślepek na wszystkie otwory w okręcie, jak właz, stanowisko dowodzenia czy otwór peryskopu) oraz zaokrętowana zostanie odpowiednia ilość balastu stałego do jam bateryjnych nr 1-3. To oznacza, że po wyjściu z doku Sęp nie będzie już przedstawiał żadnej wartości bojowej (której zresztą nie posiada już od dawna), nie będzie też miał żadnego wyposażenia, które czyniłoby z niego jednostkę morską.

W doku Sęp spędzi kilka tygodni, zanim zmieni go tam ORP Bielik, którego spotka ten sam los. Prace na nim mają się zakończyć do 7 maja 2021 r. W połowie roku na obu okrętach opuszczone zostaną bandery. Po Kobbenach zostanie jednak jakiś ślad – w postaci „rezerwowego” okrętu, od początku przeznaczonego na części zamienne, który postawiono przy Akademii Marynarki Wojennej na Oksywiu (jako laboratoria z symulatorem) oraz przysposabianego właśnie do pełnienia funkcji muzealnych okrętu ORP Sokół. Według planów stanie on w suchym doku obok Akwarium w Gdyni.

Z Gdyni ORP Sęp wyszedł 2 marca w godzinach przedpołudniowych, po cichu, bez rozgłosu i nie o własnych siłach. Za to z załogą i z podniesioną na kiosku banderą. Pewnie po raz ostatni. O godzinie 8:14 wyłonił się zza Pirsu Południowego gdański pchacz Nosorożec G-01 z przyczepionym do lewej burty Sępem, prawie niewidocznym z Ostrogi Pilotowej. Tuż za nimi szedł drugi pchacz, Nosorożec G-02. Jednostki przeszły po cichutku do Wyjścia Północnego (Marynarki Wojennej) i schowały się za falochronem, gdzie przetasowały się do przejścia do Gdańska. Zobaczyć je można jeszcze było przez chwilę między słupkami wejściowymi Wejścia Głównego, gdy przechodziły w poprzek toru wodnego prowadzącego do Gdyni. Szły w następującym szyku: z przodu Nosorożec G-02, ciągnący Sępa na krótkim holu, przy burcie okrętu Nosorożec G-01. Zniknęły mi one z pola widzenia mniej więcej o 8:40.

Gdyński pakiet fotografii poniżej:

Zastanawiałem się długo, w którym miejscu powinienem oczekiwać ich w Gdańsku. Pierwsze, co przyszło mi na myśl, to punkt widokowy na falochronie zachodnim, skąd mógłbym śledzić całą grupę na morzu i przy wejściu do portu. Jednak od niewłaściwej strony! Sępa zasłaniałby przyczepiony do jego burty Nosorożec. Obserwacja z drugiej strony jest w tym miejscu jednak niemożliwa, falochron wschodni zajęty jest przez wojsko, niedostępny dla cywilnych obserwatorów. Spośród niewielu innych możliwości wybrałem w końcu miejsce po południowej stronie twierdzy Wisłoujście, tuż przy miejscu cumowania promu Wisłoujście (dopóki jeszcze istniał), na świeżo przebudowanym Nabrzeżu Wisłoujście. Jest to ponad 450 metrowy odcinek, z którego miałbym widok na wychodzący zza zakrętu siedmiu gwizdków zespól z jednej strony, potem na śledzenie go podczas przejścia Martwą Wisłą i ustrzeleniem kilku zdjęć w drugą stronę, aż do wejścia w głąb basenów stoczniowych na Ołowiance. Tak też zrobiłem i był to chyba dobry wybór, o czym świadczą zdjęcia poniżej. Czas obserwacji – między godziną 11.10 a 11.31. Dwadzieścia jeden minut, które zapamiętam na długo. Być może bowiem nigdy już nie zobaczę Sępa na wodzie. Ani nigdzie indziej.

Chociaż? Kto wie? Podobno chęć postawienia wydmuszki okrętu w charakterze atrakcji turystycznej zgłosiły już Szczecin i Kołobrzeg. Zobaczymy, co utargują z Agencją Mienia Wojskowego. Jeśli w ogóle!

© Antoni Dubowicz 2021

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: