25kwiecień2024     ISSN 2392-1684

127 / żaglowy wycieczkowiec , tablica, ucieczki

00 nb

Prezentowany dziś, majowy numer MORZA z 1986 roku kosztował w kiosku 50 złotych.

To zachęciło mnie do prześledzenia rozwoju ceny MORZA w latach powojennych.

Do końca 1956 roku zeszyt MORZA kosztował 2 złote, przez kilkanaście następnych lat 3 złote. Od października 1970 cena wynosiła 6 zł i utrzymała się przez następnych 11 lat, aż do lipcowego numeru 1981, który kosztował 15 zł. Tak pozostało do końca roku. W 1982 roku MORZE ukazało się dopiero w marcu, już w cenie 30 zł. Kolejne podwyżki miały miejsce w czerwcu 1985 (50 złotych) i w marcu 1987 (60 zł.). W kwietniu 1988 cena MORZA dociągnęła do setki, ale już majowy numer 1989 kosztował 150 zł. Potem poszło już naprawdę szybko. We wrześniu 1989 cena podwoiła się do 300 zł, w październiku po raz wtóry do 600 zł, w listopadzie wzrosła do 800, by w grudniu po raz pierwszy przekroczyć granicę tysiąca. Gwiazdkowy numer kosztował bowiem 1100 zł, by w następnym roku podskoczyć jeszcze radykalniej. Od stycznia do kwietna1990 MORZE kosztowało więc 3500 zł, w maju „nieznacznie” zdrożało do 4000, w sierpniu do 4800, a w październiku do 5000. Rok 1991 rozpoczął się na poziomie 6000 zł za numer, ale już zeszyt lutowy kosztował 7000, marcowy 8000, a 9000 osiągnięto w listopadzie. Rok 1992 charakteryzował się zmniejszonym formatem i nową, jeszcze bardziej podwyższoną do 15.000 złotych ceną. Wyszło jednak zaledwie 8 zeszytów. Lipiec i sierpień załatwiono w jednym, wrzesień do grudnia w kolejnym.

I taki był koniec MORZA. Czasopismo wychodziło nieprzerwanie od 1924 roku, z wyjątkiem okresu okupacji oraz kilkumiesięcznej przerwy spowodowanej stanem wojennym.

(Wydawany od 1996 i zamknięty w maju 2000 miesięcznik z MORZEM wspólny miał już tylko tytuł)

Okładka majowego MORZA z 1986 informuje nas o zebraniu z dopłat do ceny Kalendarza MORZA 1986 miliona złotych dla stojącego w Gdańsku w roli muzeum „Sołdka”. Fotografował wspaniały Krzysztof Kamiński.

W numerze znalazł się artykuł o wycieczkowcu „Gwarek”. MORZE angażowało się bardzo w projekt „Wakacji pod banderą” (przede wszystkim dla górników) na żaglowcu wycieczkowym. Marzenia się ziściły, choć całkiem inaczej, niż planowano. „Gwarek” nie został nigdy zbudowany, jednak dogorywający gdzieś w stoczni kadłub ocalał i przeistoczył się w największy i najbardziej ekskluzywny wycieczkowiec żaglowy świata. Nosi dzisiaj nazwę „Royal Klipper”, a jego oferta cenowa raczej nie jest skierowana do górników.

Henryk Mąka, związany ze Szczecinem publicysta i pisarz marynista, w swoim artykule „Tablica – zmora marynarzy” przybliża nam jedną z bolączek życia na statku – wywieszane tablice z planowanymi terminami wyjść z portu. Terminy te urągają zazwyczaj realiom i narażają załogę na niepotrzebne marnotrawienie cennego czasu.

Temat nierzetelności informacji znany jest również i dziś każdemu, kto próbuje śledzić ruch statków i okrętów na podstawie elektronicznych danych na stronach Urzędu Morskiego, portu czy służb holowniczych czy pilotowych. Sam śledziłem w ostatnich miesiącach zapowiadane wyjście „Orla” z doku stoczni Marynarki Wojennej, przesuwane co rusz o godziny, dni, w końcu i tygodnie. Dwa tygodnie pobytu w Gdyni nie wystarczyły, wreszcie się poddałem.

Na pewno zainteresuje Was relacja Huberta Malskiego pt „Z nitrogliceryną na wodolot”. To pasjonująca historia o „uciekinierskim piractwie”, którego przykładów „… zanotowano już pod biało-czerwoną banderą wystarczająco dużo, aby stało się to problemem dostrzeganym nie tylko przez powołane do tego organa prewencji i ścigania, ale również zjawiskiem, na które nie należy zapuszczać kurtyny milczenia czy wstydliwie przymykać nań oczy…”

00 nb

01 nb

02 nb

03 nb

04 nb

05 nb

Opracowanie: Antoni Dubowicz, maj 2016

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież