26kwiecień2024     ISSN 2392-1684

„Delphin” w Gdańsku

10557351 1455898914659823 9221364286581212447 n

11 czerwca do Gdańska zawinął „Delphin”, jeden z 19 wycieczkowców, jakie można tam będzie w tym sezonie zobaczyć.

Większość z nich zacumuje przy nabrzeżu Westerplatte, które jest stosunkowo słabo dostępne i widoczne. Miłośnicy statków i fotografowie zrobią więc najlepiej dopadając je przy wejściu lub przy wyjściu z portu, kiedy siłą rzeczy będą musiały przedefilować przez kanał portowy, doskonale widoczne sprzed Kapitanatu. Nabrzeże Ziółkowskiego w Nowym Porcie dostępne jest bowiem również dla publiczności. Port jeszcze nie pomyślał o tym, aby frajdę tę ludziom odebrać, choć robi w tym zakresie, co może! Przykład? Widok na leżący tuż obok Basen Wolnocłowy, w którym zatrzymują się pozostałe wycieczkowce, utrudnia parkan z siatką o tak małych oczkach, że zrobić zdjęcie jest praktycznie niemożliwe. Wiem, że było dużo próśb o poprawienie doli shiploverów, ale jakoś nie trafiły one na przychylne ucho.

Inną możliwością ustrzelenia niezłej fotki jest wycieczka statkiem Żeglugi Gdańskiej lub na którymś z turystycznych niby-żaglowców. To jednak dość droga przyjemność, bilet z Gdańska do Westerplatte kosztuje w tym sezonie w jedną stronę 30 złotych, bilet powrotny, w dwie strony, to koszt ok. 40 zł (galeon) lub 45 zł (biała flota). Wprawdzie za aparat nie płaci się dodatkowo, ale to nie zmienia jakoś istotnie stanu rzeczy.

Henryk Żelazny postanowił więc poszukać dla Was jeszcze innej drogi - i powiem Wam od razu, że ją znalazł!

Prezentowane oto zdjęcia „Delphina” wykonane są ze stoku pod pomnikiem ofiar Westerplatte.

To zupełnie nowy, choć dyskusyjny punkt widzenia. Kadry, które purystom mogą wydać się niepotrzebnie zagracone przez elementy statkom obce, jak drzewa, latarnie i płoty, z dokładnie tych samych powodów wydadzą się innym niezmiernie interesujące.

Naszego zdania nie wyjawimy, zabrania nam tego wrodzona skromność i pełniona funkcja, ale z faktu, że zdjęcia Henryka Wam dziś przedstawiamy - sami potraficie wyciągnąć wnioski*

Wycieczkowca przedstawiać obszerniej nie będę, bowiem informacje o nim znajdziecie wszędzie. Najlepsze oczywiście w naszym serwisie, a konkretnie tutaj: http://naszbaltyk.com/morskie-kadry-antka/819-delphin-w-gdyni.html

Cóż, dodać można co najwyżej, że w tym sezonie „Delphin” odwiedzi Gdańsk jeszcze raz - w sobotę, 9 sierpnia o 13:00 - będzie więc kolejna okazja do złapania go w kadr.

Statek przyjdzie z Warnemünde, z którego wypłynie 8 sierpnia w 14 dniowy rejs po Morzu Bałtyckim. W Gdańsku zatrzyma się na kilka godzin i w dalszy rejs wyruszy tego samego dnia o 19:30. Warunki pogodowe do podziwiania, fotografowania czy choćby tylko pomachania chusteczką powinny więc być idealne! Następnego dnia Delphin zatrzyma się w litewskiej Kłajpedzie, skąd ruszy do estońskich portów Veere/Saaremaa oraz do Tallina, spędzi dwie doby w St. Petersburgu, uda się do Helsinek, Sztokholmu, Göteborga i Oslo, by 21 sierpnia rano zakończyć podróż w Bremerhaven. Dwa dni, sobotę, 17 i środę, 20 sierpnia spędzi relaksowo – czyli w morzu.

Bilety są jeszcze do nabycia, najtańszy w kabinie dwuosobowej kategorii A (wewnętrznej, na pokładzie 4) kosztuje 2.220 euro, najdroższy kategorii H (pokład łodziowy, apartament zewnętrzny) 5.440 euro od osoby. Wszystkie kabiny są dwuosobowe. „Jedynka” możliwa jest za dopłatą od 50 do 80% w zależności od kategorii kabiny, jedno dziecko do lat 17 umieszczone w kabinie z dwoma płacącymi osobami dorosłymi podróżuje za darmo (nie licząc niewielkiej dopłaty za 3 miejsce do spania w wysokości 1220 euro).

Kto wie, może traficie nawet na okazyjny Joker-Preis i zamiast 2.220 zapłacicie tylko 1.990 euro (zwykle jest pewien niewielki kontyngent takich tańszych biletów), lub macie urodziny. Wtedy przysługuje wam ulga 150 euro. Imieniny się nie liczą, statek jest w niemieckim czarterze, a Niemcy z zasady imienin nie obchodzą. Zamiast więc przychodzić w gości z kwiatami i prezentem, liczą sobie lata!

Naszym paniom by się to chyba nie spodobało!

fotografie: © Henryk Żelazny 2014

tekst i redakcja: © Antoni Dubowicz

* w zdaniu tym bardzo sprytnie przeszedłem z formy JA na królewskie MY, zauważyliście?

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież