18kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Stocznia na Parsęcie

00-DSC 0796-kc

W polityce uparcie mówi się dużo i głośno o totalnym upadku polskich stoczni. Kto słyszał, mógł uwierzyć. A w życiu jest jak w życiu. Stocznie są i pracują. 

 Jedna z nich to Stocznia „Parsęta” w Kołobrzegu. W czerwcu 2011 roku udało mi się wejść na jej teren i zrobić trochę zdjęć „przy pracy” (dziękuję miłym pracownikom za zezwolenie!).

Stocznię założyli w 1992 roku panowie Tomasz Jawdyk i Marek Cieślak. Siedem lat później przejęto masę upadłościową po kołobrzeskiej „Barce”, dzięki czemu stocznia weszła w posiadanie własnego nabrzeża oraz budynków socjalnych i warsztatowych (w tym dużej hali, w której można budować statki do 30 m długości). Kompleksową obsługę klienta umożliwia własne biuro projektowe.

Stocznia eksploatowana jest bardzo intensywnie. Zdarzyło się, że w hali produkcyjnej budowano równocześnie aż trzy jednostki. Innym znów razem dwa statki znajdowały się w budowie, trzeci modernizowano, jednocześnie zaś na wodzie przeprowadzano prace wykończeniowe na trzech kolejnych jednostkach.

„Parsęta” chlubi sie własnymi, udanymi konstrukcjami o wysokich standardach, jak jednostka typu TR-13 oraz łodzie 10 i 15 metrowe (popularne w tej chwili ze względu na wysokie limity połowowe przyznane im przez Unię). Innym obszarem działalności stoczni jest przebudowa statków, szczególnie rybackich. Wydłużenie jednostek, budowa nowych nadbudówek, montaż elementów zakupionych z innych jednostek (np. sterówki) czy podniesienie pokładu głównego to tylko niektóre z oferowanych prac.

W dniu, w którym „Parsętę” odwiedziłem, roboty było co niemiara, wszystkie miejsca postojowe przy kanale slipowym były zajęte. I tak stał tam piękny drewniany kuterek, robiony właśnie na absolutne cacko, skandynawski trawler R-222 do kolejnej już modernizacji, dalej przebudowywany od podstaw kuter KOŁ-45 (ten czerwony) oraz (za zasłoną z rusztowań) UST-204, jeden z 18 zbudowanych w latach 1988-1993 w Stoczni „Ustka” trawlerów typu B-280. Była to ostatnia tak duża seria kutrów bałtyckich, budowanych w krajowych stoczniach dla polskiego, wówczas jeszcze państwowego, rybołówstwa. Teraz odświeżano mu burty i podwodną część kadłuba oraz wymieniano windę trałową. Kilka innych statków w mniej lub bardziej zaawansowanym stanie robót stało też zacumowanych przy kanale portowym.

Wśród wielu oferowanych przez „Parsętę” usług szczególnie urzekło mnie jedno zdanie: „...Prowadzimy również wiele mniejszych prac...”. Należą do nich na przykład prace antykorozyjne, wykonywane właśnie na kadłubie trawlera UST-204. A jest to cała gama różnorakich czynności, jak mycie wysokociśnieniowe, czyszczenie strumieniowo-ścierne (piaskowanie), szlifowanie, młotkowanie, malowanie hydrodynamiczne i ręczne.

Jedno mogę Wam jednak powiedzieć. W trakcie czyszczenia należy się czym prędzej stamtąd ewakuować, i to jak najdalej, żeby nie nabawić się pylicy! Jak zawsze jednak, mądry Polak po szkodzie!

Uciekając w końcu przed pyłem dotarłem aż na sam skraj basenu portowego. Stał tam kuter, czy raczej resztki kutra BORNEO, jednostki do „kompleksowej modernizacji”. Przebudowywany był również kuter KOŁ-45, który już w tym stadium praktycznie w niczym nie przypominał oryginału (a to dopiero początek). W skład zaplanowanych robót na kutrze wchodziła ...wymiana uszkodzonego poszycia (na skutek falowania lub korozji), wymiana skorodowanych elementów, wymiana urządzeń pokładowych np. wind trałowych oraz wind pomocniczych... Jak widać na zdjęciu, to tylko niektóre z niezbędnych przy tej jednostce prac. Wiem jednak, iż Stocznia „Parsęta” wykonała je ...szybko i terminowo...z najwyższą dokładnością, z najlepszych materiałów dostępnych na rynku oraz pod nadzorem Polskiego Rejestru Statków...”I tak oto kolejny Feniks powstał z popiołów!

Ja tymczasem żegnam się z Parsętą i udaję się na kolejne łowiska „morskich kadrów.

© Antoni Dubowicz 2013

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: