16kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Pierwszy polski katamaran

Morze foto nb

Pierwszym dwukadłubowcem, skonstruowanym i zbudowanym w Polsce był „Pilot-21”, zwodowany w listopadzie 1976 roku w Stoczni „Wisła”. Krótką wzmiankę ze zdjęciem z wodowania zamieściło „Morze”. Zleceniodawcą i pierwszym armatorem tej eksperymentalnej jednostki był Zarząd Portu Gdańsk, a przeznaczeniem - służba pilotowa na obszarze portu oraz w pasie przybrzeżnym o szerokości do 10 Mm, konkretnie w obszarze gdańskiego Portu Północnego.

Projekt wstępny „Pilota-21” opracowało Biuro Projektowo-Technologiczne „Promor” w Gdańsku, opierając się na doświadczeniach projektowych i eksploatacyjnych dwóch katamaranów amerykańskich, zbudowanego w roku 1968 „Ridgeley Warfield” i „Marine Engeneering Log” z roku 1969.

Głównym konstruktorem „Pilota-21” był inż. Bogdan Szkonter. Kadłub w części podwodnej wykonany był ze stali, zaś w górnej z lekkiego hydronalium, z którego zbudowana była również nadbudówka i pomost. Zakładano, że konstrukcja dwukadłubowa pozwoli ,w porównaniu z jednostkami jednokadłubowymi, na uzyskanie dobrej stateczności i zwrotności, zmniejszenie przechyłów, zapewni też dobre „trzymanie się” na fali oraz lepszą stateczność kursową.

W służbie pilotowej w Porcie Północnym statek sprawdzał się dobrze. Spełniły się stawiane wobec niego oczekiwania, osiągana przez niego prędkość 17 węzłów przekroczyla nawet założenia o 2 węzły.

Jak pisał w grudniu 1977 roku „Głos Pomorza” (nr 278):

„...Zbudowany w „Wiśle” „Pilot 21-Katamaran” dla Zarządu Portu Gdańsk wykazuje wiele zalet eksploatacyjnych. Tradycyjne pilotówki potrzebują 45 minut na wyjście z portu gdańskiego i dotarcie na redę Portu Północnego. „Pilot 21-Katamaran”, rozwijający prędkość 17 węzłów, pokonuje ten odcinek w ciągu 15 minut, co znacznie usprawnia obsługę statków. Jest łatwy i wygodny w obsłudze, wyróżnia się dużą zwrotnoscią...”

Interesująco wyglądająca pilotówka (oznaczona jako typ PK-1) miała w momencie wejścia do służby pojemność 39 BRT i 10 NRT, długość całkowitą 17,5 m, długość pomiarową 16,0 m, szerokość 6,5 m, szerokość pływaka 1,9 m, zanurzenie 0,9 (1,2) m i wysokość boczną 2,6 m.

Napędzały ją dwa silniki spalinowe Volvo-Penta TAMD12OA o mocy 324 KM każdy, pozwalające na pływanie z prędkością 17 węzłów. Autonomiczność pilotówki wynosiła 40 godzin, załoga liczyła 3 ludzi, można było też zabrać 10 pasażerów.

Los tak chciał, że po zakończeniu służby pilotowej, po odejściu z Gdańska katamaran ten, pod nową nazwą „KUBUŚ”, którą zachował do dziś, trafił do Łeby, gdzie znów stał się jednym z pierwszych. Do przecierających szlaki prekursorów nowej dyscypliny, jaką stało się wędkarstwo morskie, zaliczają się bowiem kuter „Jubilat”, oraz właśnie „Kubuś”. Ceniony przez pasażerów w rejsach turystycznych i przez wędkarzy w rejsach „na dorsza” szeroki, wygodny, płaski pokład oraz duża dzielność morska, pozwalająca na wypływanie nawet w bardzo ciężkich warunkach pogodowych, to szczególne walory „Kubusia”.

Początkowo pozostawiono go w barwach, jakie miał jako „Pilot” – tzn w bieli, z czerwonymi kominami. Potem pomalowano nadburcia oraz pas wokół okien na ciemnoszaro. Gdzieś bodajże w 2008 chyba kadłub „Kubusia” stał się czerwony, za to kominy białe. W ostatnich latach nadbudówka powróciła do snieżnej bieli, a na powtórnie czerwonych kominach pojawił się piękny herb Łeby.

Do czerwca 2014 roku „Kubuś”posiadał ważną klasę PRS (w rejestrze 2012) jako jednostka pasażerska, z zapisem *mKM III [1] pas C, z dodatkowymi uwagami:

  1. Przewóz do 30 pasażerów w odległości do 12 Mm od portu schronienia
  2. Przewóz do 50 pasażerów w odległości do 3Mm od brzegu i nie więcej niż 6 Mm od portu schronienia.

Z zapisów wędkarzy, publikowanych na forach internetowych wynika, że jest to jednostka lubiana i dzielna, wychodzi w morze nawet wtedy, gdy wszystkie inne z tego rezygnują i – mimo, iż na fali bardzo nią rzuca, a z kominów „dymi jak z huty stali”, wśród amatorów wupraw na dorsza cieszy się dużym zaufaniem.

Trafić można na opinię, że budowa tego eksperymentalnego dwukadłubowca miała być dla Stoczni „Wisła” przymiarką do budowy serii katamaranów pasażerskich KP-2, z których kilka pływa do dziś w Żegludze Gdańskiej („Agat”, „Opal”, „Onyx”, „Rubin”), a jeden („Jantar”) kursuje z Kołobrzegu na Bornholm. Ile w tym prawdy, trudno mi ocenić, ale jest faktem, ze „Kubuś” vel „Pilot-21” był pierwszym w historii!

Od kilku jednak lat „Kubuś” poszukuje nowego właściciela. Nie figuruje już w rejestrze PRSu i wystawiany jest na sprzedaż na wszystkich możliwych forach internetowych, włącznie z allegro. Jak do tej pory - bezskutecznie, z upływem czasu spada tylko jego cena. W ciągu ostatnich trzech lat z 550.000 złotych do 95.000 euro. Po dzisiejszym, nadzwyczaj wysokim kursie byłoby to nieco ponad 400.000 złotych. Pozostaje mieć nadzieję, że znajdzie się w końcu nabywca, który „Kubusia” pokocha i otoczy czułą opieką. Byłaby to niepowetowana strata, gdyby właśnie ten – powiedzmy to bez ogródek – historycznie nadzwyczaj ważny i wartościowy dwukadłubowiec dokończył żywota w jakiejś stoczni złomowej.

Ja widzę jego docelowe miejsce obok „Sołdka” na Motławie, przy budynku Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Bo może być tylko jeden PIERWSZY katamaran, tym bardziej, że pozostał on jedynakiem, drugiego statku typu PK-1 bowiem nigdy nie zbudowano!  

 

Opracowanie: © Antoni Dubowicz

Źródła:

fotografia tytułowa: Z. Kosycarz, MORZE 03/1977

fotografie w tekście: Katamaran KUBUŚ (cz-b), Antoni Dubowicz (kolor)

planik: J. Litwin, MORZE 03/1977

wodowanie: MORZE 11/1976

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter