18kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Woda - problem PRL

ujecie-w-malym-kacku-nb

Współpracujący z nami autor, pan Michał Sikora, jest rodowitym gdynianinem. Tu się urodził w 1934 roku, tu dorastał i tu spędził całe życie. Miasto zna więc od podszewki. Publikuje artykuły o Gdyni i Pomorzu na własnym blogu „Gdynia - w której żyję”, z którego pochodzi poniższy tekst.

Woda - problem PRL

Przez wiele lat PRL-u wybrzeżową prasę nurtowały dwa problemy – jakość pieczywa i brak wody w kranach. O ile na jakość chleba wpływał niewątpliwie stan techniczny starych, jeszcze przedwojennych piekarń, o tyle braki wody trudno było logicznie uzasadnić. A temat ten był drażliwy, dotykał bowiem tysięcy mieszkańców, całych nowych osiedli. Przed wojną, gdy Gdynia przekroczyła zaledwie 120.000 mieszkańców, całe rozległe przedmieścia korzystały z własnych zasobów wody. Powszechnie używano własnych, przydomowych studni, którymi dysponowało prawie każde zabudowanie, a zwierzęta hodowlane (z wyjątkiem świń) pojono w potokach. Z chwilą, gdy zagospodarowując nowe, bądź modernizując poprzednie tereny miasta weszło tam nowe budownictwo w całości podłączone do cywilizacyjnych mediów, problem wody, a raczej jej niedoboru wypłynął z całą ostrością.

Obok gospodarstw domowych dużym konsumentem wody był rozwijający się przemysł, który zużywał prawie 60% dostarczanej do naszego miasta wody. Tu były plany produkcyjne, tu nie można było oszczędzać lub skąpić!

Ówczesna władza zdawała sobie doskonale z tego sprawę, toteż podjęte działania poszły w dwóch kierunkach - budowy nowych ujęć wody i niezbędnej sieci przesyłowej, czyli wodociągów oraz ograniczenia i oszczędności wody przeznaczonej dla gospodarstw domowych.

Przypuszczać można, że na braki wody w mieście miał wpływ też brak synchronizacji prowadzonych działań inwestycyjnych. Nie uwzględniając do końca wydajności istniejących ujęć wody i jej przesyłu, często na nieuzbrojony teren wchodziły firmy budowlane. Równoległe budowanie obiektów kubaturowych i infrastruktury komunalnej nie zawsze się sprawdzało. Wystarczyły niewielkie zakłócenia w dostawach materiałowych i na poważne zakłócenia nie trzeba było długo czekać.

W organie prasowym KW PZPR „Głos Wybrzeża” z dnia 16 mają 1968 roku znaleźć możemy notkę poświęconą temu problemowi.

Czytamy w niej: „Kłopoty z brakiem wody w Gdyni rozwiąże tylko budowa nowego ujęcia. Inwestycja taka jest co prawda od roku realizowana, ale jej rozpoczęcie nastąpiło co najmniej trzy lata za późno. Pierwszy etap będzie ukończony dopiero w 1971 roku.”

Tymczasem wybudowano już budynki na Płycie Redłowskiej, na części Witomina, na Obłużu i części Oksywia.

Podjęto więc szereg działań łagodzących tę sytuację, między innymi eksperyment podlewania miejskich trawników wodą morską, określono godziny podlewania ogródków przydomowych, do części dzielnic skierowano beczkowozy, bowiem ciśnienie w sieci wodociągowej było tak niskie, że woda nie dochodziła do wyższych kondygnacji wybudowanych wieżowców.

Wszystko to jednak okazało się półśrodkami. Mieszkańcy wyższych kondygnacji bloków dalej "łapali" wodę w godzinach nocnych, gromadzili ją w wannach, bądź korzystali z grzeczności sąsiadów z niższych pięter, dokąd woda jeszcze dochodziła.

Jeszcze w 1989 roku, gdy już zaawansowana była budowa ujęcia wody tzw. „Reda III”, pożyczano wodę ze znajdującego się w Osowej ujęcia gdańskiego. Tymczasem nakłady na inwestycje terenowe w latach 1984 - 88 wynieść miały 6,5 mld ówczesnych złotych. Na czołowym miejscu tych inwestycji plasowało się nowe ujęcie wody „Reda III” wraz z magistralą  przesyłową do Gdyni.

W chwili obecnej dostarczanie wody do osiedli mieszkaniowych na terenie całego miasta odbywa się bez większego problemu, chyba że nastąpi gdzieś awaria sieci wodociągowej.

© Michał Sikora, 26 grudnia 2013

http://gdyniawktorejzyje.blogspot.de/2013/12/woda-problem-prl.html

foto: ujęcie wody w Małym Kacku © Dariusz Sobiecki 2013

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież