Wywiad z pisarzem i latarnikiem – Karolem Kłosem cz. 1/3
- Post 19 wrzesień 2014
- Odsłony: 10404
Pierwsza z trzech części wywiadu z pisarzem i latarnikiem Karolem Kłosem. Rozmawia Monika Śniedziewska – Lerczak „Latarnica” . Skąd pseudonim latarnica…. ? Wynika on z pasji Pani Moniki… jak sama pisze na swoim blogu , który gorąco polecamy (adres bloga na końcu artykułu) jej hobby to szeroko rozumiane kolekcjonerstwo latarniane : kartki pocztowe, zdjęcia, sztychy, literatura, mapy, czasopisma, znaczki, zapinki, monety itd.
BEZ PASJI NIE MA ŻYCIA
Latarnica: Witaj Karolu, z ogromną radością chciałabym zadać Tobie kilkanaście pytań dotyczących Twojej zawodowej drogi latarnika, Twoich dwóch książek, które miałam okazję przeczytać (powieści: „Latarnik” i „Latarniczka”) oraz życiowych pasji i zamiłowania do pisania. Zacznijmy od początku czyli chwili kiedy podjąłeś pracę w zawodzie, który mnie wydaje się czymś fascynującym i wyjątkowym oraz bardzo odpowiedzialnym. Jak to się stało, że z pracownika na budowie w Żarnowcu trafiłeś do helskiej latarni. Był wolny etat czy ktoś Tobie tą pracę zaproponował?
Karol Kłos: Zwolnił się etat w miejscu zamieszkania, a ja mieszkałem na kwaterze i wracałem do domu tylko na niedzielę, więc bardzo chętnie skorzystałem z nadarzającej się okazji. Ponieważ chętnych na to stanowisko było kilku, pracodawca zorganizował nam egzamin wstępny, w wyniku którego zostało nas dwóch kandydatów. Nastąpiła więc dogrywka, ale znowu uzyskaliśmy jednakowe wyniki. Wtedy zaproponowano pracę nam obu, ponieważ był wolny etat również w Helu.
Okazja ta miało bardzo tragiczne tło. Jeden z latarników z powodów rodzinnych i emocjonalnych podpalił swój dom, a następnie nie zdołał uciec ogniowi i zginął w pożarze. Te okoliczności stały się później pretekstem napisania opowiadania „Duch”, które opublikowałem w tomie „31.10 Halloween po polsku” razem z opowiadaniami moich znajomych autorek i autorów w serwisie Virtualo.pl. Ten projekt literacki realizowały osoby znające się tylko wirtualnie, czyli przez Internet, a dokładniej przez Facebooka. Pierwszy tom opowiadań grozy „31.10” ujrzał czytelników w 2011 roku, a w kolejnych latach powstawały następne tomy opowiadań, w których już jednak nie wziąłem udziału. Zbiory z tego cyklu można nabyć gratis na stronie Virtualo.pl, to znaczy z przyczyn formalnych trzeba je kupić, no bo to jest sklep, ale cena wynosi 0,00 zł.
Latarnica: czytając o przebiegu Twojej pracy zawodowej jako latarnika widzę że służyłeś na Helu już w 1986 roku czyli załapałaeś się jeszcze na działanie drugiej latarni pod Helem na tzw Górze Szwedów. Na czym polegała praca latarników helskich w związku z tą zautomatyzowaną latarnią? Jakie były wasze obowiązki? Jak często musiałeś podejść/podjechać do konstrukcji na Górze Szwedów?
Karol Kłos: Na Górę Szwedów chodziliśmy spacerkiem raz w tygodniu. Mieliśmy specjalny grafik zajęć, z którego wynikało, że w każdy poniedziałek ten z latarników, który miał dzienny dyżur, szedł na Górę Szwedów. To był marsz wzdłuż trasy kabla energetycznego zakopanego w ziemi, którym dostarczany był prąd do latarni. Trasa liczyła około czterech kilometrów. Gdy wandale powybijali szyby, to wszyscy razem we czterech poszliśmy je wstawiać.
Później, niestety, pracę latarni na Górze Szwedów przerwały działania złodziei. Z ziemi wyrwano kabel zasilający, ponieważ był on wykonany z aluminium, a ten metal miał wysoką cenę w skupach złomu. Wtedy latarnia przestała świecić. Niewiele później złomiarze połasili się na całą laternę z miedzianej blachy. Miedź też miała wysoką cenę. Laterna to jest pomieszczenie z żarówką na szczycie latarni morskiej. Teraz z latarni na Górze Szwedów pozostała już tylko sama stalowa kratownica wieży. Nie wiadomo jak długo jeszcze postoi.
Latarnica: A dlaczego od 1996 roku zostałeś latarnikiem w Jastarni? To była zmiana na twoje życzenie czy były tego jakieś inne okoliczności?
Karol Kłos: Tego roku na emeryturę odszedł mój brygadzista, pan Aleksander Brojek, a jego miejsce zajął syn Tomasz. Równocześnie mieszkanie służbowe obok latarni otrzymał inny latarnik, Marek Budzisz, który dotąd mieszkał i pracował w Jastarni. Więc teraz Marek mieszkał by w Helu, a dojeżdżał do Jastarni, natomiast ja mieszkając w Jastarni dojeżdżałbym do Helu. Zamieniliśmy się miejscami pracy, dzięki czemu każdy pracuje teraz w miejscu zamieszkania.
