Pełna tajemnic „Ania”

00 DSC 0005 nb

Tankowce praktycznie w ogóle nie zawijają do Gdyni, w tym celu lepiej udać się do Gdańska.

Podana więc przez Urząd Morski informacja, że jeden z wchodzących w dniu 9 kwietnia statków to zbiornikowiec, podziałała na mnie elektryzująco. Sprawa była tym ciekawsza, że tankowce to z reguły naprawdę duuuże statki, a anonsowana „Ania” (bo tak się pięknie statek ten nazywa) to niewielka, licząca niespełna 57 m długości jednostka.

Tego dnia czynne było w Gdyni tylko wejście południowe, główne blokowała bowiem pracująca tam pogłębiarka. Duże statki musialy więc czekać na redzie. Udałem się na nabrzeże na końcu Molo Rybackiego, by stamtąd przyglądać się wejściu niecodziennego gościa. Zapowiedziane było ono na godzinę 17:00. Dobre więc dziesięć minut przed czasem stałem już w gotowości i spoglądałem na koniec falochronu, licząc na wyłaniający się lada moment zza umieszczonej na nim zielonej latarni masyw statku. Jako pierwszy wyłoniił się tuż po piątej powracający do portu „Pilot 3”. Ucieszyłem się, bowiem z reguły do statków chodzi „Pilot 5”, „trójka” jest więc przeze mnie zdecydowanie mniej obfotografowana. Zrobilem jej kilka kadrów, aż zniknęła w portowym basenie – i w tym momencie pokazała się „Ania”! Ha, ale co to? Spodziewałem się naprawdę czegoś większego, „prawdziwego” statku, tymczasem oczom moim ukazała się ledwie wystająca nad powierzchnię wody - barka! Faktycznie, w rejestrze statków śródlądowych PRS-u figuruje ona jako „barka paliwowa”. Ma 56,66 m długości, 7,66 m szerokości i zaledwie 1,62 m zanurzenia (wartości maksymalne). Minimalna wolna burta (odległość od linii wody do krawędzi pokładu) wynosi zaledwie 38 cm. „Ania” w pełni załadowana, czyli z 402 tonami płynów w zbiornikach (tyle wynosi jej nośność) prawie cała „siedzi” więc w wodzie. Że tego dnia jednak nie była załadowana do pełna, wskazywały miary zanurzenia na burtach. Bliżej dziobu wynosiło ono ok. 90 cm, na rufie ok. 1,35 cm.

Nie pamiętam, prawdę mówiąc, kiedy ostatnio widziałem w gdyńskim porcie barkę z ładunkiem, nie licząc oczywiście barek roboczych, używanych przy różnych pracach portowych i pogłębiarskich. Były wprawdzie czasy, gdy w basenach aż się od nich roiło, w ostatnich jednak (kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu już) latach ruch kabotażowy praktycznie zamarł. Przyglądałem się więc defilującej torem wodnym wzdłuż falochronu „Ani” z wielkim zainteresowaniem, ale też równie wielkim zaskoczeniem. Jej portem macierzystym, co można odczytać na rufie, jest Szczecin. Jeśli jednak dość łatwo jest mi wyobrazić sobie, że kursuje ona po Odrze między Szczecinem i Wrocławiem, skąd zresztą pochodzi (zbudowała ją w 1967 roku Wrocławska Stocznia Rzeczna w 1967 jako 143 barkę motorową typu BM-500), to wyobrażenie sobie „Ani” na otwartych wodach Bałtyku jest - w każdym razie dla mnie – jakby mniej oczywiste. A jednak!

Na małym kominku za nadbudówką „Ani” widoczny jest znak armatora „V/L”. Jest nim szczecińska spółka Oktan Energy & V/L Service sp. z o.o. Strona internetowa informuje, że zajmuje się ona obrotem paliwami płynnymi oraz (tu chwila na złapanie drugiego oddechu) importem i dystrybucją win!

Z paliw oferowany jest olej napędowy i opałowy (polski i niemiecki) oraz paliwo żeglugowe Marine Gasoil – MGO DMA, pochodzące z Rosji. W sferze trunków oferta firmy jest szersza, liczy „200 rodzajów win z 20 renomowanych winnic Nowego i Starego Świata”.

Ale wina są w butelkach, paliwo zaś dostarczane jest do portów w wielkich, 18.000 i 32.000 litrowych cysternach. Czym jednak zajmuje się, co przewozi „Ania”, o której nie ma żadnej, nawet najmniejszej wzmianki na stronie firmy? Zaciekawiony, postanowiłem zadzwonić na podany numer i zasięgnąć informacji. Być może firmowych zbiornikowców jest nawet więcej, może „Ania” nie jest wcale jedynaczką?

Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Bez problemów połączyłem się dzisiaj z sekretariatem spółki (z ograniczoną odpowiedzialnością) Oktan Energy & V/L Service. Jednak już po kilku wstępnych pytaniach okazało się, że to koniec drogi. Miła pani (bez żadnej odpowiedzialności) poinformowała mnie, że firma nie zamierza udzielać żadnych informacji.

- Dlaczego nie? - Bo nie! - Jasny, klarowny przekaz. Dalsza rozmowa nie miała sensu.

Nie dowiemy się więc niczego ani o „Ani”, ani o przewożonym przez nią płynnym ładunku. Pozostanie to skrzętnie strzeżoną przez armatora tajemnicą. Chyba, żebyście sami spróbowali i mieli, być może, więcej szczęścia: tel. +48 91 814 21 00

© Antoni Dubowicz 2015

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Komentarze  

0 #1 Zygmunt 2019-01-30 17:36
Oprócz Ani są jeszcze Zosia , Janina , Agata I . Podobno jeszcze 4 czy 5 .
Cytować

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: