20kwiecień2024     ISSN 2392-1684

GDY-20 „JEROZOLIMA” – NAJDZIWNIEJSZY KUTER

GDY 20 JEROZOLIMA

„Archiwum Neptuna”, prowadzone przez Jerzego Micińskiego, po raz pierwszy pojawiło się na ostatniej stronie „Morza” w styczniu 1952 roku. Pan Miciński, który już w latach 1946-1951 pracował w redakcjach czasopism Żeglarz i Młody Żeglarz, został wówczas sekretarzem redakcji Morza. Pracował w nim do 1988 roku, przez ostatnie 20 lat (1968-1988) pełniąc funkcję redaktora naczelnego. 

W styczniu 1959 roku w Archiwum Neptuna znalazła się notatka o kutrze GDY-20.

„… W rejestrze zapisany jest jako „Gdy-20” – rybacy nazywają go „Jerozolima”, choć nazwy tej nie nadał mu oficjalnie żaden z właścicieli, a i w dokumentach brak jest jakiejkolwiek wzmianki o jego przeszłości…” -napisał. „… Zapytani o to rybacy mówią, że kuter ten – tak różny od spotykanych na Bałtyku – przypomina swoją płaską, pękatą sylwetką i charakterystycznie wygiętą przednią stewą – łódź rybacką pierwszych apostołów, malowaną na kościelnych freskach. Obraz ten skojarzył się widać w ich pamięci z nazwą wiekowego miasta, która przylgnęła do „Gdy-20” podkreślając doskonale archaiczność jego sylwetki (zdjęcie). W istocie jednak, kuter ten nie ma nic wspólnego z rybakami znad jeziora Genezaret, gdyż zbudowany został w roku 1932 w Holandii do połowów ryb na osłoniętych łańcuchem wysp fryzyjskich wodach zatoki zuiderskiej. Dopiero w czasie wojny przypłynął na Bałtyk, gdzie jako kuter-sadz służył do przewożenia żywych węgorzy na Zalewie Szczecińskim. Obecnie jest własnością gdyńskiego rybaka Longina Konkela…”

Tyle pan Miciński w notatce „JEROZOLIMA” – NAJDZIWNIEJSZY KUTER.

Bardzo zaciekawiła mnie ta historyjka, usiłowałem więc przemienić ją w historię – i natknąłem się na mur. Mur braku informacji.

W dostępnym mi rejestrze PRS z roku 1947 takiego kutra nie ma. W rejestrze z 1984 już go nie ma.

W wydanej w 1962, lecz zamkniętej już w czerwcu 1961 roku książce tego samego Jerzego Micińskiego (we współpracy ze Stefanem Kolickim) „pod polską banderą” o „Jerozolimie” nie ma o nim najmniejszej wzmianki – ani w części I – aktualne statki polskiej marynarki handlowej, ani w części II – dawne statki polskiej marynarki handlowej (od 1920 do 30.VI.61). 

Nie znalazłem też ani słowa na jego temat w czterotomowej „Księdze statków polskich”, zainicjowanej i prowadzonej również przez Jerzego Micińskiego (tom 1, 2 i częściowo 3), a po jego śmierci dokończonej przez panów Bohdana Hurasa i Marka Twardowskiego.

Śladu po nim nie ma też w wydawałoby się najbardziej kompletnym opracowaniu pana Wiesława Bladego z Morskiego Instytutu Rybackiego, wydanej w 2002 roku książce „Polska flota rybacka w latach 1921 – 2001”.

W końcu jednak udało mi się trafić na trop kutra w moim prywatnym archiwum, lecz poprawności tych danych zweryfikować nie jestem w stanie. Wynika z nich, że był to jeden z kutrów, które otrzymaliśmy po wojnie w ramach pomocy od rozwiązanej w 1947 roku organizacji UNRRA.

Zbudowany w 1932 roku w Holandii kuter miał 38 BRT, 14 NRT i wymiary 16,20 m (rej.) długości, 5,12 m szerokości i 2,00 m zanurzenia. Napędzał go silnik SD3 Odag o mocy 75 KM. Osiągał prędkość  6 węzłów. Posiadał numer PRS 41249 i znak wywoławczy SNIC. Początkowo nosił znaki burtowe ŚWI-49, które zmienił prawdopodobnie w 1958 roku na GDY-20. Moje źródło podaje, że jego właścicielami byli wtedy - być może początkowo, przed panem Konkelem - dwaj inni panowie, Dionizy Rynglewski i Andrzej Januszewski. Jak długa była jego służba w rybackiej flocie, nie wiem, dalszych informacji brak.

Pozostaje więc nadal „JEROZOLIMĄ” – kutrem najdziwniejszym i wciąż tajemniczym. Kto wie, może kiedyś dowiemy się o nim czegoś więcej?

© Antoni Dubowicz

źródła: MORZE 12/1959 oraz własne archiwum, skan: Antoni Dubowicz, styczeń 2019

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież