26kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Wizyta Jej Królewskiej Mości w Gdyni

01 aDSC0749

„Queen Elizabeth” weszła do Gdyni 21 czerwca 2018, w najdłuższy dzień roku z samego rana. Wybrałem się na moje pierwsze z nią spotkanie z wielkimi oczekiwaniami, bez wahania rezygnując z ostatnich godzin snu. Na horyzoncie zobaczyłem ją już o 5:45. Nie byłem sam, na końcu Francuskiego czekała już garstka Ship Spotterów, rozkładając solidne statywy, mocując do profesjonalnych Nikonów długie na metr obiektywy, znalazł się nawet jakiś dron.

Tymczasem Królowa robiła się coraz większa i większa, w główkach wejściowych znalazła się o 6:12. Mimo słonecznego dnia wyglądała niekorzystnie, wstające za jej plecami słońce odbierało jej kolory i kontrasty. Jedyne, czym zwracała więc na siebie uwagę był fakt, ze jest DUŻA! Bardzo duża. Jakby za duża. I tyle. Poza wielkością nie miała bowiem nic więcej do zaoferowania. Jej sylwetka jest klocowata, niezgrabna, staromodna, konserwatywna i  - nudna! Zarówno en face jak i profil ma nieciekawy, od rufy wygląda wręcz fatalnie. Byłem więc zaskoczony i potężnie rozczarowany. Pamiętając poprzednią „Queen Elizabeth” z końca lat 60tych (drugą z kolei, pierwszą zbudowano w roku 1938), nowatorską, odważną, elegancką i nieskazitelną, wręcz porywającą, zniewalającą swym czarem i królewskim dostojeństwem zobaczyłem teraz coś, co w ogóle nie wytrzymuje z nią porównania, absolutnie nie zasługuje na miano „Królowej”. Przykro stwierdzić, lecz wśród wycieczkowców nowa „Queen Elizabeth” jest dla mnie katastrofą, zdecydowanie zajmuje miejsce na szarym końcu.

Odnotowuję więc tylko z obowiązku, że najmłodsza „Queen Elizabeth” (zbudowana w roku 2010) jest wycieczkowcem o długości 294, szerokości 32 m i wyporności 90.400 ton. Nie wyróżniałaby się niczym szczególnym, gdyby nie to, że jej matką chrzestną została brytyjska monarchini Elżbieta II. Nie wiem jednak, jak duma Królowej Morskiego Narodu mogła nie ucierpieć na wieść, że statek noszący Jej imię zbudowany został nie w brytyjskiej, lecz zszedł z taśmy produkcyjnej włoskiej stoczni Fincantieri jako jeden z dziewięciu statków klasy Vista + Vista/Spirit, że pływa pod flagą Wysp Bahama a jej portem macierzystym jest Hamilton. Być może Queen nic o tym nie wie, być może jest to Jej obojętne, być może cierpi srodze. Być może wyda kiedyś pamiętniki i napisze coś o tym. Być może nie.

Statek ma 12 pokładów, 940 osób załogi i zabiera 2092 pasażerów, rozlokowanych w 1026 kabinach, z których 71% to kabiny zewnętrzne z balkonem – jak podaje wikipedia. Przeliczyłem je, mam taką przywarę, że lubię sprawdzić - to dokładnie 728,46 kabinobalkonów. Ilu pasażerów „Queen Elizabeth” przywiozła do Gdyni, nie wiem, nie zobaczyłem ani jednego. Najwyraźniej żaden z nich nie uznał naszego miasta za warte tego, by wstać, wyjść na balkon i delektować się widokiem kilkunastu fotografów i góry węgla, zalegającego w wielkich zasobniach tuż przy burcie ich pięciogwiazdkowego pływającego hotelu.

Nie było więc komu pomachać na powitanie. Ot, odwiedziła nas Królowa. Nic takiego.

© Antoni Dubowicz 2018 / 2021

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: