00 DSC0470aa

Cztery godziny, cztery holowniki, czyli dwa razy po trzy. Historia druga – LOWLANDS MAINE

Pamiętacie jeszcze, jak zakończyła się pierwsza historia? (https://www.naszbaltyk.com/morskie-kadry-antka/3730-cztery-godziny-cztery-holowniki-czyli-dwa-razy-po-trzy-historia-pierwsza-msc-antonia.html)

„… Tuż przed dojściem do Ostrogi Pilotowej dosięgnął nas komunikat, że ruszamy od razu do następnego statku! Duży masowiec stoi blisko wejścia i czeka na holowniki!

Czy trudno więc sobie wyobrazić co odparłem kapitanowi na pytanie, czy ma wyrzucić mnie po drodze pod Kapitanatem?...”

  • Antoni Dubowicz
  • Odsłony: 1847
00 DSC 1217a

Potęga zimowego morza!

Kuźnica. Spiętrzone zwały lodu na brzegu od strony zatoki w drugim dniu stycznia 2013.

„Małe Morze” pokazuje, że potrafi być równie piękne jak i groźne.

© Antoni Dubowicz 2013

  • Antoni Dubowicz
  • Odsłony: 1410
00 DSC0211a

Cztery godziny, cztery holowniki, czyli dwa razy po trzy. Historia pierwsza – MSC ANTONIA

Długo zastanawiałem się, czy nie połączyć tych dwóch historii w jeden artykuł. Po namyśle jednak doszedłem do wniosku, że byłby on za długi i nawał zdjęć by Was zanudził. Postanowiłem więc opowiedzieć każdą historię osobno.

  • Antoni Dubowicz
  • Odsłony: 1566
00 DSC0763a

Zerwany hol i reszta nieszczęść „FIORELI”

To miał być ot po prostu zwykły spacer. Wziąłem Dyzia ze sobą, by rozprostował trochę łapki i obsikał tę lub inną latarnię. Na Ostrogę Pilotową trafiliśmy bez wyraźnego celu. Dyzio zwykle lubił wypady do portu, ostatecznie nie od dziś pracuje na miano wilka morskiego. Tym razem jednak nie podobało mu się zbytnio. Wichura wyrywała nam włosy z głowy (mnie miała wprawdzie zdecydowanie mniej do wyrywania, ale ja byłem uzbrojony w dwa kaptury, a Dyzio nie), co chwila zacinało też śniego -gradem, który uderzał boleśnie w usta. Słowem, prawdziwie sztormowa pogoda.

  • Antoni Dubowicz
  • Odsłony: 1338
00 DSC0141a

Węglowy rekordzista - YUE DIAN 103 w Gdyni

Ten statek to rekordzista. W kwietniu 2014 roku wszedł do Gdańska z rekordowym ładunkiem 113.000 ton węgla dla utrzymania polskiej energetyki (która, jak wiadomo, węglem stoi i nikt jej nie zamorduje, choćby nie wiem jak droga i trująca była!) Jest to do dziś największy ładunek masowy przeładowany w portach Trójmiasta. Ten węgiel pochodził akurat z Chile, najwięcej importujemy go jednak z Rosji. Nie przechodzi on jednak przez porty, idzie drogą lądową. Statki natomiast przywożą czarny kruszec z Australii, Stanów Zjednoczonych i z Ameryki Południowej. Ma on tę przewagę nad rodzimym, że jest kaloryczniejszy, czystszy, czyli lepszej jakości i zdecydowanie tańszy. Może to właśnie skłoniło pana prezydenta na szczycie klimatycznym na tak zdecydowane postawienie na węgiel w dalekosiężnej polityce energetycznej. Importowany towar tak się kalkuluje, że można dopłacać do każdego górnika w Polsce. Podobno dopłaty te wynoszą 10.000 złotych miesięcznie. Oby więc nie zabrakło go na innych kontynentach!

  • Antoni Dubowicz
  • Odsłony: 1360

Przeczytaj również: