27kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Noc w helskim porcie

00 DSC 0454-nb

W końcu grudnia o siódmej wieczorem można juz mówić o nocy. Mniej węcej o tej porze wyruszyłem na „łowy” po helskim porcie. Korcilły mnie stojące przy nabrzeżu kutry i chciałem spróbować, czy dam radę uchwycić portowy klimat na zdjęciach.

Subwencjonowana przez Unię akcja złomowania kutrów zakończyła się na szczęście jakiś czas temu i nie widać już smutnych scen cięcia całkiem zdrowych jednostek na żyletki. Od kilku lat trwa proces modernizacji floty rybackiej.

Jak na zamówienie, tego dnia w Helu ustawilły się w rządku nadzwyczaj ciekawi przedstawiciele tego procesu. A należą do nich kutry HEL-125 pana Jacka Szomborga, HEL-150 Rogula, własność pana Janusza Roguli, orazHEL-102 i HEL-111, dwa trawlery Kogi-Maris, największego dziś helskiego armatora, zarządzanego przez pana Ryszarda Groenwalda.

Mam nadzieję, że wszystkie te kutry przedstawię obszerniej w osobnych artykułach, teraz więc ograniczę się do kilku słów.

HEL-125 jest chyba pionierem modernizacji. Trwa ona na nim premanentnie od lat i zaczęła sie grubo przed wprowadzeniem unijnych programów pomocy. Ostatnia duża przebudowa była także pionierska. W końcu 2012 roku w stoczni we Władysławowie trawler otrzymał między innymi kompletnie nową rufę o niezwykłej formie. Oprócz zalet eksploatacyjnych słynna stała się ona również z powodu swej urody. „To najpiękniejsza dupa (pardon) w całym Władku” – relacjonował mi jeden z kutrowych ekspertów!

Modernizacją trawlera HEL-150 zajęła się Stocznia Remontowa „Nauta” w Gdyni. Widziałem go tam stojącego na slipie wiosną 2012 i później w Basenie Prezydenta, tuż po opuszczeniu stoczni. Statek ten należy i tak do najmłodszych naszych jednostek rybackich, ale wówczas wyglądał, jak „prosto spod igly”.

Modernizacje obu rufowców Kogi-Maris sa najświeższej daty i po przebudowie zobaczyłem je tego dnia po raz pierwszy. Oba lśnły nowością i pachniały świeżą farbą. Przyglądałem im się z wielkim zaciekawieniem, odkrywając krok po kroku dokonane na nich zmiany. Pracę na nich zlecono również gdyńskiej „Naucie” i muszę przyznać, że stocznia wywiązała się z zadania na medal. Już na oko statki prezentują się doskonale. Niesłychanie wydoroślały, już nie mowiąc o tym, jak bardzo przy okazji wypiękniały. Lecz estetyka ta jest z pewnością tylko pochodną ich zwiększonych zdolności połowowych i lepszej ekonomiki eksploatowania. Na pewno będę jeszcze niejednokrotnie o nich pisał.

HEL-112, trzeci i ostatni kuter Kogi-Maris spotkałem przypadkiem kilka dni później. Zdaje się, że należałem zgoła do grona witających podczas pierwszego jego wejścia do Helu. Ale to już inna historia, zajmę się nią kiedy indziej.

W jeden fotoreportaż wszystkie te kutry scaliła nocna atmosfera helskiego portu - czarne niebo, refleksy na wodzie i ostre światło portowych latarni. Tylko bardzo rozkiwane morze próbowało mi w pracy przeszkodzić, szarpiąc statkami bezustannie, nie pozostawiając mi chwili czasu na poprawne naświetlenie. Ale jakoś dałem sobie radę. Brakuje tylko krzyku mew, zapachu wody i mroźnego powietrza, ale to, jeśli kiedykolwiek byliście nad rybackim morzem, możecie sobie doskonale wyobrazić.

© Antoni Dubowicz 2014

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: