29marzec2024     ISSN 2392-1684

STANOWISKO SUSZENIA ŁAŃCUCHÓW (i kilka innych)

Szczecin STANOWISKO SUSZENIA ŁAŃCUCHÓW

Niewielki fragmencik Morskiej Stoczni Remontowej GRYFIA w Szczecinie, położony na prawym brzegu Odry, nazywa się Nabrzeżem Łańcuchowym. Ma ono - to nabrzeże - zaledwie 72 m długości i wyposażone jest w żółty żuraw o wysięgu 30 m i udźwigu 8 ton. Nic specjalnego, powiecie, w Szczecinie wszystkie dźwigi są żółte, a 8 ton to żadna rewelacja. Macie rację, być może dlatego właśnie kręcąc się po wodzie, przyglądając się nieznanej mi do tej pory infrastrukturze stoczniowej Szczecina nie zwróciłem na nie uwagi. Może również i dlatego, że leży ono jakby na samym końcu stoczni, za nim już tylko zielona łączka i krzaczorki, czyli naturalny brzeg rzeki. Nie stoją też przy nim żadne statki, żaden dok, w zasadzie nic. Nie licząc dwóch niewielkich, wysłużonych, czarnych lichtug rodem z czasów dawno (niektórzy mówią - słusznie) minionych.

I nie zwróciłbym na ten fragmencik stoczni najmniejszej uwagi, gdyby mnie nie podkusiło, by zerknąć na Remontową nie tylko z wody. Wybrałem się więc na zwiedzanie Szczecina. Tramwajem. Okazało się, że stocznia jest w krajobrazie miejskim wszechobecna! Jadąc bodajże linią 6 na Gocław zobaczyłem coś, co kazało mi wysiąść na przystanku przy Robotniczej i cofnąć się do ulicy prowadzącej na Most Brdowski. Widziałem z wody, że tuż przy tym moście cumują holowniki Fairplaya. Je właśnie chciałem zobaczyć! I faktycznie, droga zaprowadziła mnie do nich. Zobaczyłem więc moje ulubione holowniki, zrobiłem im kilka zdjęć. Pokażę je Wam kiedyś. Skoro jednak miałem przed sobą most, nie sposób było nie przejść na druga stronę! Nie miałem pojęcia, dokąd dojdę, spodziewałem się za nim szlabanu, zasieków i strażników, broniących dostępu do nowoczesnego, potężnego, zupełnie niepotrzebnego kompleksu hal przedsiębiorstwa ST3 Offshore, w których miały być produkowane fundamenty do morskich farm wiatrowych, lecz zamiast nich wyprodukowano tylko wielomilionowe straty. Większościowy udziałowiec, niemiecka firma Bilfinger zwinęła się więc szybciutko, odprzedając swoje udziały państwowej spółce Mars. Mimo wpakowania przez Mars kolejnych milionów w to nierentowne przedsięwzięcie firma ST3 Offshore zbankrutowała. Od tej pory nowiutkie hale (oraz najwyższa suwnica w Europie!) stoją i czekają na kogoś, kto zechce je za pół darmo wziąć.

Dość jednak tych wyjaśnień, ST3 nie jest tematem dzisiejszych Morskich Kadrów. Po drugiej stronie mostu znalazł się bowiem nie tylko firmowy płot z drutem kolczastym i groźnymi ostrzeżeniami (wstęp bron, teren monitorowany, zupełnie jak w mieście Rumii), ale i całkiem ładnie zagospodarowany, zielony skwerek i samotny wędkarz na brzegu Odry oraz ciągnąca się wzdłuż płotu w stronę terenów stoczniowych droga. Wprawdzie już dużo gorsza niż na moście, ale zawsze. Obok drogi zaś wydeptana w krzakach dróżka. Nietrudno chyba zgadnąć, że właśnie ją wybrałem. Zaprowadziła mnie ona nad samiuśki brzeg rzeki. Po przedarciu się przez stertę śmieci (znaczy, ktoś tam jednak bywa!) znalazłem się całkiem niespodziewanie na Nabrzeżu Łańcuchowym (że tak się nazywa nie miałem jeszcze pojęcia, odkryłem to grubo później). A tam istne cuda! Setki metrów rdzawych łańcuchów, leżące na nabrzeżu kotwice, jakieś wielkie kotły do gotowania smoły (by oblepiać nią czarownice?), kulawe zadaszenia, przedziwne urządzenia z czasów Króla Ćwieczka, nawet zabytkowy wrak samochodu, w którym rozpoznałem chyba NRDowską ciężarówkę marki Robur. Słowem, istny skansen przemysłu stoczniowego, widoki jak na fotografiach z lat 60tych. Wrażenie to podkreślał fakt, że nie było tam żywego ducha!

Ale nie, tu się jednak coś dzieje, tu się coś robi! Zauważyłem bowiem wypisaną na kotwicach nazwę statku – YARA SELA. To przecież ta jednostka, która stoi w basenie stoczniowym, widziałem ją wczoraj! – przypomniało mi się. A potem odkryłem, że w tym pozornym bezładzie jest logika i zacząłem powoli rozumieć, o co chodzi. To stacja pielęgnacji kotwic i łańcuchów kotwicznych! Nigdy nie widziałem takiej stacji, nawet nie podejrzewałem jej istnienia, prawdę mówiąc nawet się nad tym nie zastanawiałem, choć przecież logiczne, że coś takiego jest również potrzebne. No i dostrzegłem, że porządek ten jest nawet opisany. Tabliczki ze stali okrętowej z wyciętymi w nich napisami informują, co jest co. Znalazło się więc STANOWISKO REMONTU ŁĄCZNIKÓW KOTWIC, STANOWISKO MECHANICZNEGO CZYSZCZENIA ŁAŃCUCHÓW i STANOWISKO SUSZENIA ŁAŃCUCHÓW.

I właśnie ten fragmencik stoczniowej działalności jest tematem poniższych Morskich Kadrów. Dla mnie jest to wielkie odkrycie, dla Was być może coś zwyczajnego, coś tak oczywistego jak to, że "Polak jak głodny, to zły... (...a jak się naje, to śpi" – dodajmy zupełnie niepolitycznie).

Zapraszam do oglądania. Fotek nie ma dużo, więc się nimi nie zmęczycie i jest szansa, że nie zdążą Was znudzić.

(kliknijcie w kadr, by go powiększyć. Funkcja F11 włącza dodatkowo tryb pełnoekranowy)

(kliknijcie w kadr, by go powiększyć. Funkcja F11 włącza dodatkowo tryb pełnoekranowy)

 

(kliknijcie w kadr, by go powiększyć. Funkcja F11 włącza dodatkowo tryb pełnoekranowy)

 

© Antoni Dubowicz, sierpień 2021

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: