19kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Mgła

aDSC 0274

Piątek, 14 dzień kwietnia. Wyglądam przez okno, patrzę w stronę stoczni – mgła. W stronę portu – mgła. Nic, jak gęsta, nieprzenikniona mgła. Wielkie białe NIC!

Nie może to być, myślę, bo jednak coś ciągnie mnie do portu, nie mogę usiedzieć w domu. Gdzieś w środku tego NIC musi być przecież jakieś COŚ, w porcie zawsze coś się dzieje!

Spoglądam na ekran smartfona, na stronę gdyńskich pilotów – i proszę bardzo, jest COŚ! O godzinie 12:00 wychodzi z Holenderskiego na redę SAKIZAYA LEADER, duży masowiec. Rzut oka na zegarek pokazuje, że właśnie jest dwunasta! Dokładniej, za trzy dwunasta! Nie ma czasu do stracenia, zgarniam ze stołu aparaty, w locie łapię kurtkę i kluczyki, jadę! Pędzę w to NIC. Na Polskiej wydaje się już, że niepotrzebnie, bo zwykłe NIC coraz bardziej przeobraża się w potężne, wszechogarniające, absolutne NIC! Lecz skoro już jadę, to jadę dalej! Wjeżdżam na teren portu, a tu masz, Holenderskie zablokowane rzędem ciężarówek. Skręcam więc na Francuskie – też zamknięte! Jakaś suwnica tam stoi, wjazd wzbroniony. Zostawiam auto, przemykam na piechotę pod ścianą wielkiej zasobni tam, gdzie musi być koniec nabrzeża. Musi być, wiem to, lecz go nie widzę. Tam bowiem NIC jest jeszcze gęstsze, o ile to w ogóle możliwe. Okazuje się jednak, ze przeczucie mnie nie myliło. Skręcając z końca Polskiego na Belgijskie (to takie krótkie przy torze wodnym) już to widzę! Niewyraźną czarną masę czegoś dużego. Po dojściu bliżej okazuje się, że to dziób masowca. Prosty, bez żadnego nawisu, i wysoki. Odruchowo nasuwa się myśl, że pakując się we mgle wprost w betonowy pirs nie zrobiłby specjalnej krzywdy ani sobie, ani nabrzeżu, odbiłby się po prostu od niego jak piłka! Ale to głupia myśl, więc od razu odrzucam ją od siebie.

Jestem całkiem blisko, mogę odczytać nazwę statku. To rzeczywiście SAKIZAYA LEADER, już odcumowana. Z wielkim trudem dostrzegam, że z przodu ciągnie ją holownik. Jest bardzo blisko, ale mgła usiłuje go za wszelką cenę przede mną ukryć. Nic z tego, mgło, moje czujne oko potrafi go rozpoznać: to URAN, w króciutkiej dziurze we mgle jest nawet całkiem wyraźny! Czarna, wysoka, nawet bardzo wysoka burta mocno wynurzonego statku przesuwa się powoli przede mną. Na niej wielki napis WISDOM LINE. Wisdom Marine Group to potężny armator z Tajwanu z agencjami w Tokio, Singapurze i Szanghaju. We flocie ma 141 statków, z czego aż 25 to przeróżne Sakizaye. TA Sakizaya zbudowana została w 2017 roku w stoczni w miejscowości Namura. To Panamax klasy LR o tonażu  DWT 81.691 t, długości 229 i szerokości 32 metrów. Portem macierzystym (i flagą) jest Panama. Masowiec przyszedł do nas z Miami w Stanach Zjednoczonych i przez trzy dni stał przy Holenderskim obok zasobni węglowej (w porcie znów są wszechobecne wielkie hałdy „czarnego złota”!), stąd też przypuszczenie graniczące z pewnością, ze przywiózł do nas amerykański węgiel.

Za rufą SHAKIZAYI (trudna ta odmiana!) rolę steru i hamulcowego pełni dziś FAIRPLAY-85, w Gdyni od niedawna. Przybył tu ze Szczecina. To aktualnie najciekawszy, najnowszy i zarazem najsilniejszy holownik w porcie - o napędzie hybrydowym, uciągu na palu 90 ton i roku budowy 2015.

Niedługo jednak miałem go w kadrze, może dwie, najwyżej trzy minuty, zanim zniknął w szarej wacie na amen. I tyle go widzieli. Słyszałem jeszcze odgłosy statków, ale zobaczyć nie udało się nic więcej. Mgła pochłonęła wszystko i naprawdę zostało już tylko NIC. W związku z czym i ja udałem się do domu.

A po południu wyszło słońce!

© Antoni Dubowicz 2023

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: