20kwiecień2024     ISSN 2392-1684

ORP BŁYSKAWICA opuszcza dok Stoczni Wojennej

00 aDSC 0242

W ogłoszonym przez Komendę Portu Wojennego w Gdyni przetargu na naprawę dokową okrętu-muzeum ORP Błyskawica wzięły udział trzy trójmiejskie stocznie – Gdańska Stocznia Remontowa im. J. Piłsudskiego, PGZ Stocznia Wojenna w Gdyni i Stocznia Remontowa „Nauta” z Gdyni. Najkorzystniejszą ofertę przedstawiła PGZ Stocznia Wojenna i ona też otrzymała zlecenie.

Zakres zleconych prac obejmował „naprawę urządzeń, systemów i podzespołów w tym, między innymi: zbiorników i zaworów okrętowych; rurociągów systemów wody słodkiej i centralnego ogrzewania; systemów ochrony katodowej CATHELCO; masztów i odciągów; pokładów okrętowych; systemów relingowych okrętu; włazów skylight.”

Pierwszy etap, odholowanie Błyskawicy od Nabrzeża Pomorskiego do doku pływającego w celu dokonania przeglądu kadłuba oraz przeprowadzenia przedsezonowych prac konserwacyjnych rozpocząć się miał 8 marca 2021. O wydarzeniu poinformowano media, które przybyły tłumnie, by obfotografować i obflilmować odejście okrętu od nabrzeża. Przybyły, czekały, ale się nie doczekały. Holowniki Marynarki Wojennej zostały bez wyjaśnienia odwołane i wróciły do bazy. Akcję przeniesiono na dzień następny, tym razem już bez większej reklamy. Kto jednak do informacji dotarł i przyszedł na wyznaczony czas, spóźnił się. Okrętu przy nabrzeżu już nie było, odholowano go o godzinę wcześniej. Nie będę przytaczać bardzo niemedialnych głosów mediów w związku z tym, bo to i tak nic nie zmieni. Było, poszło, puśćmy w niepamięć.

Zakontraktowany czas na wykonanie remontu wynosił 90 dni kalendarzowych. Łatwo obliczyć, ze Błyskawica powinna być gotowa najpóźniej w dniu  7 czerwca. Czekałem więc ja, jak i masa innych przedstawicieli mediów i miłośników Błyskawicy (wierzcie mi, jest ich naprawdę mnóstwo!) na jakiś znak ze strony stoczni. Termin jednak minął, okręt stał wciąż na doku, opleciony wielkimi rusztowaniami przykrytymi folią i nic nie wskazywało na rychłą zmianę. Pomny „nieporozumień” informacyjnych z marca postanowiłem skorzystać z informacji gdyńskich pilotów. Jednostka wielkości Błyskawicy musi bowiem – nawet w ruchu wewnątrzportowym – wziąć na pokład pilota. To była dobra decyzja. 10 czerwca informacja taka się pojawiła. Okręt miał pod wieczór opuścić dok i zostać przeholowany do leżącego tuż obok stoczniowego pirsu numer 2. Śledziłem więc uważnie stronę pilotów, czekając na precyzyjnie podany czas. Pojawia się on dopiero wtedy, gdy statek, okręt  oficjalnie zgłosi potrzebę pilota, z reguły z godzinnym wyprzedzeniem. Wszystkie inne anonsowane ruchy są tylko orientacyjne i potrafią się zmienić. Tak też było i teraz, precyzyjne określenie terminu zakończenia (czy też rozpoczęcia) prac stoczniowych jest najwyraźniej sprawą absolutnie niemożliwą. Czekałem więc na stanowisku już od godziny 20:00 (zdjęcie tytułowe, jeszcze było sporo światła), ostatecznie jednak pilota, kapitana Krzysztofa Sobolewskiego, zamówiono dopiero na godzinę 21:30. Późno, za późno na jakieś przyzwoite zdjęcia! Akcja rozegra się już po zachodzie słońca, Błyskawica widoczna będzie na czarnym tle oksywskich wzgórz. Warunki co najmniej nieprzyjazne, ale… No właśnie, nie ma co narzekać na warunki, tych zmienić się nie da, można tylko starać się wydobyć z nich (i z własnych umiejętności) możliwe maksimum.

W wieczornej akcji uczestniczyły trzy holowniki gdyńskiego Fairplaya: URAN, FAIRPLAY VII i FAIRPLAY IV. Kwadrans po 21:00 odbiły od nabrzeża Pilotowego i ruszyły w stronę doku Stoczni Wojennej. W zapadającej z minuty na minutę ciemności wyciągnęły Błyskawicę z doku, przeciągnęły ją na tor wodny, obróciły o 180 stopni i wróciły z nią pod leżący w cieniu doku stoczniowy pirs. Ostatnie zdjęcie dałem radę zrobić o 22:13, potem już nie było to możliwe. W wizjerze nie było w zasadzie nic widać, poza tym, nawet gdybym widział, co fotografuję, szanse na choćby w przybliżeniu ostre ujęcie były żadne. Szczęśliwie były to już ostatnie momenty akcji, zaraz potem Błyskawica i tak schowała się za pływającym dokiem.

Wytrwałem do samego końca, stojąc na styku Nabrzeża Fińskiego i Polskiego. Miałem też wrażenie, że jestem jedynym fotografem w całym porcie (co okazało się wrażeniem mylnym). Ale jak tu dostrzec w ciemnościach jakiegokolwiek człowieka, skoro nawet 114 metrowy okręt jest niewidzialny?

Wróciłem potem do domu, zerknąłem na zdjęcia, które wgrałem na dysk i, rozczarowany efektem, zamknąłem je z postanowieniem, by już nigdy więcej do nich nie wracać. Na tym by się też z pewnością skończyło, gdybym nie trafił na nie teraz przypadkowo, grzebiąc w archiwum. Przejrzałem je ponownie i stwierdziłem, że wcale nie jest aż tak źle, aparat „zobaczył” bowiem więcej niż ja sam w wizjerze. I stąd te kadry!

(kliknijcie w kadr, by go powiększyć. Funkcja F11 włącza dodatkowo tryb pełnoekranowy)

(kliknijcie w kadr, by go powiększyć. Funkcja F11 włącza dodatkowo tryb pełnoekranowy)

(kliknijcie w kadr, by go powiększyć. Funkcja F11 włącza dodatkowo tryb pełnoekranowy)

© Antoni Dubowicz 2021  

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: