30kwiecień2024     ISSN 2392-1684

Stacja WŁADYSŁAWOWO PORT - głos w sprawie płotu i jeszcze nie spełnionych marzeń

00 DSC 0328 nb

Drugiej takiej stacji nie ma nigdzie. Stacji, która stać się może – i powinna – prawdziwą perłą, rajem dla ship spotterów, stacji tak cudownie położonej, jak WŁADYSŁAWOWO  PORT.

Powie ktoś, że stacja to zbyt duże określenie na jeden wąski peronik z jednym torem, na którym poza sezonem pociąg zobaczyć można co pół godziny, jeśli nie rzadziej. To prawda, tak faktycznie jest. Ale ten peronik i ten samotny tor leżą dokładnie na granicy z władysławowska stocznią „Szkunera”. Dzieli je od niej tylko walący się i – powiedzmy sobie szczerze – nad wyraz paskudny betonowy płot, relikt  dawnych czasów.

Jeszcze niedawno za tym płotem rozciągał się równie nieciekawy, przemysłowy krajobraz rybackiej stoczni z lat 60tych ubiegłego wieku, z pustym (lub pustawym, jak kto woli) przez długi czas placem i szaro-burymi, zapuszczonymi budynkami, między którymi walały się śmieci - resztki materiałów, „zapomniane” od dawien dawna łodzie, straszące latami wraki, z którymi nikt nie wiedział, co zrobić itp. Ciągnące się przy płocie byle jak ocieplone rury dopełniały tego ponurego obrazu. Nic dziwnego, że płot upatrzyli sobie pseudo artyści, wypisując na nim nadzwyczaj inteligentne parole, jak ten na jednej z poniższych fotografii. Trudno jest więc przeciętnemu turyście, udającemu się na wymarzone letnie wakacje, uwierzyć, że jest to teren z nieslychanym wręcz potencjałem, prawdziwy skarb, ósmy cud świata, potencjalna żyła złota, prawdziwe eldorado dla wszystkich miłośników morskich i rybackich kadrów.

A jednak! Stało się to widoczne w ostatnim roku, gdy pan Marcin Ryngwelski, nowy, młody dyrektor stoczni podjął kroki, mające na celu poprawę kondycji i wizerunku zakładu. Rozpoczęły się one od poprawy warunków bytowych załogi. Zajęto się więc budową szatni, umywalni, toalet, stołówki, pomieszczeń socjalnych, modernizacją hal produkcyjnych, koniecznym od dziesięcioleci już remontem budynków, odświeżeniem i odnowieniem sprzętu i urządzeń na placu. W końcu też udało się wyasygnować jakieś, drobne w sumie, pieniądze na kilka kubłów farby, by pomalować szaro-czarne ściany kilku pierwszych budynków. Na wybielonej maszynowni przy kanale slipowym znalazło się też miejsce na firmowe logo i duży, wyraźnie widoczny z okien pociągu napis STOCZNIA SZKUNER.

Juz tych kilka najprostszych posunięć sprawiło istne cuda. Teren nabrał nagle nieoczekiwanego już przez nikogo blasku, brzydkie kaczątko zaczęło przeobrażać się w pięknego łabędzia!

Odwiedziłem stocznię w sierpniu ubiegłego roku i muszę przyznać, że zmiany zrobiły na mnie kolosalne wrażżenie. Wciąż czekają one na porządne opisanie ich w Morskich Kadrach. Zrobię to z pewnością, lecz materiału jest tyle, że nie wiem, od czego zacząć.

Zdecydowałem więc, by rozpocząć od zewnątrz, od tego, co widzą przejeżdżający pociągiem pasażerowie, szczególnie ci, którzy tu wysiadają lub wsiadają. Takich jest jeszcze niewielu, większość wysiada albo na stacji Władysławowo albo jedzie dalej, do Chałup, Kuźnicy, Jastarni czy Helu. To się jednak może zmienić, gdy prace przy modernizacji stoczni zostaną zakończone. Gdzie jeszcze bowiem można znależć się aż tak blisko stoczni rybackiej, obserwować stojące tam na stanowiskach kutry i inne jednostki (tych innych jest bowiem coraz więcej) oraz pracujących na nich ludzi? Gdzie złapać można tak wspaniałe, fascynujące, jedyne w swoim rodzaju kadry?

Przypominam sobie moją rozmowę z panem Marcinem o jego ambitnych planach rozwoju i rozkwitu, lecz także o budowaniu wizerunku stoczni na zewnątrz. Pierwsze rezultaty już są, tutaj je pokazuję, tu je opisuję. Ale właśnie one uzmysłowiły mi, że jest jeszcze coś do zrobienia. Coś, bez czego zamierzenie to nigdy się nie uda. - właśnie ten prefabrykowany, betonowy, sypiący się płot, odgradzający stocznię od terenow kolejowych. Nie mam pojecia, do kogo on należy, kto powinien się nim zająć „z urzędu”. Wiem jednak, że – żeby było naprawdę dobrze – musi to zainicjować stocznia, musi to wyjść od „Szkunera”. Jak to zrobić – wiadomo. Nie tak dawno wymieniono ogrodzenie oddzielające stocznię od portu na bardzo przyzwoity metalowy parkan (Jedyne, czego w nim brakuje, to dwóch, trzech niewielkich „okienek”, w które można by było wetknąć lufy obiektywów). Turyści robią tu chętnie zdjęcia. Podobne ażurowe ogrodzenie, nie za wysokie, by nie zabierało widoku, znaleźć się powinno także od strony torów! Ze względów bezpieczeństwa proponuję posadzić przy nim krzaki glogu. Niepotrzebne byłyby  wówczas inne środki ochrony, przez głóg nie przedrze się nikt, nawet najbardziej zdeterminowany osobnik! Nawet nie będzie próbować!

Kolej już zaczęła wizerunkową zmianę, na trasie Gdynia-Hel kursują już niemal tylko (z wyjątkami - dalekobieżne oraz dodatkowe składy w sezonie) przepiękne, nowe i komfortowe zestawy szynobusów, jeśli można te cacka tak nazwać. Teraz kolej na „Szkunera”.

Apeluję więc do zarządzających gminą, miastem, portem i stocznią, zróbcie z tego miejsca prawdziwą „Perłę Bałtyku”, zlikwidujcie ten szkaradny płot!

Zapewniam Was, że nie tylko ja będę Wam za to dozgonnie wdzięczny!

© Antoni Dubowicz

 

Udostępnij na:

Submit to FacebookSubmit to Twitter

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Przeczytaj również: