Wywiad z pisarzem i latarnikiem – Karolem Kłosem cz. 3/3
- Post 20 wrzesień 2014
- Odsłony: 9735
Trzecia i ostatnia część wywiadu z pisarzem i latarnikiem Karolem Kłosem. Rozmawia Monika Śniedziewska – Lerczak „Latarnica”.
BEZ PASJI NIE MA ŻYCIA
Latarnica: Co było przyczynkiem do tego że zacząłeś pisać ”Latarnika”? Czy pisząc wiedziałeś już, że powstanie część 2 czyli „Latarniczka”?
Karol Kłos: Wcześniej próbowałem pisać wiersze, potem opowiadania. Udało mi się wygrać Ogólnopolski Konkurs Na Opowiadanie organizowany przez artystyczny klub „Winda” w Gdańsku w roku 2004 bodaj, otrzymać nagrodę marszałka województwa, co było pierwszym moim zarobkiem uzyskanym dzięki literaturze. Potem dowiedziałem się o konkursie na dziennik inspirowany dziennikami Stefana Żeromskiego. Przystąpiłem więc do pisania. Potem się okazało, że konkurs dotyczył młodzieży szkolnej, więc mnie przyznano tylko symboliczną nagrodę książkową, ale tekst pozostał i to z niego powstał „Latarnik”. Pisałem go przez sześć lat, po kilka zdań, po akapicie. Gdy wydałem „Latarnika” w postaci książki to zamarzyła mi się trylogia. Bo jak to brzmi. Drugi tom, czyli „Latarniczkę” pisałem przez rok. Zwieńczenie trylogii wciąż jest w sferze planów. Po drodze niejako było jeszcze opowiadanie „Duch”, opowiadanie „Księzniczka i groch”, które zwyciężyło w konkursie portalu Duże K, a także praca nad inną powieścią. Poza tym pasjonuje mnie fotografia, co też pochłania czas.
Latarnica: Pokazywałeś komuś fragmenty powstających książek? Powstawały jako pisanie do tzw. szuflady czy od początku planowałeś aby miały swoich Czytelników?
Karol Kłos: Gdy okazało się, że pierwsza wersja dziennika nie kwalifikuje się do konkursu ze względu na wiek autora to dalej go pisałem już bez myślenia o czytelnikach. Pisałem dla siebie, dlatego też mogło to tak długo trwać. Nigdzie mi się z tekstem nie śpieszyło. „Latarniczka” była już pisana jako kontynuacja i z myślą o czytelnikach. Dlatego bardziej się śpieszyłem. Doszedłem do wniosku, że gdy będę pisał tak wolno to niewiele zdążę napisać. Pisałem już jako autor, znacznie bardziej świadomie.
Latarnica: Czytając „Latarnika” powróciłam do swoich ukochanych i znajomych miejsc na Półwyspie. To była wyprawa w czasie i przestrzeni osadzona w konkretnych polskich realiach. Sporo w niej twoich własnych doświadczeń i choć jak podajesz w „latarniczce” wszystkie zdarzenia są zmyślone a imiona postaci zmienione aby nie udało się je przypisać do autentycznych osób. Myślisz, że osoby które cię inspirowały rozpoznały a kartach tych książek siebie? Miałeś takie rozmowy?
Karol Kłos: Moi znajomi, krewni i sąsiedzi znają z własnego doświadczenia wszystko to o czym piszę, pamiętają wydarzenia, znają bohaterów i często się rozpoznają. Większość ekscytuje się tym, że zostali opisani. Niektórzy twierdza, że muszą się dobrze ubierać na wypadek gdyby znowu ich ktoś opisał. Ktoś pytał się mnie czy nie bałem się opisywać ta czy inna osobę. Zdarza się też, że czytelnicy źle kojarzą osoby. Tylko jedna osoba miała do mnie pretensję o opisanie jej w książce. Postanowiłem sobie, że już tego nie zrobię. Sobie, ponieważ w przypadki fikcji literackiej innym nie muszę niczego obiecywać, nawet wtedy jeżeli ta fikcja pokrywa się z życiem.
Latarnica: Czy twoi znajomi, rodzina, pracodawca wiedzieli że piszesz te książki? Jak zostały przyjęte przez znajomych/ rodzinę po ukazaniu się?
Karol Kłos: Teraz wszyscy piszą – powiedziała pewna osoba. Inni pytają co piszę, kiedy coś znowu wydam. Mój dyrektor powiedział przy ostatnim naszym spotkania:
- A, to pan!
Nie wiem jakie emocje towarzyszyły panu dyrektorowi i mam nadzieję zbyt szybko się o tym nie dowiadywać.
Latarnica: Jak myślisz – kim jest przede wszystkim Karol Kłos dla mieszkańców Jastarni? Latarnikiem? Pisarzem? Sąsiadem czy może dziennikarzem?
Karol Kłos: Dla mieszkańców Jastarni latarnikiem i byłym dziennikarzem. Byłym dziennikarzem przede wszystkim w związku ze społeczną pracą w redakcji „Jastarniskiej Kleki”. Było to obywatelskie pismo wydawane domowymi sposobami w latach dziewięćdziesiątych. To wtedy większość mieszkańców dowiedziała się o moim istnieniu. Ci, którzy wtedy nie zauważyli, nie wiedzą o mnie do dziś.
Latarnica: Po lekturze Twoich książek polecałam je wszystkim miłośnikom latarni. Uważam że mimo iż nie wnoszą faktów historycznych nt latarni i półwyspu to są zapisem życia codziennego latarnika i mieszkańca Północnych Kaszub. Są pod tym względem ciekawe i ukazują Jastarnię, jej mieszkańców, problemy życia codziennego z punktu widzenia człowieka stamtąd co dla miłośników wybrzeża może być cudowną przygodą literacką. Myślałeś przy ich pisaniu o idealnym Czytelniku/odbiorcy jako o swoim sąsiedzie i mieszkańcu półwyspu czy zależało ci bardziej na opowiedzeniu czegoś od siebie osobom, którym twój codzienny świat jest bardzo odległy.
Karol Kłos: Każdy autor ma warstwy. Podobnie jak Shrek. Mieszkańcy półwyspu rozpoznają siebie lub swoich znajomych. Pisząc staram się ich nie urazić. Dla obcych to nie ma znaczenia kto miał kochankę, a kto nie. Pisząc dla nieznajomego czytelnika można sobie na więcej pozwolić, chociaż on nie wszystko zrozumie. Poza tym mój wewnętrzny świat jest bardzo odległy zarówno od jednych jak i od drugich. Pisząc staram się dotrzeć do wszystkich, ponieważ sam próbuję docierać do świata wyobraźni pisarzy z całego świata. Mam nadzieję, że kiedyś granice przestaną dzielić. Wiem, jestem idealistą, ale nic na to nie poradzę. Dlatego nie mogę pisać tylko dla znajomych.
Latarnica: I na koniec jeszcze jedna kwestia. Widzę, że bardzo chętnie uczestniczysz w spotkaniach autorskich i wieczorkach literackich innych pisarzy i poetów. Czy praca twórcza – literacka innych osób inspiruje cię i daje natchnienie do częstszego sięgania po pióro?
Karol Kłos: Ich praca i twórczość inspiruje mnie do sięgania po aparat fotograficzny. To przede wszystkim. Jadę na spotkanie po to by poznać człowieka, który robi coś interesującego, a w dodatku jeszcze podobnego do tego co ja robię. Mam zawsze nadzieję na jedność dusz, zainteresowań, doświadczeń, czyli na dość zaawansowaną jedność osobowości. Szczerze mówiąc rzadko ich czytam, bo klasycy nie pozostawiają mi już zbyt wiele czasu na czytanie znajomych. Wiem z całą pewnością, że nigdy nie zdołam przeczytać wszystkich książek. Dlatego przerywam czytanie jednej książki by zajrzeć do drugiej, a tej by zerknąć do trzeciej. Czytam mnóstwo książek równocześnie. W mojej biblioteczce większość lektur ma w sobie zakładki, które mówią mi ile jeszcze pozostało do przeczytania. Ta praca nigdy się nie skończy, ponieważ każdego roku powstają nowe książki. Dlatego więcej czasu poświęcam na czytanie niż na pisanie. Taki wybór. Równocześnie jednak inne książki są dla mnie inspiracją tak samo często jak tak zwane życie. Może nawet częściej. Wyznaję zasadę, że biblioteka jest równie ważna jak życie.
Latarnica: Twoje książki powstały jako rękopisy odręczne czy pisałeś je na komputerze?
Karol Kłos: Pisze odręcznie długopisem. Czasami piórem. Długopis jest jednak wygodniejszy, chociaż mniej prestiżowy. Potem przepisuję na komputerze. Ze względu na pracochłonność tego procesu czasami podejmuje próbę pisania od razu na klawiaturze. Można swobodnie dopisywać w różnych miejscach, bądź wykreślać. Odręcznie jednak nadal robię notatki, szkice, próbne wersje. No i potem tych odręcznych notatek jest więcej niż tekstu na dysku twardym komputera, więc znowu przepisuję.
Latarnica: Jako autor i czytelnik idziesz z duchem czasu i doceniasz takie wynalazki jak tablety, czytniki ebooków, audiobooki czy zdecydowanie wolisz zapach papieru i jego szelest pod palcami?
Karol Kłos: Naturalnie, idę z duchem czasu. Mieszkam daleko od supermarketów, kina, teatru, uczelni, na której syn studiuje i mieszkania, w którym syn mieszka. Wszystkie spotkania autorskie moich znajomych, w których tak chętnie uczestniczę, również odbywają się daleko od mojego domu. Grzechem zaniechania jest podróżowanie dwie godziny w jedna stronę i dwie w drodze powrotnej bez audio-booka. Czytać wolę na papierze. Ot, stare przyzwyczajenia coraz starszego człowieka.
Latarnica: Chętnie przeczytałbym kolejną część „Latarnika” i „Latarniczki”. Czy napisałeś albo jesteś w trakcie pisania kontynuacji swoich dwóch powieści?
Karol Kłos: Jest w trakcie pisania. Jest też w trakcie pisania inna książka. Która będzie wcześniej to już loteria.
Latarnica: Powiedz na koniec czy można gdzieś jeszcze nabyć twoje książki – jeśli tak to gdzie?
Karol Kłos: empik.com; merlin.pl; aros.pl; taniaksiazka.pl; oraz wiele innych księgarni internetowych. Sprawdziłem przed chwilą. Jak długo tak będzie nie wiadomo. Rynek książki jest w naszym kraju niezwykle skomplikowany.
Latarnica: Jako podsumowanie naszej rozmowy chciałabym krotko nawiązać do tytułu tego wywiadu. Kiedyś podczas rozmowy przez komunikator internetowy powiedziałeś takie zdanie: Bez pasji nie ma życia. Co jest zatem Twoją największą pasją?
Karol Kłos: Czytanie. Od tego wszystko co związane literaturą i pisaniem się zaczęło. Pierwsze były „Opowieści z dalekich mórz i oceanów”, chyba… O ile dobrze pamiętam. Miałem z 8 lat. Czyli 42 lata praktyki zawodowej.
Latarnica: Serdecznie dziękuję za bardzo interesującą rozmowę.
Dane biograficzne:
Rocznik 1961. Zamieszkały w Jastarni. Ukończył Liceum Elektryczne w Wejherowie. W latach 1983-86 pracował na budowie Elektrowni Jądrowej Żarnowiec w Nadolu. Pracownik Urzędu Morskiego w Gdyni na stanowisku Latarnik, w latach 1986-1996 w Radiolatarni Morskiej w Helu, potem do chwili obecnej w Latarni Morskiej w Jastarni.
W latach 1997-2001 reporter, dziennikarz i redaktor lokalnej gazety „Jastarnicko Kleka”. Od listopada 2008 do końca 2012 publikuje w społecznościowym serwisie dziennikarstwa obywatelskiego ”’www.wiadomości24.pl”’ Pierwszy prezes „Stowarzyszenia Przyjaciół Jastarni”. Członek „Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie”.
| Część I wywiadu z Karolem Kłosem | | Część II wywiadu z Karolem Kłosem |
Wywiad opublikowano za zgodą autorki, Pani Moniki Śniedziewskiej - Lerczak
Polecamy blog Pani Moniki - www.latarnica.pl