Latarnica: Praca na Helu powiązana była z aktywnym sezonem letnim bowiem latarnia helska jest udostępniona dla ruchu turystycznego. Czy za twojej bytności już obsługiwałeś ruch turystyczny na latarni?
Karol Kłos: Tak, pracowałem latem przy obsłudze ruchu turystycznego. Poza godzinami służby sprzedawało się bilety oraz pocztówki zwiedzającym stojąc u wejścia do latarni. Na górze inny pracownik opowiadał historię, wyjaśniał co gdzie widać i pożyczał lornetkę. Zwiedzanie organizowało Centralne Muzeum Morskie w Gdańsku. Czasami trzeba było powstrzymać nietrzeźwego przed wejściem na schody, albo skłonić nieodpowiedzialnego rodzica do trzymania dziecka za rączkę zamiast wnoszenia go na barana. Bywało się też światkiem solidarności przyjaciół, którzy niepełnosprawnego wnosili do góry na rękach. Po zakończeniu dnia latarnik brał miotłę i całe schody zamiatał, zbierał śmieci, a nocą sprzątał wywrócone kubły po odwiedzinach dzików. Czasami też naprostowywał kierunki stron świata zagubionym, upojonym wrażeniami, lub trunkami turystom.
Latarnica: W Jastarni pod tym względem (turyści zwiedzający latarnie) jest chyba zdecydowanie spokojniej. Czy zdarzają się letnicy którzy widząc Cię na posesji latarni w Jastarni proszą o wpuszczenie?
Karol Kłos: Zdarzali się często, dlatego zawiesiliśmy na budynku informację: Bez zwiedzania. Teraz więc turyści wykazują się zdolnością czytania ze zrozumieniem. Chociaż umożliwiam podejście „pod latarnię”, na co też bywają chętni. Specjalnie dla nich zawiesiliśmy na ścianie latarni tablicę informacyjną z opisem i fotografiami. Kiedyś grupa młodzieży szkolnej usiłowała wymusić wpuszczenie ich na obiekt groźbami posiadania znajomości „w Pruszkowie”. Na szczęście takie przypadki zdarzają się rzadko.
Latarnica: Czy miałeś obawy przed podjęciem pracy latarnika czy od początku czułeś że to zajęcie idealne dla Ciebie?
Karol Kłos: Nie miałem obaw, ale też nie rozumiałem specyfiki tej pracy. Pracowałem wcześniej w ruchu utrzymania na budowie jako dyżurny elektryk, więc praca zmianowa mi odpowiadała. Na stanowisku latarnika doszły natomiast zagadnienia związane z turystyką. W Helu miało to bardzo duże znaczenie, no i wiązało się z dodatkowym wynagrodzeniem. Ze sprzedaży biletów mieliśmy swój procent. To znaczy pierwszego roku było tych procentów aż dwadzieścia. Potem każdego roku wysokość tego zarobku była zmniejszana. Gdy odchodziłem z Helu latarnicy otrzymywali osiem procent wartości sprzedanych biletów. Przy dużym ruchu turystów wciąż jeszcze było to całkiem dobre wynagrodzenie. Jak to wygląda obecnie nie mam pojęcia, ale sądzę, że raczej nie podnoszą latarnikom tej płacy. Zresztą na innych latarniach stawki były inne, bo inne też były lokalne uwarunkowania. Pracodawca zawsze dba o to by pracownik nie zarabiał zbyt dużo, bo by mu się mogło w głowie poprzewracać od tego bogactwa.
Latarnica: Co Tobie najbardziej odpowiada w obowiązkach latarnika? Czy ta praca daje ci szansę na inne pasje takie jak czytanie i pisanie książek? Zdradź mi czy jakieś fragmenty a może większość tekstu „Latarnika” czy „Latarniczki” powstały podczas np. nocnej służby?
Karol Kłos: Podczas pracy na stanowisku latarnika jestem pracownikiem Urzędu Morskiego w Gdyni, wobec tego wykonuję tylko i wyłącznie obowiązki zlecone mi przez pracodawcę, a określone w umowie o pracę, przepisach prawa pracy oraz regulaminach służbowych. Czasami w wyjątkowych sytuacjach mam też możliwość realizowania swoich pasji równocześnie z pracą dla urzędu. Mam tu na myśli tradycyjny już, bo V Bałtycki Maraton Brzegiem Morza, który w tym roku odbędzie się 30 sierpnia, a którego organizatorem jest między innymi Urząd Morski w Gdyni, miasta Jastarnia i Władysławowo oraz inne instytucje. Wtedy mogę szaleć na plaży z aparatem fotograficznym w dłoni. Zazwyczaj wykonuję takiego dnia ponad tysiąc fotografii.
Natomiast książki piszę w czasie wolnym, co oczywiście również oznacza bardzo często noc. Nocna pora idealnie nadaje się do pisania książek, ponieważ do tej pracy wymagany jest spokój, cisza i skupienie. Większość moich znajomych autorek i autorów to nocne marki. Niektórzy twierdzą nawet, że są wampirami.
Na fotografii: od lewej strony Monika Śniedziewska - Lerczak "Latarnica", od prawej Karol Kłos
| Część II wywiadu z Karolem Kłosem | | Część III wywiadu z Karolem Kłosem |
Wywiad opublikowano za zgodą autorki, Pani Moniki Śniedziewskiej - Lerczak
Polecamy blog Pani Moniki - www.latarnica.pl